Nie brak mu ani smykałki do interesów, ani szczęścia. Mariusz Świtalski wychowywał się w sierocińcach a w latach 80-tych został skazany za włamania. W latach 90-tych dorobił się biznesowego imperium. Jednak choć stworzone przez niego marki takie jak Biedronka czy Żabka rosną w siłę, wydaje się, że szczęście odwróciło się od Świtalskiego. Jego nowy biznes - Czerwona Torebka, przynosi straty a ceny akcji firmy szybują w dół.
Świtalski przygodę z biznesem zaczynał jeszcze w latach 80tych. Handlował czym się dało, by w końcu postawić na kawę a następnie sprzęt komputerowy. Szło mu na tyle dobrze, że gdy podczas transformacji, co zaradniejsi zabrali się za handel oparty na bazarowych szczękach, on już zarządzał Elektromisem, hurtownią sprzętu RTV i komputerów…a także piwa i spirytusu.
Król chodnikowego kapitalizmu
W dziesięć lat po wyroku skazującym go na 3,5 roku pozbawienia wolności za włamania, był na liście najbogatszych Polaków. A niedługo potem znów na sali rozpraw. Tym razem w związku z unikaniem podatków oraz cła. Świtalski nie był jednak oskarżony, gdyż formalnie w swojej firmie pracował wyłącznie jako szef straży pożarnej. Ot kapitalizm ery muzyki chodnikowej i prezydenckiej pomroczności jasnej.
Zamieszanie z Elektromisem zniechęciło Świtalskiego do mediów, choć sam swego czasu inwestował w prasę i radio. Był między innymi właścicielem tygodnika „Miliarder”, wydawanego przez jego firmę Bossmedia, pomagał również Jerzemu Urbanowi w założeniu tygodnika „Nie”. Nie zniechęcił się jednak do biznesu i Elektromis przekształcił w Eurocash, sieć hurtowni spożywczych, która jest obecnie na krajowym podwórku jednym z największych graczy w swojej branży.
Król dyskontów
W połowie lat 90-tych Świtalski sprzedał Eurocash. Nabywcą był nie kto inny jak portugalska spółka Jeronimo Martins, obecnie również właściciel Biedronki. Po hurtowniach przyszedł czas na tworzenie sieci dyskontów, wówczas nowego formatu sklepów na polskim rynku. Pretensjonalne nazwy, Miliarder i Bossmedia, bardziej adekwatne dla discopolowego studia nagraniowego niż ogólnopolskiego biznesu odeszły do lamusa. Przyszedł czas na sympatycznie brzmiącą Biedronkę.
W 1998, w trzy lata od założenia Biedronki, sieć miała już ćwierć tysiąca sklepów wyróżniających się nie tylko niskimi cenami i markami własnymi, ale też żółtymi fasadami jaskrawo odcinającymi się od szarzyzny polskich blokowisk. Choć sieć dyskontów rosła błyskawicznie, Świtalski miał już oko na kolejny format sklepów. Sprzedał Biedronkę Portugalczykom i założył Żabkę, sieć sklepów spożywczych typu convenience, podobną do amerykańskiego Seven Eleven czy brytyjskiego WH Smith.
Jak wcześniej w przypadku Eurocash i Biedronki, Żabkę Świtalski też sprzedał. Tym razem nie Portugalczykom ale naszym sąsiadom z południa. Po rozbudowaniu sieci do ponad 1700 sklepów, Żabkę w 2007 roku nabył Penta Invstments, czesko-słowacki fundusz private equity zarejestrowany na Cyprze.
Król po wakacjach
Wypoczęty po kilkuletniej przerwie od biznesu, w 2011 Świtalski powrócił do tego na czym zna się najlepiej – do budowania sklepowych imperiów. Z tą różnicą, że tym razem się wyłożył.
Czerwona Torebka, sieć pasaży handlowo-usługowych, lokowanych w mniejszych miastach i podnajmowanych innych firmom. Do końca 2012 miało powstać 4500 pasaży. Obecnie jest ich mniej niż 100, a ich głównym najemcą jest Małpka Express, sklep typu convenience będący spółką córką Czerwonej Torebki. Pomysł by pasaże handlowe zapełnić również siecią sklepów pod szyldem Warzywniak (było na bogato, było światowo, teraz w marketingu Świtalskiego jest swojsko) zarzucono rok temu.
Pozycję czerwonej Torebki poprawiło trochę uruchomienie punktów odbioru produktów zamawianych za pośrednictwem sklepu internetowego Merlin, który od 2013 należy do Czerwonej Torebki. Innych pomysłów na Czerwoną Torebkę na razie brak. Co gorsza w zeszłym tygodniu firma dołączyła do mało chlubnego grona spółek groszowych, jako że kurs pojedynczej akcji firmy spadł do 99 groszy.
Królik z kapelusza
Co poszło nie tak? Analiza Konrada Bagińskiego na łamach magazynu magazynu „Franczyza & Biznes”, wskazuje na wysokie ceny najmu.
Niewykluczone też, że najzwyczajniej w świecie Świtalski przestrzelił z pomysłem biznesowym stawiając na format sklepów, których polscy konsumenci nie potrzebują.
Zeszły tydzień w Czerwonej Torebce upłynął jednak nie tylko pod znakiem największego spadku akcji firmy w historii, ale również wyboru nowego prezesa. Został nim Maciej Szturemski, 45-letni menadżer wcześniej związany między innymi prezes firmy Stovit, producenta dżemów i konfitur. Odkąd powstała Czerwona Torebka, zasiada w jej radzie nadzorczej. Czy uzdrowi najnowszą inicjatywę Światalskiego? Nie byłby to pierwszy zaskakujący zwrot akcji w spółkach prowadzonych przez polskiego króla sieciówek.
Przedstawiciele Czerwonej Torebki podkreślali, że stawiają na długofalową współpracę, lecz rotacja najemców była nadspodziewanie duża. I większość z nich narzekała właśnie na ceny lokali.