- Może dziś nie będziecie zainteresowani, ale chcemy zaprezentować możliwości naszego samolotu oficjelom, dziennikarzom i opinii publicznej - mówi naTemat Steve Over, dyrektor ds. rozwoju międzynarodowego programu F-35. Lockheed Martin Aeronautics rozpoczęło kuszenie MON pokazując w Warszawie filmy i prezentacje. Najnowocześniejszy myśliwiec świata jest gotowy do walki.
Póki co samolot kosztuje ponad 100 mln dolarów. Jednak Over zapewnia, że wraz ze zwiększeniem skali produkcji cena będzie spadać. Dziś samolotami dysponuje już lotnictwo Korpusu Marines. W 2017 roku samoloty te zostaną dostarczone do Izraela, Norwegii i Japonii. Rok później Lockheed zrealizuje zamówienie Brytyjczyków a w 2020 będą je mieć Turcy. Do tego czasu cena zmniejszy się poniżej 80 mln dolarów.
Przez najbliższych 8 lat polskie siły powietrzne nie będą kupować nowych myśliwców, ale program produkcji i sprzedaży F-35 oszacowany jest na kilkadziesiąt lat. - Kiedy pańskie wnuki będą dorastać, F-35 będzie wciąż latał. Bo takiego skoku technologicznego dokonaliśmy - mówi Over. Słowa grubej ryby z Lokheed Martin dowodzą, że Amerykanie są nadal zainteresowani biznesem w Polsce. F-35 miałyby zastąpić wysłużone Su-22 oraz Mig-29. Kiedy wiosną tego roku spekulowano o zakupie myśliwca wielozadaniowego publicysta magazynu "Polska Zbrojna" Tadeusz Wróbel przewidywał, że Polska mogłaby kupić kupić co najmniej cztery eskadry, czyli ponad 60-siąt maszyn.
Mity i legendy
Czym jest F- 35? Koncern i amerykański rząd wydały na jego przygotowanie 400 miliardów dolarów. Zapewniają, że to najnowocześniejszy myśliwiec wielozadaniowy świata. W odróżnieniu od konkurencyjnych projektów rosyjskich czy chińskich, jest już w pełni przetestowany i gotowy do walki.
Dzięki uzbrojeniu schowanemu w kadłubie samolot leci szybko nie tracąc na oporze powietrza. Udoskonalono technologię stealth - pochowano wszelkie wystające elementy, które dawały odbicie radarom, nawet nity i łączenia poszycia są wygładzone i pokryte gładką skórką powłoki pochłaniającej promieniowanie radarowe.
Fakty i mity
W mediach i internecie narosło już wiele mitów o F35. W tej wojnie opinii ściera się ruska propaganda i amerykańskie przechwałki. Podobno przegrał walkę manewrową z F16, i przegrałby ze starymi Migami, nie lata w deszczu, a wersja bez pokładowego działka to dziadostwo - po wypstrykaniu się z rakiet, bezbronny samolot będzie musiał uciekać z pola walki.
Kiedy spytałem o to Billie’ego Flynna, pilota testowego F35, ten parsknął śmiechem wylewając Cisowiankę na podłogę w Mariottcie. – Co? Działko w F35? Tak, są prace nad taką wersją, ale dla mnie nie ma to sensu - mówi. - OK, postaram się mówić prosto. Lecę szybko, jestem niewidzialny dla radarów. Z wielu kilometrów widzę czy faceci na podwórku mają w rękach karabiny czy grabie. Mam rakiety i bomby, którymi niezauważony niszczę odległe cele. Po co mam zbliżać się do wroga żeby strzelać do niego z armaty. Widząc mnie, też będzie strzelał. Jeszcze trafi, a to maszyna za sto milionów dolarów - mówi Flynn.
Pilot F-35 zaprzecza temu, co napisał kilka miesięcy temu jeden z amerykańskich dziennikarzy, że maszyna przegrała walkę manewrową z F-16. Podobnie jak historia o deszczu, to sensacyjny tekst napisany pod kliki, komentują w Lockheed Martin.
– Porównywano manewry obu maszyn. Ale to nie była walka. Oba samoloty latają inaczej i są stworzone do czego innego - opowiada Flynn. - F-16 to jest narowiste Ferrari, napastnik, wściekły byk, fundujący przeciążenia do 9g, Pilot musi umieć nad tym zapanować i jeszcze walczyć. W F-35 stery w większym stopniu kontroluje komputer. Zadaniem pilota jest skupić się się walce, systemach radarowych i przejęciu władzy nad polem walki - opowiada.
Wojna z iPada
Choć wielu pilotów żałuje, dobiega końca romantyczna epoka powietrznych pojedynków dobrych facetów ze złymi. Pilot F-35 popełniłby błąd dopuszczając do takiego starcia. Zanim wróg go zauważy, pośle mu rakietę.
Potwierdzam to osobiście wsiadając o symulatora lotu F-35. Pilot ma przed sobą "dwa iPady", gdzie klikając w ekran lub przyciski na dźwigni ciągu i joysticka sterowania wybiera broń i steruje systemami radarowymi. Informacje o parametrach lotów wyświetlają się bezpośrednio na goglach hełmu, jak u Tony'ego Starka, czyli słynnego IronMana. Pilot komunikuje się z maszyną podobnym systemem głosowym jak Siri z iPhona. Kilku pilotów lecących na misje może się wymieniać danymi o napotkanych zagrożeniach. Mało tego, do towarzystwa mogą wziąć sobie stado dronów, którymi sami poszczują przeciwnika, na którego szkoda będzie większej rakiety.
Startuję z bazy w Teksasie i… - Proszę już puścić joystick sterownia, samolot leci sam - powtarza mój instruktor. Kiedy w polu widzenia pojawiają się dwa samoloty wroga, pokazuje mi jak niszczyć je kilkoma kliknięciami. Lądowanie jak po sznurku. To wszystko. Żegnaj Top Gun.