W Polsce najprawdopodobniej powstanie fabryka Jaguar Land Rover. Cieszą się wszyscy, bo kolejny duży inwestor przychodzi do Polski. To oznacza, że kolejny zagraniczny koncern dostanie dofinansowanie od państwa na otworzenie tutaj zakładów chociażby w postaci zwolnienia z podatków. Czemu wciąż uważamy, że to nam będzie wychodzić na dobre?
1,2 mld od Jaguar Land Rover
W poniedziałek ogłoszono kolejny wielki sukces. Polskie media, za indyjskimi, podały, że koncern Tata planuje w naszym kraju otworzyć fabrykę Jaguar Land Rover. Najprawdopodobniej chodzi o produkcję nowego Defendera, Rozważano Słowację, Węgry, Czechy i Turcję. Koszt budowy szacuje się na około 1,2 mld dolarów, a rocznie z taśmy produkcyjnej miałoby zjeżdżać około 200 tys. samochodów.
Gazeta "Economic Times of India" podaje, że Tata Motors rozważa jeszcze Słowację, jednak my mamy mieć tą przewagę, że mamy wykształconych pracowników, których koszt zatrudnienia wpisują się w budżet Tata Motors. Czytaj: są tani.
125 mln zł dla Volkswagena
Rok temu Volkswagen podjął decyzję, że w wielkopolskiej Wrześni powstanie nowa fabryka dostawczych aut z miejscem pracy dla 2300 osób. Zakład ma zostać otwarty pod koniec 2016 r., a koszt inwestycji to 3,37 mld zł, ale jednocześnie firma skorzystała z pomocy publicznej w formie dotacji z budżetu państwa, zwolnienia z podatku od nieruchomości i zwolnienia z podatku CIT na podstawie zezwolenia na prowadzenie działalności na terenie specjalnej strefy ekonomicznej. Całość pomocy publicznej ma nie przekroczyć 125 mln zł.
Firma ma obowiązek utrzymać zakład przez 5 lat po trzymaniu dotacji od państwa. – My wyróżniamy się szlachetną oszczędnością. Wysokość grantu jest elementem negocjacji, ale nigdy to nie jest element najważniejszy. Żaden duży inwestor nie przyjeżdża do Polski tylko dlatego, że dostał dużo gotówki – powiedział dla forsal.pl Prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych Sławomir Majman.
Cieszymy się jak dzieci
Tak jak i wcześniej w przypadku np. Amazona, tak i teraz - chociaż z Jaguarem nic nie wiadomo - już zaczynamy się cieszyć z nowej inwestycji, zamiast stawiać pytanie ile to będzie warte. To, że Tata Motors również sięgnie po dotacje, jest właściwie oczywiste. Oczywiście - nowe fabryki to nowe miejsca pracy, a także, co zauważają niektórzy eksperci, nowe technologie. Do tego za głównym producentem mogą przyjść także jego współpracownicy i też umieścić u nas swoje zakłady.
Zdaniem profesora Stanisława Gomułki, ekonomisty, eksperta Business Center Club, obecność niektórych z zagranicznych koncernów faktycznie ma pozytywny wpływ na naszą gospodarkę.
– W przypadku firm samochodowych, czy takich, które wytwarzają komponenty samochodowe, to ich obecność jest bardzo ważna. Współpracują one bowiem z polskimi przedsiębiorstwami, zamawiają u nich produkcje części, czy podzespołów, co powoduje, że pojawia się u nas dopływ nowych technologii – komentuje prof. Gomułka.
Profesor przekonuje, że nowe technologie wytwarzane przez ośrodki dużych firm zagranicznych dopływają i zostają w Polsce, co powoduje, że rośnie wydajność pracy polskich pracowników. Na przestrzeni ostatnich 25 lat rola sektora zagranicznego miała ogromne znaczenie dla Polski jeśli chodzi o napływ nowych technologii oraz wzrost eksportu.
Kiedyś rozwijali...
