Artystyczna dusza, fascynacja podróżami i kulturą Dalekiego Wschodu raczej nie wskazywały na to, że Jędrzej zostanie potentatem w branży luksusowej galanterii. Dzięki sprytnemu zagraniu, jako student geografii zdobył paszport na początku lat 80. i zwiedził m.in. Indie i Tybet. To stamtąd przywiózł pierwsze skórzane torby i portfele, które błyskawicznie sprzedał z dużą marżą. Postanowił wykorzystać trend, założył więc firmę, którą nazwał swoim nazwiskiem: Wittchen.
Milioner z przypadku
Po niemal ćwierćwieczu "na swoim", Wittchen zatrudnia w chińskich i włoskich fabrykach blisko 1000 osób, a w Polsce – ponad 400. Pierwsza kolekcja skórzanych portfeli powstała w 1991 roku i rozeszła się lotem błyskawicy. Uzyskane środki Wittchen zainwestował w kolejne produkty, również odnosząc sukces. 10 lat później firma mogła przenieść się do nowej, podwarszawskiej siedziby o powierzchni 3 tys. metrów kwadratowych: z showroomem, firmowym sklepem oraz biurami.
Rok 2001 był dla przedsiębiorstwa ważny również dlatego, że firma rozpoczyna rozwój własnej sieci detalicznej. Pierwszy salon firmowy znajduje się w Warszawie przy ulicy Marszałkowskiej. 4 lata później rusza eksport do Rosji, na Ukrainę i Białoruś, a po dobrym przyjęciu kolekcji, Wittchen decyduje się na otwarcie pierwszych butików za granicą.
Do dziś przedsiębiorca zdążył otworzyć ponad 40 takich salonów poza granicami naszego kraju. Jak pokazuje życiorys biznesmena, podróże odegrały ogromną rolę w jego życiu. To właśnie w Tybecie, w okolicach Lhasy, zetknął się on z filozofią Tao, która obok konfucjanizmu i buddyzmu stanowi główny nurt tradycyjnej myśli starodawnych Chin.
Droga Tao
Co ciekawe, podstawowym pojęciem w taoizmie jest „wu wei”, co oznacza „niedziałanie”; chodzi o to, by pozwolić rzeczom istnieć zgodnie z naturą, zdarzenia mają biec tak, jak biec mają, bez ingerencji i narzucania czegokolwiek. Idea taoizmu przypadła Wittchenowi do gustu, ale zanim zaczął z niej korzystać w biznesie, przez rok próbował studiować chemię, aż w końcu trafił na wydział geografii.
Konieczność zdobywania środków na kolejne wyprawy w ramach „wyjazdów naukowych” wymusiła na młodym studencie podejmowanie zajęć zarobkowych. Później służba wojskowa i kolejne wyjazdy; dorabianie w biurze podróży, barach, w firmie handlowej.
Po tym, jak Wittchen z powodzeniem sprzedał przywiezione z Malezji skórzane portfele, nie było już odwrotu: kolejny wyjazd do Azji zaowocował powstaniem autorskiej kolekcji, firmowanej powszechnie dziś rozpoznawanym logiem Wittchena. Obco brzmiące nazwisko wykorzystywane było później przez handlarzy, którzy reklamowali kolejne kolekcje toreb i portfeli jako angielskie, włoskie i niemieckie. Wysoka cena, staranne wykonanie i prawdziwa skóra pozwoliły firmie wejść w segment dóbr luksusowych.
Czy w erze tak silnego nacisku na proaktywność i wychodzenie na przeciw swojemu losowi, podejście Wittchena może się opłacać?
Sukces chłodnej głowy
10 lat temu przedsiębiorca znajdował się na 139 miejscu na „Liście Najbogatszych tygodnika Wprost”, a jego majątek wyceniano na 55 milionów złotych. W późniejszych latach w rankingu już się nie pojawiał, ale z powodzeniem można założyć, że nie narzeka na swój los. Biznes nieustannie się rozrasta - poza galanterią skórzaną, ma dziś w asortymencie także krawaty, apaszki, szale, parasole i inne dodatki.
Wraz z kilkoma kolegami, założył jakiś czas temu fundusz inwestycyjny Business Angel Seedfund, wchodząc tym samym w ekosystem startupów. Jedną z pierwszych inwestycji, do tego zakończonych sukcesem, była ta w SkyCash - system do przeprowadzania mobilnych transakcji.
Reklama.
Udostępnij: 1
Jędrzej Wittchen, założyciel i szef firmy
Dla żeglarza liczy się to, że płynie, a nie port, do którego zawinie. Moim celem w życiu była droga do celu, a nie on sam. Może dla kogoś to banał, ale… Nawet budując firmę, nie sądziłem, że stanie się tym, czym jest dzisiaj. Radowało mnie samo tworzenie. Nie wybiegałem myślami na lata wprzód, malując w wyobraźni wizję znanej międzynarodowej firmy i znanej marki. To przyszło z czasem.Czytaj więcej