
Właściciel trzeciej co do wielkości fortuny w Stanach Zjednoczonych. Wspólnik Rockefellera. Nazywany „człowiekiem, który oświetlił Amerykę” . Autor 22 patentów. O jego ofiarności krążyły legendy. Pierwszym człowiek na kontynencie amerykańskim odznaczony przez papieża Komandorią Krzyża Orderu Świętego Sylwestra. Oto Erazm Jerzmanowski, fundator „polskiego Nobla”, który stanowił równowartość 12 kg złota według przedwojennego kursu.
REKLAMA
Legenda
Jego losy to gotowy scenariusz filmowy. To opowieść o człowieku, który rzucał wyzwania przeznaczeniu i wygrywał za każdym razem. Pasjonat, biznesmen, który dorobił się olbrzymiego majątku w Stanach Zjednoczonych. Zastosowana przez niego innowacyjna technologia pozyskiwania gazu doprowadziła do spadku kosztów jego produkcji o 15 procent, a jemu przyniosła fortunę.
Jego losy to gotowy scenariusz filmowy. To opowieść o człowieku, który rzucał wyzwania przeznaczeniu i wygrywał za każdym razem. Pasjonat, biznesmen, który dorobił się olbrzymiego majątku w Stanach Zjednoczonych. Zastosowana przez niego innowacyjna technologia pozyskiwania gazu doprowadziła do spadku kosztów jego produkcji o 15 procent, a jemu przyniosła fortunę.
Jest współtwórcą Miejskiej Kompanii Gazowej w Nowym Jorku, którą założył wspólnie z Williamem Rockefellerem. Na jej czele stał przez niemal 13 lat. Nigdy nie zapomniał o rodakach. Wspierał ich hojnie, a o jego ofiarności krążyły legendy. W testamencie nakazał utworzenie fundacji. Jej majątek szacowany był wówczas na 365 kg złota. Był to rok 1915.
Typowy ziemianin
Urodził się w ziemiańskiej rodzinie. Jak na ówczesne warunki, byli uważani za ubogich. Nie na tyle jednak, żeby nie było stać familii na opłacenie szkoły w Warszawie, a potem Instytutu Politechnicznego w Puławach. W młodym studencie szybko odzywają się patriotyczne uczucia. Z ławy uczelni staje z bronią w ręku u boku generała Mariana Langiewicza. Walczy w powstaniu styczniowym. Internowany w Galicji, trafia do twierdzy w Ołomuńcu. Władze nie chcą go w Polsce. Zmuszają do emigracji. Po krótkim zastanowieniu wybiera ówczesną mekkę Polaków - Paryż.
Urodził się w ziemiańskiej rodzinie. Jak na ówczesne warunki, byli uważani za ubogich. Nie na tyle jednak, żeby nie było stać familii na opłacenie szkoły w Warszawie, a potem Instytutu Politechnicznego w Puławach. W młodym studencie szybko odzywają się patriotyczne uczucia. Z ławy uczelni staje z bronią w ręku u boku generała Mariana Langiewicza. Walczy w powstaniu styczniowym. Internowany w Galicji, trafia do twierdzy w Ołomuńcu. Władze nie chcą go w Polsce. Zmuszają do emigracji. Po krótkim zastanowieniu wybiera ówczesną mekkę Polaków - Paryż.
Tu odzywają się w nim rodzinne geny. Zapisuje się do Szkoły Wyższej Polskiej na Montparnasse, ale szybko, idąc śladem stryjecznego dziadka generała, do Szkole Inżynierii i Artylerii Wojskowej w Metz. Chce wyrównać swoje rachunki z prusakami. W 1870 walczył jako oficer w wojnie francusko-pruskiej. Odznaczony Krzyżem Legii Honorowej.
Nowe obywatelstwo
Już jako cywil, podejmuję pracę w firmie Jessie de Moteya, zajmującej się eksploatacją gazu ziemnego. Doceniają go błyskawicznie. Jest młody, przedsiębiorczy, zasypuje przełożonych pomysłami. Wysyłają go do USA. Podczas podróży rodzi się nowa myśl. – Pragnąłem fortuny, bo czułem, że to jest potęga, której nam potrzeba, jeżeli istotnie przewodniczy nam zamiar odbudowania Polski – mówił wiele lat później, podczas nowojorskich obchodów 24. rocznicy powstania styczniowego.
Już jako cywil, podejmuję pracę w firmie Jessie de Moteya, zajmującej się eksploatacją gazu ziemnego. Doceniają go błyskawicznie. Jest młody, przedsiębiorczy, zasypuje przełożonych pomysłami. Wysyłają go do USA. Podczas podróży rodzi się nowa myśl. – Pragnąłem fortuny, bo czułem, że to jest potęga, której nam potrzeba, jeżeli istotnie przewodniczy nam zamiar odbudowania Polski – mówił wiele lat później, podczas nowojorskich obchodów 24. rocznicy powstania styczniowego.
