O ile dyskusja na temat tego, czy roboty będą zmniejszać liczbę miejsc pracy, jest nadal otwarta, o tyle trudno nie zauważyć, iż technologia, na skalę nigdy wcześniej nie spotykaną, stwarza obszary, w których potrzeba nowego rodzaju specjalistów.
Popularyzacja smartfonów, a więc i dostępu do aplikacji internetowych i portali społecznościowych to jeden z czynników, który przyczynił się do powstania zapotrzebowania na ekspertów; nazwy ich stanowisk są dziś dla dziadków millenialsów, a pewnie także dla ich rodziców, zupełnie niezrozumiałe. Tym niemniej – generują dochody. Oto 5 najpopularniejszych z nich:
1. Specjalista ds. social media
W zeszłym tygodniu Facebook pochwalił się, że pierwszy raz w historii, jednego dnia, z portalu korzystało jednocześnie 1 miliard ludzi na świecie. To pokazuje, że niemal każdy, kto ma dziś dostęp do internetu, odwiedza ten serwis. Dziesiątki milionów ludzi robi to, ponieważ wszystkie liczące się badania i ekspertyzy jasno pokazują, iż "social media sprzedają".
W 2010 roku w Polsce powstała jedna z pierwszych agencji social media – Lubię to. Jej założyciel, Yuri Drabent, w rozmowie z Wysokimi Obcasami wspominał, że były to czasy pionierskie.
Nie minęło sporo czasu, a dziś niemal każda agencja marketingowa oferuje profesjonalne prowadzenie social mediów. Po okresie zatrudniania copywritera, grafika i marketingowca, skrystalizował się nowy zawód – specjalista ds. social media. Dziś media społecznościowe to kilkanaście portali – YouTube, Twitter, LinkedIn, Pinterest, Instagram – odwiedzanych przez setki milionów ludzi każdego dnia. Docieranie do nich z przekazem marketingowym firmy wymaga zrozumienia nie tylko odwiedzających dany serwis osób (niektóre mają bardziej formalny charakter, inne mniej, etc.), ale także dostosowania formatu komunikatu do odpowiedniego medium (Twitter to tylko 140 znaków, Pinterest – głównie treści graficzne, etc.).
– Osoba odpowiedzialna za samo wpisywanie treści może liczyć na zarobki zbliżone do zarobków redaktora, czyli od 1500 złotych netto, profesjonaliści zarabiają nawet kilka tysięcy - mówiła Ania Uba z portalu Interaktywnie.com.
2. Designer User Experience
Dziś bycie grafikiem to za mało, jeśli chce się projektować aplikacje czy strony internetowe. Z racji ogromnej podaży, użytkownik sieci czy smartfona może dowolnie wybierać wśród produktów, które spełniają podstawowe kryterium – musi być intuicyjnie, prosto i wygodnie.
Przez lata rozrastania się sieci doszliśmy do momentu, w którym źle zaprojektowany przycisk albo "schowana" nieświadomie informacja dla użytkownika może być decydującym powodem, dla którego internauta ucieknie do konkurencji. To z kolei może wiązać się ze stratą klienta, jeśli mamy do czynienia na przykład ze sklepem internetowym, albo mniejszą liczbą odsłon, jeśli serwis generuje przychody z ilości pokazanych reklam.
Projektowanie user experience (ang. user experience design) to, jak można przeczytać na Wikipedii, projektowanie produktów interaktywnych ze szczególnym zwróceniem uwagi na to, aby interakcja z nimi dostarczała użytkownikom pozytywnych doświadczeń. To z kolei oznacza, że prócz atrakcyjnego wizualnie wyglądu, dany produkt musi być ergonomiczny, użyteczny i dający poczucie satysfakcji.
Jak wynika z danych portalu GoldenLine, początkujący projektant UX zarabia trochę powyżej 4 tys. netto, zaś najlepsi w zawodzie spokojnie "wyciągają" nawet 12 tys. – oczywiście w Polsce, gdzie stawki w branży technologicznej są kilkukrotnie niższe, niż na Zachodzie.
3. Specjalista ds. analityki internetowej
W języku angielskim określani są mianem "data driven" – "napędzanych danymi". Sukces biznesu internetowego, a w szczególności startupu, zależy dziś w zdecydowanej mierze od mierzenia przeprowadzanych działań i zmian, a następnie ich analizy i wyciągania wniosków. Przygotowywanie funkcjonalnych raportów dla managerów, działów produktowych i sprzedażowych stało się na tyle poważnym zadaniem, że wymaga dziś dedykowanego specjalisty.
