Z szumu blogowo-medialnego wyłania się właściwie jeden zwycięzca. Przecenione złoto, markowe zegarki i blogerki, które dumnie prezentują swoje zakupowe zdobyczne - oto atrybuty znanej w Polsce sieci TK Maxx. Tymczasem na tym specyficznym rynku dominuje polska firma - TXM. Ze sprzedaży przecenionych ubrań ma 300 mln zł rocznie.
Nie mają znanych marek, a przynajmniej aż tylu, nie zatrudniają za ciężkie pieniądze modowych blogerek. Jedyne podobieństwo to czerwone logo, ale na tym się kończy - bo TXM ma 10 razy więcej salonów w Polsce. A do tego jak zarabiają. Tylko w ubiegłym roku sieć ta miała 275 mln zł wpływów ze sprzedaży przecenionych, nowych ubrań.
To lider rynku. Niemal co miesiąc notują wzrost przychodów o kilkanaście procent - w tym roku zapowiada się, że że TXM przekroczy 300 mln wpływów. Niestety, TK Maxx nie podaje danych o przychodach i zyskach w Polsce. Jest jednak gigantem w skali światowej z 20 miliardami przychodów z rynku USA i Europy Zachodniej.
Cichy zwycięzca?
- Mimo, że tworzymy jedną z największych w Polsce odzieżowych sieci handlowych, z ponad 300 sklepami, często jeszcze konsumenci nie mają świadomości, że w naszych sklepach mogą znaleźć różnorodny i bardzo atrakcyjny wybór odzieży dla całej rodziny oraz artykułów domowych - mówił dziennikarzom Lech Przemieniecki z TXM.
Textilmarket to spółka należąca do odzieżowego potentata Redan, notowanego na Giełdzie Papierów Wartościowych. Obok TXM należą do nich także marki Top Secret i Troll. W tym roku Redan chce bardziej wyeksponować swój dyskontowy biznes, stąd kampania reklamowa w telewizji. TXM ma 320 sklepów i działa w miastach powyżej 50 tys. mieszkańców.
Jeśli spojrzeć na oba sklepy, trudno oprzeć się wrażeniu, że jedni kopiują drugich. Polski biznes powstał w 1989 roku jako Adesso, później zmienił nazwę TXM Textilmarket. Z kolei pierwszy sklep TK Maxx założyła w 1994 roku grupa entuzjastów mody z Wielkiej Brytanii. W Polsce jest obecny od 2009 roku i ma już 29 salonów, jednak celuje w klientów galerii handlowych.
Obie firmy mają podobny model działania skupują do dostawców i producentów produkty z wycofywanych ze sklepów kolekcji. Ale po cenie znacznie niższej niż hurtowa, dlatego klientowi są w stanie zaproponować zniżkę rzędu 60 procent od pierwotnej ceny detalicznej.
Po co ten wyścig? Polski rynek odzieżowy wart jest ponad 7 mld euro. Za cztery lata jego wartość ma oscylować wokół 9 mld euro - szacuje firma badawcza PMR. Ale to co najbardziej rozgrzewa polskich klientów to nieustanne promocje i obniżki cen.
– Sklepy dyskontowe przejmują klientów, którzy do tej pory dokonywali zakupów w innych miejscach, m.in. na bazarach czy w hipermarketach. Widzimy, że specjaliści odzieżowi mają w tym miejscu przewagę i dzięki temu ten kawałek biznesu rośnie szybciej niż całość rynku – mówi Bogusz Kruszyński, wiceprezes spółki Redan.