W Stanach aklimatyzuje się błyskawicznie. W odróżnieniu od większości ówczesnych Polaków emigrantów, nie tylko ma wykształcenie, ale mówi kilkoma językami. Jego maniery, obycie, dżentelmeński sznyt wyniesiony z ziemiańskiej rodziny, urzekają amerykankę niemieckiego pochodzenia Annę Koester. Na co dzień rozmawiają po angielsku, kłócą się po niemiecku, ale są szczęśliwi. W 1879 roku Erazm dostaje obywatelstwo. Jak przystało na Amerykanina, chce zdobyć fortunę.
Fortuna za gaz
Pracuje jako inżynier, ale prowadzi również własne prace badawcze. Skupia się na zastosowaniach gazu do oświetlenia ulic. Już wkrótce może się pochwalić 22 patentami w tej dziedzinie. Do Polaka uśmiecha się koniunktura, związana z końcem wojny secesyjnej. Opracowana przez niego metoda doprowadziła do spadku kosztów otrzymywania gazu służącego do oświetlenia ulic o 15 procent.
Pracuje jako inżynier, ale prowadzi również własne prace badawcze. Skupia się na zastosowaniach gazu do oświetlenia ulic. Już wkrótce może się pochwalić 22 patentami w tej dziedzinie. Do Polaka uśmiecha się koniunktura, związana z końcem wojny secesyjnej. Opracowana przez niego metoda doprowadziła do spadku kosztów otrzymywania gazu służącego do oświetlenia ulic o 15 procent.
To daje mu pierwsze pieniądze, którymi potrafi zarządzać. Potem szybko dorabia się fortuny, powstają kolejne filie oraz zależne od siebie kompanie - m.in. w Chicago, Baltimore, Detroit, Indianapolis, Lafayette i Albany. Jest trzecim najbogatszym człowiekiem w Stanach.
Polski baron
Ówczesna prasa zaczyna go tytułować „polskim baronem”. Trafia na okładki gazet. Nie zapomina jednak o rodach, którym się nie powiodło. Pomaga tym w ojczyźnie i w nowym kraju, którego ma od niedawna obywatelstwo.
Ówczesna prasa zaczyna go tytułować „polskim baronem”. Trafia na okładki gazet. Nie zapomina jednak o rodach, którym się nie powiodło. Pomaga tym w ojczyźnie i w nowym kraju, którego ma od niedawna obywatelstwo.
Od 1886 roku stał na czele utworzonego przez niego Komitetu Centralnego Dobroczynności, którego działalność w dużej mierze finansował. W 1890 roku wszedł w skład zarządu Muzeum Narodowego w Rappersvillu. Jest przyjacielem św. Brata Alberta, papież odznacza go Komandorią Krzyżem Orderu świętego Sylwestra za działalność charytatywną. Jest pierwszym człowiekiem na ziemi amerykańskiej, do którego trafia ta nagroda.
Polski Nobel
Jest hojny. Już wkrótce na jego temat układają w Stanach wiersze, pomimo tego, że przestrzega przed emigracją, zwłaszcza osoby nie posiadającego odpowiedniego wykształcenia oraz nie znające języka angielskiego.
Jest hojny. Już wkrótce na jego temat układają w Stanach wiersze, pomimo tego, że przestrzega przed emigracją, zwłaszcza osoby nie posiadającego odpowiedniego wykształcenia oraz nie znające języka angielskiego.
Jego serce jest jednak w Polsce. Rzuca wszystko i wraca do ojczyzny. Osiedla się w Galicji. Wspomagał chłopów, niektórym kupował ziemię, innym pomagał w budowie gospodarstw. Jest fundatorem wawelskich witraży autorstwa Mehoffera. Wspiera Bank Ziemskie w Poznaniu, Kasy im. Mianowskiego i ochronki imienia jego rodziców w Warszawie, gimnazjum w Cieszynie, szkoły w Białej, Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Uczestników Powstania 1863 roku.
W testamencie nakazuje nakazuje utworzyć fundację. To tak zwany „polski Nobel”. Zapisuje na ten cel równowartość 365 kg złota. Przyznawanie nagrody wznowiono w 2009 roku; jej wartość to 100 000 złotych ze środków samorządu województwa małopolskiego. Został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, w grobowcu zaprojektowanym przez znakomitego rzeźbiarza Wacława Szymanowskiego.
Napisz do autora: dariusz.rembelski@innpoland.pl
