
Reklama.
Póki co samolot kosztuje ponad 100 mln dolarów. Jednak Over zapewnia, że wraz ze zwiększeniem skali produkcji cena będzie spadać. Dziś samolotami dysponuje już lotnictwo Korpusu Marines. W 2017 roku samoloty te zostaną dostarczone do Izraela, Norwegii i Japonii. Rok później Lockheed zrealizuje zamówienie Brytyjczyków a w 2020 będą je mieć Turcy. Do tego czasu cena zmniejszy się poniżej 80 mln dolarów.
Przez najbliższych 8 lat polskie siły powietrzne nie będą kupować nowych myśliwców, ale program produkcji i sprzedaży F-35 oszacowany jest na kilkadziesiąt lat. - Kiedy pańskie wnuki będą dorastać, F-35 będzie wciąż latał. Bo takiego skoku technologicznego dokonaliśmy - mówi Over. Słowa grubej ryby z Lokheed Martin dowodzą, że Amerykanie są nadal zainteresowani biznesem w Polsce. F-35 miałyby zastąpić wysłużone Su-22 oraz Mig-29. Kiedy wiosną tego roku spekulowano o zakupie myśliwca wielozadaniowego publicysta magazynu "Polska Zbrojna" Tadeusz Wróbel przewidywał, że Polska mogłaby kupić kupić co najmniej cztery eskadry, czyli ponad 60-siąt maszyn.
Mity i legendy
Czym jest F- 35? Koncern i amerykański rząd wydały na jego przygotowanie 400 miliardów dolarów. Zapewniają, że to najnowocześniejszy myśliwiec wielozadaniowy świata. W odróżnieniu od konkurencyjnych projektów rosyjskich czy chińskich, jest już w pełni przetestowany i gotowy do walki.
Czym jest F- 35? Koncern i amerykański rząd wydały na jego przygotowanie 400 miliardów dolarów. Zapewniają, że to najnowocześniejszy myśliwiec wielozadaniowy świata. W odróżnieniu od konkurencyjnych projektów rosyjskich czy chińskich, jest już w pełni przetestowany i gotowy do walki.
Dzięki uzbrojeniu schowanemu w kadłubie samolot leci szybko nie tracąc na oporze powietrza. Udoskonalono technologię stealth - pochowano wszelkie wystające elementy, które dawały odbicie radarom, nawet nity i łączenia poszycia są wygładzone i pokryte gładką skórką powłoki pochłaniającej promieniowanie radarowe.
Fakty i mity
W mediach i internecie narosło już wiele mitów o F35. W tej wojnie opinii ściera się ruska propaganda i amerykańskie przechwałki. Podobno przegrał walkę manewrową z F16, i przegrałby ze starymi Migami, nie lata w deszczu, a wersja bez pokładowego działka to dziadostwo - po wypstrykaniu się z rakiet, bezbronny samolot będzie musiał uciekać z pola walki.
W mediach i internecie narosło już wiele mitów o F35. W tej wojnie opinii ściera się ruska propaganda i amerykańskie przechwałki. Podobno przegrał walkę manewrową z F16, i przegrałby ze starymi Migami, nie lata w deszczu, a wersja bez pokładowego działka to dziadostwo - po wypstrykaniu się z rakiet, bezbronny samolot będzie musiał uciekać z pola walki.
Kiedy spytałem o to Billie’ego Flynna, pilota testowego F35, ten parsknął śmiechem wylewając Cisowiankę na podłogę w Mariottcie. – Co? Działko w F35? Tak, są prace nad taką wersją, ale dla mnie nie ma to sensu - mówi. - OK, postaram się mówić prosto. Lecę szybko, jestem niewidzialny dla radarów. Z wielu kilometrów widzę czy faceci na podwórku mają w rękach karabiny czy grabie. Mam rakiety i bomby, którymi niezauważony niszczę odległe cele. Po co mam zbliżać się do wroga żeby strzelać do niego z armaty. Widząc mnie, też będzie strzelał. Jeszcze trafi, a to maszyna za sto milionów dolarów - mówi Flynn.
Pilot F-35 zaprzecza temu, co napisał kilka miesięcy temu jeden z amerykańskich dziennikarzy, że maszyna przegrała walkę manewrową z F-16. Podobnie jak historia o deszczu, to sensacyjny tekst napisany pod kliki, komentują w Lockheed Martin.
– Porównywano manewry obu maszyn. Ale to nie była walka. Oba samoloty latają inaczej i są stworzone do czego innego - opowiada Flynn. - F-16 to jest narowiste Ferrari, napastnik, wściekły byk, fundujący przeciążenia do 9g, Pilot musi umieć nad tym zapanować i jeszcze walczyć. W F-35 stery w większym stopniu kontroluje komputer. Zadaniem pilota jest skupić się się walce, systemach radarowych i przejęciu władzy nad polem walki - opowiada.
Wojna z iPada
Choć wielu pilotów żałuje, dobiega końca romantyczna epoka powietrznych pojedynków dobrych facetów ze złymi. Pilot F-35 popełniłby błąd dopuszczając do takiego starcia. Zanim wróg go zauważy, pośle mu rakietę.
Choć wielu pilotów żałuje, dobiega końca romantyczna epoka powietrznych pojedynków dobrych facetów ze złymi. Pilot F-35 popełniłby błąd dopuszczając do takiego starcia. Zanim wróg go zauważy, pośle mu rakietę.
Potwierdzam to osobiście wsiadając o symulatora lotu F-35. Pilot ma przed sobą "dwa iPady", gdzie klikając w ekran lub przyciski na dźwigni ciągu i joysticka sterowania wybiera broń i steruje systemami radarowymi. Informacje o parametrach lotów wyświetlają się bezpośrednio na goglach hełmu, jak u Tony'ego Starka, czyli słynnego IronMana. Pilot komunikuje się z maszyną podobnym systemem głosowym jak Siri z iPhona. Kilku pilotów lecących na misje może się wymieniać danymi o napotkanych zagrożeniach. Mało tego, do towarzystwa mogą wziąć sobie stado dronów, którymi sami poszczują przeciwnika, na którego szkoda będzie większej rakiety.
Startuję z bazy w Teksasie i… - Proszę już puścić joystick sterownia, samolot leci sam - powtarza mój instruktor. Kiedy w polu widzenia pojawiają się dwa samoloty wroga, pokazuje mi jak niszczyć je kilkoma kliknięciami. Lądowanie jak po sznurku. To wszystko. Żegnaj Top Gun.