Miały one bardzo duży wpływ, bo działały w tych sektorach, które były wyjątkowo mało rozwinięte. Na przykład eksport był kierowany głównie na wschód, a do tego był to rzeczy mało zaawansowane technologicznie. Obecnie wartość naszego eksportu wynosi ponad 150 mld euro. - Po 89 r. Polska nie była przygotowana na takie wielkości, ale niewątpliwie dzięki takim firmom mamy wielokrotny wzrost eksportu pomimo tego, że wzrost naszego PKB jest wolniejszy - twierdzi Gomułka.
Roman Kantorski, prezes Polskiej Izby Motoryzacyjnej, w rozmowie z IAR jest przekonany, że nie mamy do czynienia z sytuacją, w której inwestor po kilku latach przeniesie zakład gdzie indziej szukając jeszcze tańszej siły roboczej. Jego zdaniem nie stanie się tak, bo sytuacja na wschodzie Europy jest niestabilna, a do tego przeniesienie całej fabryki jest znacznie trudniejsze niż jednego zakładu, który zajmuje się produkcją podzespołów. Zdaniem Kantorskiego inwestycja Taty spowoduje, że polscy dostawcy części będą zmuszeni do innowacyjności.
Zagraniczne firmy? To żaden rozwój dla Polski
Jednak nie można być głuchym na sceptyczne głosy, nawet tylko zwykłych ludzi, że po raz kolejny sprzedajemy głównie tanią siłę roboczą. Do tego dorzucając jeszcze zwolnienie z podatków.
Ekonomista podaje za przykład kraj, na który wielu polityków wciąż patrzy z uwielbieniem: USA.
Zauważa, że gdyby prezydent Stanów Zjednoczonych zabiegał o inwestycję zagranicznej firmy i zaoferował jej lepsze warunki niż amerykańskim firmom, to byłby skandal, a on sam nie miałby szans na reelekcję. - Tymczasem u nas traktowane jest to jako coś normalnego, a takie rozwiązania są jak najbardziej szkodliwe i od wielu lat je krytykujemy – dodaje Sadowski.
Ekonomista podkreśla, że takich przykładów mamy w Polsce dużo, a można je też spotkać u teoretycznie mądrzejszych sąsiadów. W Niemczech swój zakład otworzyła Nokia, jednak kiedy pomoc się wyczerpała po 2 latach, to koncern przeniósł się do jeszcze tańszej Rumunii.
Ekonomista zaznacza, że przekonanie iż wejście do kraju dużej firmy odmieni naszą gospodarkę na lepsze jest błędnym poglądem, którego nie potwierdza żadne doświadczenie, a ono powinno być rozstrzygające. Mówienie też o transferze technologii i innowacyjności jest nieporozumieniem. Żaden koncern nie będzie w sprzeczności ze swoim interesem rozdawał technologii. Nieważne, czy to producent płaskich telewizorów, samochodów, czy jeszcze czegoś innego.
– Nawet gdybyśmy mieli montować prom kosmiczny lecący na Marsa, to wciąż nie ma to żadnego znaczenia dla polskiej gospodarki. Jedynie dla polityków, którzy muszą leczyć swoje kompleksy rozdając ulgi zagranicznym przedsiębiorcom – podsumowuje Sadowski.
Andrzej Sadowski, ekonomista, Centrum im. Adama Smitha.
Zachwyt występuje wyłącznie po stronie zakompleksionych polityków, którzy nie rozumieją jaki potencjał jest już zgromadzony przez polskich przedsiębiorców i cały czas stoją na straży rasizmu ekonomicznego. Są gotowi dyskryminować własnych rodaków i utrzymywać szkodliwy system, w którym obowiązuje kilkanaście tysięcy szkodliwych przepisów. O nich minister gospodarki doskonale wie, bo jego resort opracował ten spis
Andrzej Sadowski
- Koncerny po prostu patrzą, który rząd jest głupszy. Tymczasem blisko 70 proc. polskiego PKB tworzą małe i średnie firmy, znaczna ich część to wręcz mikro firmy. Natomiast, żeby sfinansować taką fabrykę zagranicznego przedsiębiorstwa rząd rozdaje pieniądze, które pobiera w podatkach właśnie od nich