Dyskusja wokół Ubera trwa w najlepsze. W parlamencie czeka już projekt nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, którą potocznie określa się jako ustawę anty-Uberową. Większość komentujących skarży się, że to państwo nie nadąża za zmieniającym się biznesem, a w przestrzeni publicznej w zasadzie tylko jedna osoba otwarcie sprzeciwiła się praktykom firmy - Konrad Niklewicz.
Konrad Niklewicz jest dyrektorem zarządzającym Instytutu Obywatelskiego, think-tanku powiązanego z Platformą Obywatelską, wcześniej zaś był wiceministrem rozwoju regionalnego w w rządzie Donalda Tuska. Za krytykowanie praktyk Ubera, głównie na Twitterze, Niklewicz został wręcz zalany hejtami.
W swojej krytyce Ubera polityk zwraca uwagę na kilka ważnych kwestii. Sam zauważa, że z pozoru wygląda to jak zwykła usługa taksówkarska, jednak "z kilkoma, bardzo, ale to bardzo ważnymi wyjątkami".
Podatki i bezpieczeństwo
Po pierwsze, osoby, które świadczą usługę przewozu za pomocą Ubera nie płacą podatku, który zgodnie z prawem jest należny. I nie mowa tu o podatku PIT, ale o VAT, bo nie mają w samochodzie kasy fiskalnej, tak jak taksówkarze. Warto przy tym zauważyć, że podatku w Polsce nie płaci też sam Uber. Wszystkie ich zyski trafiają do USA.
Firma zaś nie kontroluje tego, czy kierowca rozlicza się ze skarbówką, a ma taki obowiązek zgodnie z prawem. Nie odprowadza też PIT-u do fiskusa, bo rozliczenia realizowane są przez spółkę zarejestrowaną w Holandii.
Po drugie, kierowcy Ubera to przypadkowi ludzie. Z reguły nie posiadają zawodowego prawa jazdy, nie przechodzą badań psychofizycznych. Do tego ich samochody nie są poddawane żadnym kontrolom, którym podlegają auta taksówkarzy i zawodowych przewoźników.
Po trzecie, w razie wypadku firma umywa ręce. To kierowca jest odpowiedzialny i jeśli pasażerowi coś się stanie, to będzie musiał ciągać go po sądach chcąc dostać odszkodowanie. To przestrzeżenie także dla kierowców zainteresowanych Uberem, bo takie samo zrzeczenie dotyczy "wszelkich skarg, roszczeń, szkód, pozwów, zobowiązań strat" - to oznacza, że w razie kontroli przez chociażby urząd skarbowy kierowca jest pozostawiony sam sobie. Do takiej sytuacji doszło już z resztą niedawno w Krakowie, a wcześniej przed konsekwencjami ostrzegał Małopolski Inspektorat Ruchu Drogowego.
Niklewicz, zarzuca też, że kierowcy, którzy jeżdżą w ramach tej usługi, nie zrzucają się na utrzymanie ulic i dróg. Ten argument wydaje się być jednak chybiony, bo każdy, kto tankuje paliwo, dokłada się do dróg.
Wróg Ubera nr 1
Jak wspomnieliśmy Niklewicz jest jedną z niewielu osób, właściwie jedyną, która publicznie krytykuje postępowanie firmy. W sieci spotkamy się częściej z zachwytami nad Uberem, jako innowacją i tańszą konkurencją dla taksówkarskich korporacji. Jednak dyrektor Instytutu Obywatelskiego podkreśla, że to nie jest tak, że ma jakiś osobisty konflikt z Uberem.
Zdaniem niektórych wyrasta na największego przeciwnika Ubera.
Jego wpis zamieszczony na stronie Instytutu Obywatelskiego spotkał się ze sporym odzewem. Jednak większość autorów replik stoi po przeciwnej stronie i nie zgadza się z uwagami Niklewicza.
Niektórzy zarzucają mu postawę „leśnego dziadka”, który ma mentalność z poprzedniej epoki.
– Oczywiście, na tym polega debata publiczna, każdy ma prawo do krytyki. Nie oczekuje żadnego poparcia, czy poklasku. Nie dlatego to robię, ani dla wątpliwych 5 minut sławy. Ja po prostu mówię, to, co zawsze mówiłem, że w życiu publicznym, i gospodarczym, ważne jest tworzenie uczciwych zasad i przestrzeganie obowiązującego prawa – tłumaczy Niklewicz.
Były wiceminister dodaje, że jeśli ktoś uważa, że prawo jest złe, to można je zmienić. Jeśli jest jakaś grupa osób w Polsce, które uważają, że to należy zrobić, to proszę bardzo, ale dopóki to prawo zobowiązuje, to należy go przestrzegać.
To może być po części dlatego, że jednak to wciąż mało znana kwestia szerszemu odbiorcy. Do tego, żeby zabrać rzeczowy głos, to trzeba się postarać, sprawdzić informacje, czy sięgnąć po interpretacje do ministra finansów. Ale nie każdy ma na to czas
Konrad Niklewicz, dyrektor zarządzający Instytutu Obywatelskiego
- Ja nie mam nic przeciwko firmie. Jedynie o co apeluje, i to dotyczy każdej firmy działającej na polskim rynku, to aby przestrzegali prawa. Jak najbardziej jestem za konkurencją, także w postaci takiej firmy jak Uber, ale musi być ona uczciwa, bo jedynie taka ma sens. Bardzo bym się cieszył gdyby taki model istniał