To jedyny w Polsce serwis który na bieżąco informuje o zagrożeniach pogodowych w Polsce. Tworzony przez pasjonatów, non-profit. Z tej wiedzy korzystają między innymi: jednostki zarządzania kryzysowego, strażacy czy służby niosące pomoc. I co najważniejsze, w odróżnieniu od niektórych stacji radiowych czy telewizyjnych, a nawet Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, ich prognozy sprawdzają się niemal w stu procentach.
Są rozsiani po całej Polsce. Łącznie 54 osoby działające w stowarzyszeniu. Nie pobierają wynagrodzenia, napędza ich pasja. Fascynują ich zjawiska meteorologiczne, szczególnie wiatry, huragany, burze i nawałnice w Polsce. Śledzą te zjawiska na bieżąco, a informacje na ten temat zamieszczają na swojej stronie internetowej lowcyburz.pl.
Profesjonalni amatorzy
To pasjonaci, których jednak wszyscy traktują bardzo poważnie - świadczy o tym między innymi, że z ich informacji korzystają państwowe ośrodki zarządzania kryzysowego różnych szczebli, chociaż do ich dyspozycji jest Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
– Z naszych informacji na temat zagrożeń pogodowych korzystają również urzędy gmin czy straże pożarne. W każdej chwili mogą zajrzeć na stronę, gdzie wszystko jest aktualizowane na bieżąco – mówi w rozmwie z INNpoland Piotr Żurowski, rzecznik stowarzyszenia.
Z wykształcenia jest dietetykiem. Jak pisze o sobie, burzami interesuje się odkąd pamięta. – W czerwcu 2009 roku dołączyłem do PŁB, ponieważ praktycznie od zawsze chciałem ścigać burze z innymi, którzy to lubią. Od jakiegoś czasu zamieszczam raporty o groźnych zjawiskach w rejonie Tarnowa do Europejskiej Bazy Danych o Groźnych Zjawisk Meteorologicznych (ESWD). Moim największym sukcesem było przewidzenie burzy z 3 czerwca 2010 roku i ostrzeżenie ludzi za pomocą SMSów przed powodzią – wspomina.
Jak to robią?
– Gdzie i kiedy będzie burza lub inne zjawisko pogodowe, wiemy dzięki temu, że śledzimy radary i detektory udostępnione w różnych serwisach internetowych – mówi Żurowski.
Później dane trafiają do analizy i jeśli istnieje zagrożenie, PŁB wysyłają odpowiednie ostrzeżenia do mieszkańców. - Czasem są one dokładniejsze od tych wydawanych przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej - podkreśla Żurowski.
Polacy nie mają jeszcze rozmachu i finansowych możliwości swoich kolegów z USA, ale kiedy tylko jest szansa na uchwycenie „zjawiska”, rusza do niego ekipa. Nie tylko je dokumentuje, robiąc zdjęcia, ale też na bieżąco przekazuje informacje o tym, jaki to rodzaj burzy i w jakim kierunku się przemieszcza. Podstawą pracy jest komputer i aparat fotograficzny.
Lepsi od państwowych instytutów?
Zdarza się jednak, że członkowie Stowarzyszenia ostrzegają o burzach i nawałnicach, podczas gdy IMGW tego nie robi lub źle ocenia stopień zagrożenia. – Taka sytuacja była między innymi na terenie województw zachodnich, gdzie IMGW wydała informacje o pierwszym stopniu zagrożenia, my natomiast oceniliśmy je jako stopień trzeci (najwyższy). Mieliśmy rację, o czym poinformował nas Urząd Zarządzania Kryzysowego w Poznaniu - dodaje Żurowski.
Dla laików jednak informacje zawarte na stronie mogą być niezrozumiałe. Pisane są branżowym i fachowym językiem. – To prawda, bo tak naprawdę to serwis dla pasjonatów – śmieje się Żurowski. Zastrzega jednak, że każdy kto zada sobie odrobinę trudu i wgłębi się w stronę, znajdzie odpowiedź na nurtujące go pytanie dotyczące zagrożenia burzą, deszczem czy gradem w konkretnym miejscu w Polsce.
W tym samym miejscu można znaleźć listę publikacji stworzonych przez członków Stowarzyszenia. W jej skład wchodzą opracowania, przewodniki oraz prezentacje. Kiedy pytam, jak robią to, że ich prognozy sprawdzają się w prawie 100 proc, Żurowski odpowiada całkiem poważnie: – To proste. Jesteśmy pasjonatami.