Z wykształceniem polskich prezydentów bywał różnie. Od elektryka do zaprzysiężonego właśnie prawnika. Jednak w całej historii tylko dwóch inżynierów pełniło tę najbardziej zaszczytną funkcje w państwie. W pewnej mierze to chichot historii, ponieważ bardziej znani są ze swojej działalności politycznej, niż imponującym osiągnięciom zawodowym. Jednego doceniał Einstein, drugi mógł pochwalić się tytułem doktora 17 uczelni, a obiekty przez niego wybudowane działają do dzisiaj.
Obaj wyrastali ponad przeciętność, byli postaciami wybitnymi. Ich prace naukowe, badania, produkty, innowacyjne pomysły jak na owe czasy, śledził praktycznie cały świat. Jeden był doktorem honorowym 17 uczelni, członkiem Polskiej Akademii Umiejętności i Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Drugiego doceniał sam Albert Einstein. W pamięci rodaków pozostali jednak głównie jako prezydenci. A szkoda, bo ich działania naukowe i biznesowe były najwyższych lotów.
Jak z amerykańskiego filmu
Kariera Ignacego Mościckiego wygląda niczym niczym amerykański film. Pracował m.in. jako robotnik – rzeźbił w drewnie, był pomocnikiem fryzjerskim (mimo fatalnej sytuacji materialnej rodziny, wzbudzał sensację wśród klientów odmawiając z powodów honorowych przyjmowania napiwków). Dzięki finansowej pomocy matki udało mu się nabyć zakład, w którym produkował kefir. Szybko zbankrutował. Później zajął się stolarką i inkrustowaniem mebli.
Dopiero z czasem zapracował sobie na tytuł naukowca, wynalazcy i budowniczego polskiego przemysłu chemicznego.
Studiował na Politechnice w Rydze, uzupełniał wykształcenie w Londynie w Technical College oraz na Uniwersytecie we Fryburgu, gdzie następnie przez kilka lat był asystentem prof. Józefa Wierusz-Kowalskiego. Jednak w 1901 roku zrezygnował z kariery naukowej i zajął się pracą stricte inżynierską, mianowicie wytwarzaniem kwasu azotowego według swojej oryginalnej technologii. Wynalezienie tej technologii właśnie na początku XX wieku było bardzo ważne, ponieważ kwas azotowy był kluczowym produktem koniecznym do wytwarzania nawozów azotowych, niezbędnych dla rolnictwa. Dopiero teraz, w XXI wieku, firmy odchodzą od tego typu najprostszych nawozów.
Przez wiele lat źródłem tego nawozu były zasoby saletry chilijskiej, występującej głównie jako tak zwane guano – odchody ptaków morskich (najczęściej kormoranów, pelikanów i głuptaków), gromadzące się przez wieki na powierzchni wysp wzdłuż zachodniego wybrzeża Ameryki Południowej (głównie w Chile i w Peru). Wyspy te były pokryte wielometrowymi "czapami" guano, którego pozyskiwanie było łatwe i tanie.
Firma Mościckiego
Można więc powiedzieć, że Mościcki ze swoim wynalazkiem idealnie wpasował się w okres największego zapotrzebowania na ten produkt, co przyniosło początkowo wielkie korzyści firmie Société de l’Acide Nitrique, w której pracował jako kierownik techniczny. Warto dodać, że przedsiębiorstwo to zostało założone przez prof. Kowalskiego z kapitałem w większości polskim. Mościcki był mózgiem tej fabryki.
– Wynaleziony przez siebie szklany kondensator wysokonapięciowy Mościcki opatentował, a wartość tego wynalazku oceniono na milion franków. Na bazie tego wynalazku produkowano (w innej spółce Société Générale des Condensateurs Electriques) kondensatory wysokonapięciowe przez kilkadziesiąt lat - między innymi dla urządzeń nadawczych, zainstalowanych na szczycie wieży Eiffla. A były to w tamtych czasach (1907 rok) największe kondensatory na świecie - 100.000 V! – pisze na blogu naTemat.pl profesor Ryszard Tadeusiewicz.
Dzisiaj w budynku w którym mieściło się biuro prof. Ignacego Mościckiego, w gmachu na warszawskim Żoliborzu, w samym sercu Instytutu Chemii Przemysłowej, znajduje się nasza redakcja.
Naukowiec-światowiec
Z kolei Gabriel Narutowicz był doktorem honorowym 17 uczelni, członkiem Polskiej Akademii Umiejętności i Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Był konstruktorem oraz inżynierem.
W 1895 objął stanowisko szefa sekcji regulacji Renu, następnie zatrudniony w biurze technicznym Kursteinera. Jego prace zostały nagrodzone na Wystawie Międzynarodowej w Paryżu (1896) – było to w rok po objęciu stanowiska i w raptem pięć lat po studiach!
Sławę jednak Narutowicz zyskał jako pionier elektryfikacji Szwajcarii. Kierował budową wielu hydroelektrowni w Europie Zachodniej, m.in. Kubel (w pobliżu Sankt Gallen), Andelsbuch (w Bregenzerwald), Refrain (na rzece Doubs we Francji), Monthey (w kantonie Wallis), Montjovet (na rzece Dora Baltea we Włoszech), Buitreres (na rzece Rio Guadiaro w Hiszpanii), Etzelwerk (w Einsiedeln), a jego największym dziełem była elektrownia w Mühlebergu pod Bernem o mocy 48 MW (obecnie 40 MW), która działa do dzisiaj. W 1915 został przewodniczącym międzynarodowej komisji regulacji Renu.
W Polsce, jako minister robót publicznych, wykorzystywał swoje bogate doświadczenia z pracy w Szwajcarii, m.in. badał bieg Wisły na odcinku od Warszawy do Modlina i podejmował prace w sprawie jej regulacji oraz nadzorował prace nad budową hydroelektrowni w Porąbce na Sole.
Urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Gabriel Narutowicz pełnił przez pięć dni.
Reklama.
Prof. Ryszard Tadeusiewicz
Opracował konstrukcje bezpieczników elektrycznych, które kupowano w całej Europie. Był gwiazdą. Jego wynalazki oceniał i doceniał sam Albert Einstein, który akurat w tym czasie pracował w Szwajcarii jako ... ekspert urzędu patentowego! Tak to dzięki swej pracowitości i pomysłowości Mościcki (chemik!) w krótkim czasie stał się autorytetem w dziedzinie elektryczności. Wynalazł sposób zabezpieczania sieci przewodów elektrycznych przed niszczącym działaniem wyładowań elektrycznych, który natychmiast zastosowano w całej Europie.