Dziś w internecie mierzony jest niemal każdy nasz krok – czas spędzany na danej podstronie, długość przewijania witryny, kliknięte przyciski, banery i odnośniki, a nawet rejony strony, na które najczęściej spoglądamy. Wyciąganie wniosków z tych wszystkich danych (a w przypadku serwisów odwiedzanych przez miliony, a czasem i dziesiątki milionów osób każdego miesiąca, to naprawdę ogromne liczby), analizowanie ich i tworzenie zaleceń optymalizacyjnych dla grafików, programistów i projektantów UX (patrz wyżej) to zadanie dla eksperta; może on liczyć na zarobki od 3 do 6 tysięcy złotych.
Jeśli dodatkowo potrafi programować, przetwarzać duże ilości danych w środowisku Unix, posługuje się relacyjnymi bazami danych, pensja jest odpowiednio wyższa.
4. Profesjonalny gracz
Choć dla starszych datą brzmi to co najmniej abstrakcyjnie, bycie profesjonalnym graczem w rozgrywkach sieciowych to dziś jedna z najbardziej lukratywnych posad świata. Dość powiedzieć, że tylko w 2013 roku globalny finał League of Legends obejrzało 32 miliony ludzi – o 6 milionów więcej, niż finały ligi NBA!
Na tegoroczne, ostateczne starcie w LOL-a, w Berlinie, na specjalnej arenie, przygotowano 17 tysięcy miejsc. Wszystkie wyprzedały się w pięć minut. Bilety na dolną część stadionu zniknęły już po 90 sekundach.
Według The Wall Street Journal zawodnicy zarabiają od 30 do 120 tysięcy dolarów rocznie. Nie wliczając w to wygranych z turniejów, które liczone są czasami w milionach. Pieniądze pochodzą od twórców topowych gier, ale również od sponsorów danych drużyn – pokazanie swojego logo przed milionami zafascynowanych e-sportem jest tak samo drogie, jak umieszczenie logo na koszulkach piłkarzy.
WSJ w tym samym artykule podaje także zarobki trenerów e-sportu, które wahają się od 30 do 50 tysięcy dolarów rocznie. Średnia płaca wszystkich trenerów i sportowych łowców głów w USA w 2012 roku to 28360 dolarów.
5. Bloger
Choć z powyżej wymienionych zawodów, bycie zawodowym blogerem najszybciej zdążyło się przyjąć w społecznej świadomości, to wciąż praca, która budzi mieszane uczucia u osób, które nie rozumieją, jak można zarabiać na opowiadaniu o kosmetykach, ubraniach czy elementach wystroju domu.
Owszem, próg wejścia jest minimalny – założenie bloga na darmowej, dedykowanej platformie to dziś chwila moment.
Prowadzenie bloga może być bardzo opłacalne, ale dobre wyniki finansowe osiągają tylko najlepsi blogerzy. Z danych przedstawionych przez serwis Technoratimedia.com – który przepytał 6 tys. tzw. influencerów z różnych krajów – wynika, że tylko 4 proc. blogerów zarabia rocznie ponad 100 tys. dolarów. 7 proc. inkasuje od 30 do 100 tys., kolejne 7 proc. – od 10 do 30 tys., 10 proc. – od 5 do 10 tys., 20 proc. – od 1 do 5 tys., a 52 proc. – mniej niż 1 tys. dolarów.
W Polsce najczęściej za wykonanie pojedynczej usługi profesjonalny bloger życzy sobie przynajmniej 2 tys. zł. Czasami większe kampanie reklamowe, związane z napisaniem przynajmniej czterech tekstów, mogą mu przynieść nawet ponad 10 tys. zł. Jason Hunt, znany jeszcze niedawno jako Kominek, trzy miesiące temu napisał wprost, że za jednorazową publikację inkasuje od 7 do 12 tys. złotych netto.
Najwyżej cenieni polscy blogerzy są w stanie zarobić ponad 100 tys. zł rocznie, choć ich grono jest co najwyżej kilkuosobowe.
W 2009 r. zobaczyłem, że marka FLO zaczęło się aktywnie udzielać w mediach społecznościowych. Zadzwoniłem do brand managera i zapytałem, czy nie mógłbym w tym pomóc, bo byłem przekonany, że będę to robił lepiej. (...) Zabrzmi to trochę westernowo, ale to były czasy bez reguł - można było wklejać serduszka, przeklinać, spoufalać się z ludźmi i nie przestrzegać regulaminów. (...) To był moment, kiedy w Polsce nikt tak naprawdę nie potrafił się zajmować mediami społecznościowymi, więc robili to ci, którzy mówili, że potrafią to robić.Czytaj więcej