Nikt chyba nie kwestionuje roli humoru ani w życiu codziennym, ani w zawodowym. Pełni on wiele dobroczynnych funkcji. Pozwala na złapanie dystansu do niektórych spraw, potrafi rozluźnić napiętą atmosferę, niekiedy pomaga wybrnąć z kłopotliwej sytuacji lub zjednać sobie biznesowego kompana. Niestety, nieodpowiedni humor może nie tylko postawić nas w złym świetle i obrazić współpracownika, ale także zaprzepaścić intratny interes, a nawet doczekać się sprawy w sądzie.
Dobry humor, śmiech i ogólnie klimat zadowolenia czy rozbawienia służy kreatywności i innowacjom, twierdzą badacze z University of Western Ontario, o których pisze „Psychological Science".
Na stronach Mayo Clinic, światowego lidera w dziedzinie świadczenia opieki medycznej, badań i edukacji dla ludzi z różnych środowisk, również możemy przeczytać opinie ekspertów na ten temat. Twierdzą oni, że humor i śmiech mogą zmniejszać stres, kontrolować ból, poprawiać system odpornościowy i wspomagać gojenie się ran.
– Kiedy się śmiejesz, zwiększa się przepływ tlenu i krążenia, obniża ciśnienie krwi i po prostu zaczynasz się lepiej czuć – piszą amerykańscy eksperci. – Śmiech może dać poczucie uwolnienia emocji i być świetnym odwróceniem uwagi od sytuacji, która jest ciężka i wymagająca.
Skoro uśmiech i śmiech jest tak ważny, to dlaczego Polacy od niego stronią w pracy?
22 proc. badanych twierdzi, że z obawy na reakcję szefostwa
5 proc. nie uśmiecha się, ponieważ pozostali też tego nie robią
4 proc. bo po prostu, nie ma ochoty się uśmiechać w miejscu pracy
71 proc. mówi, że na śmiech nie ma czasu
13 proc. tylko tyle Polaków stwierdziło, że w pracy jest wesoło
27 proc. uważa, że niekiedy zdarza się komuś z ich pracy zaśmiać
60 proc. z Polaków twierdzi, że ich współpracownicy w ogóle nie żartują i nie uśmiechają się
Na podstawie sondażu przeprowadzonego przez agencję doradztwa personalnego i pracy tymczasowej – Work Express
Humor jest potrzebny i nie ma co tego udowadniać, jednakże w pracy warto trzymać się w tej kwestii w pewnych ramach. Tak naprawdę stanowi je kilka prostych zasad, które nie są niczym więcej niż wypadkową empatii oraz savoir vivre'u. Poniżej formułujemy jednak kilka z nich. Warto o nich pamiętać, by w „śmieszny” sposób nie narobić sobie kłopotów i nie skompromitować i siebie i naszego pracodawcy.
Nie obrażać
Jeśli jest ryzyko, że dowcip może kogoś obrazić, od razu lepiej uznać, że obrazi i powstrzymać się od brylowania.
Kwestie drażliwe
Nie należy żartować z religii innych ludzi, z rasy, pochodzenia etnicznego lub ich seksualności. Innymi słowy, jeśli żart zaczyna się od: "Żyd, Czarny i gej weszli do baru …", po prostu nie. Nigdy, a już tym bardziej w międzynarodowej korporacji.
Autoironia w cenie
]Chcesz bezpiecznie dowcipkować? Śmiej się z siebie samego! Autoironia jest dobrze odbierana. Odczytywana jest przez większość ludzi jako rodzaj dystansu do siebie i niezadzierania nosa przez osobę ją stosującą.
Niemniej tu też należy rozsądnie ocenić sytuację, bo nawet jeśli naśmiewasz się siebie (np. z własnej otyłości), obok może stać osoba (również otyła), którą twoje uwagi mogą dotknąć. Zawsze więc trzeba uważać na okoliczności jakie towarzyszom naszym „występom komediowym”.
Być fair
Jeśli chce się zabłysnąć towarzysko i pokazać z tej „fajnej” strony w biznesowym gronie, trzeba grać czysto. Najlepiej mieć w zanadrzu zestaw „politycznie poprawnych dowcipów”. Dzięki temu, gdy nagle zapadnie między wami krępująca cisza, unikniesz posiłkowania się humorem, podchwyconym poprzedniego wieczoru podczas spotkania ze znajomymi w pubie. Ten zapewne z poprawnością ma niewiele wspólnego. Zadbaj też o to, by dowcipy były krótkie. W pracy zwykle nikt nie ma czasu na długie opowieści ze śmieszną puentą, więc lepiej zamiast eposu stosować haiku.
Rozładować napięcie
Stosuj autoironiczny dowcip wtedy, gdy ocenisz, że może on być alternatywą dla złości i może pozwolić lepiej wybrnąć z zaistniałej sytuacji.
Przykład? Powiedzmy, że popełniłeś/aś błąd. Konsekwencje nie są duże, ale udało się wkurzyć klienta. Ten pojawia się w iście bojowym nastroju, sugerując, że trzeba być idiotą, żeby zapomnieć o tym, o czym właśnie zapomniałeś. Możesz się obrazić i posłać klienta do diabła, a wówczas on zechce rozmawiać z kierownikiem, a Ty zaczniesz się zastanawiać jak długo tu jeszcze popracujesz lub możesz spróbować metody autoironii. Autorka „Biblii śmiechu” Judy Carter radzi na łamach „Psychology Today”: „Możesz powiedzieć: Mój boże, jest Pan geniuszem! Od razu Pan poznał, że ma do czynienia z idiotą. Moim kolegom w pracy zabrało to aż trzy miesiące! A mnie dopiero teraz olśniło”.