Byli gigantem i obracali milionami. Dziś są na tak głębokim dnie, że od spodu już nie ma kto zapukać. Z pomocą miał przyjść zagraniczny inwestor, ale z pozycji lidera rynku sprzed 4 lat zostały tylko długi. Mowa o Gruperze, jednym z popularniejszych serwisów zakupów grupowych w Polsce.
Rok 2011 był okrzyknięty rokiem serwisów zakupów grupowych. Po sukcesie i wielkiej fascynacji ofertą Groupona w Polsce, zaczęły powstawać lokalne odpowiedniki. Agora założyła Happyday, Allegro Citeam. Pierwsza czwórka serwisów miała ponad 8,3 mln klientów. Jednak zdecydowanie największym polskim serwisem tego typu był Gruper. Dziś firma jest w bardzo poważnych tarapatach.
Ze szczytu na dno
Jak podaje Forsal.pl, portal nie zapłacił do tej pory wielu firmom za sprzedane towary. Przedsiębiorcy nie mogąc dojść swoich praw składają cywilne pozwy i zawiadomienia na policję. Do tej pory nielicznym udało się odzyskać część należnych im pieniędzy.
Jak szacuje portal, zadłużenie spółki może przekraczać 1,5 mln zł. Jakie są przyczyny aż tak spektakularnego upadku? O problemach tego typu przedsięwzięć opowiada Michał Pałkowski, który zarządza Fundacją Wspierania Przedsiębiorczości Startup Support.
Serwisowi udało się porozmawiać z pracownikami firmy. Relacjonują oni, że od kilku dni mają odcięte służbowe telefony. Jak mówi jeden z nich, być może to i lepiej, bo i tak starali się ich nie odbierać. Nie wiedzieli, co mówić rozwścieczonym kontrahentom, którzy domagali się swoich pieniędzy. - Wszyscy dzwonili z tym samym pytaniem - kiedy zapłacicie? A my nie jesteśmy w stanie nic powiedzieć. Dział rozliczeń nie odpisuje na monity zrozpaczonych ludzi.
Biuro firmy przeniesiono do prywatnego mieszkania, którego adresu nie znam - komentuje dla Forsalu anonimowo jeden z pracowników.
Kryzys w branży zakupów grupowych przyszedł wraz z ich zwiększoną popularnością. Problemów było kilka. Po pierwsze, usługodawcy skarżyli się na to, że serwisy żądają zbyt dużych marż i to im się po prostu nie opłaca.
Nie byłoby to problemem, gdyby zakupy grupowe spełniały faktycznie pokładane w nich nadzieje - klient raz przyjdzie, skorzysta z usługi i zapłaci taniej, a potem zachęcony wysoką jakością będzie wracał. Nic z tego, w znacznej większości przypadków klienci szli za kolejnymi promocjami. Niska opłacalność takiego biznesu powodowała, że przedsiębiorcy zaczęli obniżać jakość świadczonych usług, na co zaczęli uskarżać się klienci.
W pewnym momencie w serwis zainwestował Calin Fusu, jeden z najbogatszych Rumunów. Przez chwilę było dobrze, ale ostateczny efekt jest taki, że w lipcu Grupera, przy asyście policji, wyrzucono z warszawskiej siedziby. Fusu kazał swoim podwładnym dalej pracować, jednak tym razem, jako Kolektiva, należąca do jego grupy Zumzi.
Przede wszystkim trzeba zacząć o tego, że w ten sposób najczęściej kończą formaty kopiowane jeden do jednego z za granicy. Na początku wygląda to bardzo dobrze, wszystko świetnie funkcjonuje, ale poza skopiowaniem pierwotnego pomysłu nie idą kolejne kroki, które amerykański pierwowzór wykonuje dostosowując swoją działalność do zmieniającej się rzeczywistości. Tymczasem polski przedsiębiorca często tego nie robi, nie śledzi ani pierwowzoru ani rynkowych zmian
Nie można też pominąć faktu, że konkurencja była bardzo duża, a i usługodawcy w pewnym momencie przestali być zadowoleni ze współpracy. Jej warunki przeważnie były niekorzystne, a niektórzy z partnerów popadali wręcz w tarapaty finansowe