Paliwa kopalne, których zasoby są ograniczone i zanieczyszczają środowisko, wkrótce zostaną zastąpione przez energię odnawialną. W gospodarstwach domowych, w produkcji przemysłowej i instytucjach publicznych wdraża się coraz więcej technologii wykorzystujących naturalne źródła energii. Wiele krajów wspiera produkcję i wykorzystanie energii odnawialnej przede wszystkim w sektorze energetyki wiatrowej i biomasy. Zmiany te są odczuwalne dla samorządów i dają duże możliwości dla biznesu zajmującego się innowacyjną technologią energetyczną. A jednak wielu twierdzi, że OZE to luksus, na który stać tylko wybranych.
- Od 25 lat śledzę rynek energii odnawialnych u siebie w kraju i na świecie – mówi Peter Wolfmeyer, Wiceprezes Zarządu Instytut Badań nad Zachowaniami Ekonomicznymi w Niemczech i Manager Zarządzający w położonym koło Dusseldorfu Zenecie – Centrum Innowacji i Technologii.
– Pamiętam jak przed 25 laty po raz pierwszy przyszło do Centrum dwóch inżynierów, którzy pokazali nam swój wynalazek, projekt elektrowni wiatrowej. Wtedy bardzo nas to wszystkich zdziwiło i podchodziliśmy do tego z niedowierzaniem. Energia z wiatru? - zastanawialiśmy się przez chwilę, ale chyba nie na poważnie. To wspomnienie pokazuje mi dziś, że każdy wynalazek, każda innowacja, aby zaistnieć musi mieć swoje miejsce i swój czas. Kilkanaście lat później nikt już nie wątpi, że można pozyskiwać efektywnie energię z wiatru czy ze słońca. Wtedy nie byliśmy zainteresowani zmianą, dziś tak, bo obecnie wyraźnie stajemy przed problemem kończenia się zasobów naturalnych i wykorzystywania ich ze szkodą dla środowiska. Dziś – niektórzy może niechętnie – ale przekonują się, że zmiany w branży energetycznej nastąpić muszą. Problem w tym, że ludzie nie lubią zmiany. Jak to powiedział kiedyś Mark Twain: „Jedynym człowiekiem, który interesuje się zmianą, jest małe dziecko, które zsikało się w pieluchę”. Możemy nie lubić zmian, możemy ich nie chcieć... ale bez nich nie ma innowacji, nie ma postępu. Dlatego dziś myśląc o przyszłości, myślimy o OZE. Pytanie tylko jak będzie wyglądać ta przyszłość.
Energia za grosze?
- Co z tego, że dużo się mówi o energii odnawialnej, o konieczności dekarbonizacji, o wpływie użytkowania tradycyjnych paliw na zmiany klimatyczne? Kogo dziś stać na alternatywne źródła energii? Przecież to dobra luksusowe zarezerwowane tylko dla nielicznych - twierdzi Szwed Jan Grimbrandt, Prezes Zarządu Boson Energy SA z siedzibą w Luksemburgu. - W Europie na eksperymentowanie z alternatywnymi źródłami energii może sobie pozwolić, może z 10 najbogatszych państw. Ale inne? Dla innych koszty związane z produkcją takiej energii czy choćby także problemy z centralnym systemem przesyłu, to wszystko uniemożliwia im taką ekspansję OZE, na jaką mogą sobie pozwolić i sobie pozwalają np. Niemcy.
Według Grimbrandta w obliczu realnie dziś istniejących możliwości (np. dostępnych na rynku narzędzi, rozwiązań technicznych), zapewnienie wszystkim równego dostępu do OZE wydaje się a wykonalne. Jego zdaniem zatem, winniśmy się zastanowić raczej nad racjonalnym wykorzystaniem dostępnych nam dziś jeszcze tradycyjnych źródeł energetycznych, nad racjonalnym rozdzielaniem tych dóbr w aspekcie globalnym i dopiero obok tego, również nad rozwijaniem technologii alternatywnych.
Dziś jednak, gdy brak jeszcze super efektywnych sposobów pozyskiwania energii z OZE, nie mamy co liczyć na tanią alternatywę dla paliw kopalnych. Na razie bowiem to żadna alternatywa, zwłaszcza gdy niejednokrotnie koszty uzyskania bioenergii, niejednokrotnie przewyższają zyski.
Realne zyski
Zdania Grimbrandta zupełnie nie podziela włoska deputowana Stella Bianci.
- Mówiąc o realnych zyskach musimy przede wszystkim wziąć także te, związane z ochroną środowiska – mówi. - Jeśli chcielibyśmy podliczyć, ile nas kosztuje – REALNIE! - produkcja energii z węgla, to musimy liczyć koszty całkowite, od momentu wydobycia po zużycie danego materiału. Musimy więc zarówno uwzględnić wydatkowanie energetyczne związane z uzyskiem węgla, poprzez jego przetworzenie, a następnie koszta jakie ponosimy za zanieczyszczanie środowiska, za niszczenie naszego zdrowia. Dopiero wówczas możemy zobaczyć, co tak naprawdę jest luksusem na rynku energii, a co nie.
W opinii Bianci, gdyby państwa nie subsydiowały kosztów związanych z węglem, wszyscy dopiero odczuliby jaka w rzeczywistości jest jego cena i nikt już by nie mówił, że energia z OZE jest droga.
- Podobnie jest z energią jądrową – mówi Włoszka. - Uświadomiła nam to dopiero Fukushima, pokazując koszty oraz ryzyko, jakie wiążą się z tą formą wytwarzania energii.
