Pamiętają o nich pasjonaci historii i czasem naukowcy z dziedzin, w których działali. My jednak uważamy, że warto przypominać o losach wybitnych Polaków, których pomysły i dokonania często zmieniały dzieje świata. Ich historie są dowodem na to, że innowacje Polakom nigdy nie były obce. Dziś prezentujemy Rudolfa Gundlacha, dzięki któremu bycie czołgistą było "nieco" łatwiejsze i bezpieczniejsze.
O tym jak działa peryskop wie dziś chyba każdy, nawet dziecko jest w stanie go skonstruować, jednak przez długi czas nie była to wiedza tak oczywista. Pierwszy peryskop z prawdziwego zdarzenia opracował w 1854 roku Francuz Marie Davey. Stworzył prostą tubę dla okrętów podwodnych, która zawierała dwa lustra umiejscowione jedno nad drugim, pod kątem 45° wobec siebie, a skierowane w przeciwnych kierunkach. Wtedy było to najlepsze rozwiązanie, jednak już po 18 latach lustra zastąpiono pryzmatami, co poprawiło funkcjonalność urządzenia.
Twórcą prototypu peryskopu, polemoskopu, był gdański astronom Jan Heweliusz, który skonstruował go w 1637 roku. Chociaż historia byłaby może nieco ciekawsza, gdy rację miał Marek Grechuta, który w piosence „Muza pomyślności” śpiewał, że peryskop powstał w ten sposób:
Pewien artysta, muzyk pianista
sztuce swej bez reszty oddany
grywał do tańca pewnej tancerce
siedząc w orkiestronie schowany
nie widział skoków, ni piruetów
kroków na czubkach palców
słyszał leciutki tupot po scenie
a potem burzę oklasków
Jak wiele zdziała uczucie
pokona przeszkód, przeszkód sto
przez takie dziwne losu zrządzenie
wymyślił światu peryskop
(…)
No dobrze, ale co z tym wszystkim wspólnego miał Rudolf Gundlach, który uczynił życie czołgistów łatwiejszym i bezpieczniejszym? Ten major broni pancernych Wojska Polskiego, urodzony w 1892 r., inżynier, konstruktor broni pancernej, stworzył peryskop obracalny Gundlacha. Niestety, na zachodzie częściej znany pod nazwą stosowaną przez brytyjskie wojsko: Vickers Tank Periscope MK.IV.
Jego wynalazek był rewolucyjny. To było pierwsze urządzenie, które umożliwiało obserwację w zakresie 360° bez odwracania głowy czy zmiany pozycji obserwatora. To wszystko dzięki dodatkowej przystawce pryzmatycznej. Patent na niego został uzyskany w 1936 r., chętni mogą zobaczyć go tutaj.
Pierwszy raz wykorzystano go w czołgu 7ZTP rodzimej produkcji. Z resztą Gundlach był jednym z jego współtwórców.
Wielki wynalazek
Sam czołg był ciekawym osiągnięciem. Lekki, siedmiotonowy, najlepszy polski wóz bojowy kampanii 1939 r. Chociaż niepozbawiony wad, to był wyposażony w kilka innowacyjnych rozwiązań. M.in. właśnie peryskop Gundlacha. Czołgi innych armii miały zwykłe peryskopy i wycięte w pancerzu szczeliny przez które załoga mogła obserwować otoczenie.
Efekt był taki, że nie dość, że niewiele można było zobaczyć, to często przez nie dostawały się śmiercionośne kule.
W ramach umowy Polsko-Brytyjskiej o współpracy wojskowej tuż przed wybuchem II WŚ patent na peryskop został sprzedany brytyjskiej firmie Vickers-Armstrong.
Za jedną złotówkę
Był produkowany jako Vickers Tank Periscope MK.IV i znalazł zastosowanie w takich czołgach jak Crusader, Churchill, Valentine, Cromwell i w amerykańskim Shermanie. Po tym jak Polska przegrała wojnę do technologii dorwali się także m.in. Rosjanie (zastosowanie w czołgach T-34 i T-70 i Niemcy (pojazdy Wermachtu).
Technologia Gundlacha była używana w pojazdach pancernych przez ponad 50 lat po II WŚ, właściwie niezmieniona. Jeśli jest już zastępowany, to elektronicznymi rozwiązaniami.
Burzliwe losy Gundlacha
Po przegranej kampanii wrześniowej w 1939 r. Gundlach znalazł się wśród setek tysięcy polskich żołnierzy, inżynierów, naukowców, którzy uciekli do Francji przez Rumunię. We Francji pracował dla Biura Wojennego Przemysłu przy Ministerstwie Przemysłu polskiego rządu na wygnaniu. Niestety po upadku Francji nie mógł uciec wraz z innymi do Wielkiej Brytanii z powodu kłopotów ze zdrowiem i pozostał w okupowanej Francji.
Po II Wojnie Światowej i długim procesie sądowym, który zakończył się w 1947 roku, dostał sporej wielkości odszkodowanie za wykorzystanie patentu na swój peryskop od niektórych producentów. Wynosiło ono 84 mln franków, ale po odliczeniu kosztów sądowych, honorariów prawników i innych należności dostał znacznie mniej. Pieniądze pozwoliły mu na zakup farmy pod Paryżem, gdzie osiadł i żył do śmierci w 1957 r.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o zapomnianych polskich geniuszach więcej możecie poczytać o Henryku Magnuskim – twórcy Walkie-Talkie. Albo sprawdzić nasz pierwszy materiał, Stworzyli kamerę, łódź podwodną i zmieniali losy świata. 7 nieznanych, ale genialnych polskich wynalazców, który dał początek naszemu cyklowi.