Dziś mija pierwsza rocznica odkąd Uber rozpoczął swoją działalność w Polsce. Od powstania w 2009 roku firma wzbudzała wiele kontrowersji. Jest to pierwsza aplikacja mobilna, która spowodowała masowe protesty m.in. w Paryżu i Hong Kongu, gdyż taksówkarze postrzegają ją jako nieuczciwą konkurencję, która rujnuje rynek transportu w miastach. Nie inaczej było w Polsce, gdzie w zeszłym roku na ulice wyszli taksówkarze z Krakowa i Warszawy.
Od wejścia Ubera do Polski minął dokładnie rok, a czy emocje związane z firmą opadły? Sprawdzam dzwoniąc do Glob Cab Taxi, jednej z najbardziej znanych warszawskich korporacji taksówkarskich. Czy jej przedstawiciele pogodzili się już z faktem, że Uber jest ich konkurentem. Okazuje się, że nie. – Uber nie płaci podatków, nie ma licencji, ani zarejestrowanej działalności gospodarczej. Jedyną formą kontroli jest Inspekcja Transportu Drogowego, która wręcza wysokie mandaty, ale zawsze znajdzie się kolejny chętny do łatwego zarobku. - mówi mi przedstawiciel firmy, prosząc o anonimowość. - Państwo dopuszcza istnienie serwisu, ale powinno wymusić na nim licencjonowanie przewoźników, którym obecnie może być każdy i klient nigdy nie ma się pewności, czy kierowca potrafi jeździć. Na razie Uber korzysta z kruczków prawnych i z tego, że tylko kierowcy ponoszą odpowiedzialność, a nie serwis – dodaje przedstawiciel firmy Glob.
Czas na Kraków. Dzwonię do tamtejszej korporacji Radio Taxi. - Co sądzicie Państwo o Uberze, pytam. –Jesteśmy przeciwni – słyszę po drugiej stronie. - Może Pani rozwinąć temat? - Tu nie ma tu nic do rozwinięcia – słyszę, a zaraz potem przedstawicielka Radio Taxi rzuca słuchawką.
Uber działa również w Trójmieście. Dzwonię zatem do jednej z lokalnych korporacji w Gdańsku. Tu, o dziwo, mój rozmówca sprawia wrażenie pogodzonego z tym, że ulice polskich miast nie należą wyłącznie do korporacji taksówkarskich. - Mamy wolny rynek i każdy walczy o klienta jak potrafi – mówi. Jednocześnie prosi o anonimowość nie tylko dla siebie, ale także dla reprezentowanej przez siebie firmy. Spodziewam się zatem, że raczej peanu na cześć Ubera nie wyśpiewa. - Problemem Ubera jest bezkarność jego władz, ponieważ wszystkie konsekwencje ponoszą kierowcy. Ich umowy z serwisem są tak skonstruowane, żeby zminimalizować jego odpowiedzialność. Także brak regulacji jest tutaj niepokojący, ponieważ Uber korzysta z luk prawnych, które osłabiają przewoźników działających w pełni legalnie. Uważam jednak, że jeśli wymusi na Uberze te regulacje, mogą działać na rynku w ramach konkurencji. Na razie mają przewagę kapitału wielkiej korporacji i działania na granicy prawa.
Co na to Uber
Co na to wszystko jubilat? - Uber nie jest konkurencją dla przewozu osób, tylko rozszerzeniem oferty alternatywnego poruszania się po mieście – mówi mi Kacper Winiarczyk, dyrektor operacyjny polskiego oddziału Ubera. - Zdaję sobie sprawę, że te regulacje nie są doskonałe, ale działamy legalnie. Kierowcy, z którymi współpracujemy, są poddawani surowej selekcji. Sprawdzamy ich pod kątem karalności, doświadczenia i jako jedyni wymagamy zaświadczenia o wykroczeniach drogowych, co daje nam pełny obraz tego, kim jest potencjalny kierowca współpracujący z platformą. W razie problemów, udzielamy im całodobowego wsparcia, tak samo klientom. Podchodzimy do usług profesjonalnie i dbamy zarówno o partnerów, jak i użytkowników korzystających z aplikacji. Każdy przejazd jest dodatkowo ubezpieczony. Uber to uzupełnienie i alternatywa dla miejskiego ruchu – podkreśla. - dodaje Winiarczyk.
Czy zatem planują ekspansję również w innych polskich miastach? - Uber ciągle się rozwija, na razie jest w Warszawie, Krakowie i Trójmieście, ale mamy konkretne plany co do kolejnych aglomeracji. Polska to obecnie najbardziej dynamiczny rynek Europy Środkowo-Wschodniej, inwestujemy więc, żeby utrzymać te rosnąca falę użytkowników - mówi Winiarczyk.