Dlatego właśnie zdaniem Bianci, energia z OZE to jedyna przyszłość rynku energetycznego, jaką możemy rozważać, jeśli trzymamy się faktów.
Andre Poschmann, dyrektor ds. integracji Elektronicznego Rynku Krajowego i Europejskiego przy Federalnym Ministerstwie Gospodarki i Energii w Niemczech, w kraju który już dziś pozyskuje ze słońca 35 Gigawatów energii, czyli mniej więcej tyle ile 25-30 dużych elektrowni jądrowych.
Energetyka po niemiecku
- Patrząc na I połowę 2015 r. możemy powiedzieć, że 32 proc. energii jaka trafiła do sieci energetycznej w Niemczech, pochodziła z OZE – mówi Poschmann. - Kiedy więc czasem słyszę od moich kolegów z branży, z innych krajów, że takie osiągi i postawienie przez Niemcy na alternatywne źródła energii, to żaden sukces dorzucam im tylko, że do 2020 r. Niemcy zamkną wszystkie elektrownie jądrowe i zamierzają pozyskiwać energię praktycznie tylko z OZE. Oni pukają się w głowę, a my wiemy swoje. Wiemy także, że energia ze słońca i wiatru daje energetyczną niezależność i jest tania, coraz tańsza.
Zdaniem Poschmanna to, że dziś Niemcy płacą za 1 kW energii ze słońca 8,5 centa, a za 1 kW energii z wiatru 5 centów, choć dziś mogliby jeszcze znacznie mniej, wynika z faktu, że spłacają jeszcze wysokie koszty budowy elektrowni solarnych i wiatrowych sprzed kilkunastu lat. Koszty te jednak nie dotyczą energii uzyskiwanej z najnowszych technologii pozyskiwania energii z OZE, które są nieporównywalnie niższe. Mimo wszystko, Niemcy, twierdzą, że i tak realne ceny czystej energii są dużo niższe niż koszty energii z węgla. Dlaczego jego zdaniem przyszłość rynku energetycznego należy do OZE?
- Bo technologia idzie na przód i jeśli dziś udaje nam się otrzymywać takie osiągi, nie mając jeszcze dostosowanych i zautomatyzowanych procesów produkcji energii do zmieniających się nieustannie procesów podaży i popytu – mówi. - Nie potrafiąc jeszcze wystarczająco dobrze magazynować nadwyżek energetycznych, ani odpowiednio zarządzać dostępem do OZE w naszych specyficznych warunkach pogodowych. To jeśli tylko uda się usprawnić te procesy, nie będzie w przyszłości tańszej, bezpieczniejszej i powszechnie dostępnej formy pozyskiwania energii.
Słońce w żarówce a w baku rzepak
Robert Spisak, Prezes Zarządu Envien International Ltd. ze Słowacji, który z rynkiem biopaliw związany jest od 11 lat czyli od chwili gdy te weszły na rynek europejski, widzi w przyszłości energetycznej Europy także potężny rozwój rynku biopaliw. Mimo jak mówi wielu mitów, które narosły w związku z biopaliwami, coraz więcej krajów zaczyna poważnie myśleć o inwestowaniu w rozwój tego sektora. To bowiem byłoby dla nich szansą na uniezależnienie się od dostaw ropy z innych krajów, głównie z niestabilnej politycznie Rosji.
- Aby tak się jednak stało musimy sobie jasno powiedzieć, że... Po pierwsze, biopaliwa nie są w kontrze do produkcji żywności, a ich wytwarzanie z roślin jadalnych, spożywczych nie poszerza skali głodu na świecie, jak to twierdzą niektórzy – mówi Spisak. - Gdyby tak było, to równie dobrze moglibyśmy powiedzieć, że za głód na świecie odpowiedzialni są np. producenci wina. W końcu bez wina można się obejść, a w miejsce winnic posadzić pszenicę i nakarmić głodnych, tyle że to bzdura. Tym większą jest to bzdurą, jeśli chodzi o biopaliwa, że produkcja biopaliw daje koprodukty (nie mylić z produktami ubocznymi) w postaci wysoko skondensowanego białka, które trafia na rynek. I tak np. produkując biopaliwo z 300 tys. ton kukurydzy, pozyskuję 100 tys. ton wysokiej jakości białka, które ponownie wraca na rynek i jest wykorzystywane przy produkcji żywności.
Po drugie, nieprawdą jest, że produkcja biopaliw wymaga nakładów większej ilości energii, ani też że wiąże się z jeszcze większą produkcją CO2 niż ma to miejsce w przypadku pozyskiwania energii z węgla. Oczywiście, gdy porównamy koszt wytworzenia 1 litra etanolu do kosztów 1 l ropy, to owszem uzyskamy wyższą liczbę, ale nie gdy uwzględnimy pełny cykl produkcyjny, z którym wiąże się chociażby transport i przetwarzanie ropy, a to już całkowicie zmieni dane, z korzyścią dla biopaliw.
Jeśli zaś chodzi o kwestię CO2, to wytwarzanie energii z biomasy daje 30 proc. oszczędności w tym względzie. Jeśli do tego wszystkiego dodamy fakt, że obecnie w ogóle około 1/10 biopaliw dostępnych na europejskim rynku produkujemy ze zużytego oleju spożywczego, to chyba nikt raczej nie powinien mieć wątpliwości, co do ekologiczności tego typu rozwiązań energetycznych i słuszności inwestowania w nie w przyszłości.
Dyskusja na temat przyszłości energetycznej na świecie w kontekście energii pozyskiwanej z OZE, stanowiła temat jednego z paneli, jakie odbyły się podczas drugiego dnia XXV Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju.