Mało brakowało, by Tomasz Zabokolicki został komandosem i skakał ze spadochronem w czerwonym berecie. Ogłoszenie stanu wojennego spowodowało jednak, że jego losy potoczyły się inaczej. Gdyby wtedy podjął inną decyzję dziś nie byłoby jednej z najbardziej innowacyjnych i najprężniej rozwijających się firm na polskim rynku - bydgoskiej Pesy.
O Pesie słyszał chyba każdy z nas. I dobrze, bo jest to jedna z tych firm, z których możemy być dumni. Nie dość, że odmieniają polski transport, to jeszcze podbijają świat swoimi produktami. Rok temu firma została wyróżniona prestiżową nagrodą ekonomiczną "Financial Times" w kategorii "przedsiębiorczość". Pesa była pierwszą w historii firmą z Europy Środkowo-Wschodniej, która dostała to wyróżnienie, a po drodze pokonała takie amerykańskie giganty jak Twitter, Airbnb, czy Continental Resources - koncern naftowy.
Oprócz nagród zakład z Bydgoszczy może pochwalić się czymś jeszcze ważniejszym - kontraktami. W 2012 r. udało im się podpisać kontrakt z niemieckim Deutsche Bahn o wartości 5 mld zł na dostawę 470 nowych pociągów. Pomimo konkurencji potężnego Siemensa, czy protestów niemieckich robotników. Poza Polską i Niemcami ich pociągi i tramwaje jeżdżą m.in. w Czechach, na Ukrainie i Białorusi oraz we Włoszech.
Ostatnie lata nie zapowiadały jednak tak wielkiego sukcesu. Początki firmy sięgają 1851 r. kiedy powstał zakład "Warsztat Naprawczy Kolei Wschodniej". Zakład z czasem się rozwijał i przetrwał nawet wojnę, podczas której naprawiano w nim parowozy i wagony towarowe dla Niemców. W 1984 r. zmieniono nazwę na PKP Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego im. Obrońców Bydgoszczy. Jednak po zmianie systemu z zakładami było tak źle, że ze względu na złą kondycję finansową były one przeznaczone do likwidacji. Ostatecznie zostały wpisane do programu narodowych funduszy inwestycyjnych. Sytuacja jednak nie była najlepsza, firma stała wręcz na krawędzi bankructwa.
Wtedy rękawy zakasał Tomasz Zabokolicki, który wbydgoskich zakładach rozpoczął pracę w 1983 r. - w dwa lata od ukończenia studiów ekonomicznych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Miał wtedy 25 lat.
Początkowo był szeregowym pracownikiem firmy, ale dosyć szybko awansował na stanowisko specjalisty, a później głównego specjalisty ds. ekonomicznych. Od 1997 r. jest członkiem zarządu, a rok później został wybrany na stanowisko prezesa - dyrektora generalnego. W 2001 r. Zabokolicki wraz z dwoma kolegami założył spółkę menadżerską, która odkupiła od państwa udziały w zakładzie. Wzięli kredyt pod zastaw swoich prywatnych majątków - domów i samochodów. W tym samym roku doszło do ostatniej zmiany nazwy, których w historii Pesy było kilkanaście. Zniknął człon określający zakład jako miejsce naprawy, bo postawiono na produkcję własnych pojazdów.
Od tamtego czasu firma pod przewodnictwem Zabokolickiego wygrała wiele zyskownych kontraktów na dostawę taboru, a Sam Zaboklicki wzbogacił się znacznie bardziej niż gdyby został komandosem.
Dziś jego majątek szacuje się na ponad 130 milionów złotych, Pesa natomiast wyceniana jest na 2 mld zł. Skąd ten sukces? Zaboklicki mówi, że główną składową sukcesu Pesy jest innowacyjność:
- Innowacyjność, to jeden z podstawowych warunków rozwoju firmy, a co za tym idzie jej rynkowej pozycji. Innowacyjność determinuje konkurencyjność – tak przedsiębiorstwa, jako całości, jak i jego produktów. To dlatego PESA od lat nie szczędzi środków na rozwój. Dość powiedzieć, że mamy największy w kraju w naszej branży, liczący bisko 150 inżynierów-konstruktorów, Dział Badań i Rozwoju, a jednocześnie współpracujemy z wieloma uczelniami i instytutami. Najściślej z bydgoskim Uniwersytetem Technologiczno – Przyrodniczym, z którym obecnie budujemy wspólne laboratorium badawcze – tak Tomasz Zaboklikci odpowiadał na to pytanie w jednym z wywiadów.