Dzięki dotacji z NCBR w ramach programu INNOMED, badacze z Konsorcjum Naukowego tworzonego przez Instytut Immunologii Doświadczalnej im. Ludwika Hirszfelda PAN, Cells Teraphy – Terapia Komórkowa Sp. z o.o., Dolnośląskie Centrum Transplantacji Komórkowych z Krajowym Bankiem Dawców Szpiku oraz Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Dawstwa Szpiku mogli kontynuować opracowywanie metody podawania do kości komórek krwiotwórczych, zabijających komórki nowotworowe oraz stanowiących element osłonowy komórek macierzystych mezenchymalnych. Zespołem naukowców kieruje prof. Andrzej Lange, znakomity hematolog, szef Dolnośląskiego Centrum Transplantacji Komórkowych.
Panie profesorze, na czym właściwie polega nowatorski charakter opracowanej przez państwa metody?
Najprościej mówiąc wykorzystaliśmy jeden ze sposobów działania niektórych komórek krwiotwórczych, które mogą oddziaływać na nasz organizm w dwojaki sposób albo jako przeszczep przeciwko gospodarzowi, stanowiąc zagrożenie dla życia pacjenta, albo jako przeszczep przeciwko nowotworowi. My wykorzystaliśmy ten drugi sposób działania niektórych limfocytów dawcy.
Ale jak?
Bezpośrednio do nacieku nowotworowego w kości wstrzykiwaliśmy specjalnym pistoletem limfocyty dawcy. Komórki te, mają zdolność rozpoznawania komórek nowotworowych, a właściwie uczą się je rozpoznawać. Kiedy go rozpoznają, dzielą się i atakują zmienione chorobowo komórki, pożerając je. Komórki te przemieszczają się z krwią po organizmie człowieka i nie przepuszczają żadnej chorej komórce. Jak napotkają gdzieś na drodze komórkę nowotworową, robią z nią to samo, co w kości. W ten sposób można powiedzieć aktywnie poprawiają immunologiczne zdolności organizmu chorego do pokonania choroby.
A skąd wiadomo, że wśród wstrzykniętych limfocytów, znajdą się takie, które będą umiały uczyć się nowotworów i walczyć z nimi?
W dawce jaką serwujemy w naciek nowotworowy nie znajduje się 1000 komórek, lecz ponad milion, z te ulegając podziałom mogą zwiększyć liczebność nawet do 100 milionów, a wówczas prawdopodobieństwo wystąpienia w tej grupie komórek o takich zdolnościach, jest bardzo duże.
Testowali już państwo tę metodę na ludziach?
Owszem, robiliśmy to w sytuacji ratowania życia w koakceptacji Komisji Bioetycznej i we współpracy z Krajowym Centrum Bankowania Tkanek i Komórek.
I jakie były efekty terapii?
Zaobserwowaliśmy, iż w wyniku takiego nastrzyku kości limfocytami dawcy, udawało się powstrzymać nawał białaczki, tak by móc już dalej stosować tradycyjne formy leczenia.
A to nie można metodą przez was opracowaną tak całkowicie „wyżreć” nowotworu, tak aby nie było konieczne późniejsze stosowanie jeszcze innych formy terapii antynowowtworowej?
Trwałe wyzdrowienie polega na takim zwiększeniu naturalnej odporności immunologicznej człowieka, by nie pozwalał on komórkom nowotworowym dojść do głosu. Bo komórki takie, które w odpowiednich okolicznościach mogą stanowić zarzewie nowotworu, nosi w sobie każdy organizm. Rzecz w tym, że ta okazja do uaktywnienia się ich, powstaje wówczas, gdy spada odporność naszego organizmu, a ponieważ najczęściej ta spada z wiekiem, jak organizm się starzeje, toteż i z wiekiem częściej ludzie zachorowują na raka.
Tak więc my, wszystkich potencjalnych komórek rakowych naszą metodą nie nie mamy szansy zlikwidować, ale możemy zniechęcić je do aktywności i niejako trzymać w ryzach. I jeśli to zniechęcenie podtrzymamy na stałe. Wówczas będziemy mogli mówić o wyzdrowieniu pacjenta.
W opisie do wniosku INNOMED pojawia się jeszcze jedna sprawa w ramach projektu: „osłona komórek macierzystych mezenchymalnych”. O co w tym chodzi?
Mezenchymalne komórki macierzyste to komórki należące do grupy tkanek szkieletowych. Są „multipotentne”, czyli mogą się różnicować w więcej niż jeden, ale nie wszystkie, gatunki wyspecjalizowanych komórek w naszym ciele. Tworzą różne wyspecjalizowane komórki znajdowane w tkankach szkieletowych. Na przykład, mogą się różnicować lub specjalizować, w komórki chrząstki, komórki kości oraz komórki skóry. Mają też zdolność zmniejszania reaktywności immunologicznej organizmu, co oznacza np., że mogą działać obronnie, w sytuacji, gdy przeszczep przeciwko gospodarzowi przejmuje kontrolę nad jego ciałem. Badamy te komórki i rozmnażamy laboratoryjnie u nas już od ponad 10 lat.
Klinicznie stosujemy je już od 12 lat w celu leczenia chorób kości lub tkanki chrzęstnej. Ponieważ komórki te mogą także różnicować się w wiele innych typów komórek, które nie należą do tkanek szkieletowych, takich jak komórki nerwowe, komórki mięśnia sercowego, komórki wątroby czy komórki śródbłonka (, które tworzą wewnętrzną warstwę naczyń krwionośnych, mogą być stosowane w sytuacji np. skrajnego niedokrwienia narządów. Mieliśmy np. takiego chłopca z obumarłą główką kości udowej, którą udało nam się uratować, dzięki zastosowaniu właśnie komórek mezenchymalnych. W efekcie uratowaliśmy chłopcu nogę. U 60 proc. pacjentów udaje się uzyskać dzięki tej metodzie, usprawnienie kończyn.
Jak przypuszczam, wasze badania dotyczące mezenchymalnych komórek macierzystych zmierzają ku znalezieniu coraz lepszych metod ich wyizolowania z całej mieszaniny komórek, co jak słyszałam wciąż nastręcza problemy oraz ich produkcji, a także lepszego poznania ich zastosowań?
Między innymi tak i tu właśnie pojawia się wiele raf, które bardzo spowalniają cały proces. |Przede wszystkim hodowanie komórek macierzystych poza ustrojem, wymaga szeregu zezwoleń, które z kolei muszą ujmować w ramy szereg rozporządzeń Komisji Europejskiej. Ja rozumiem i zgadzam się z tym, że manipulacja życiem człowieka musi być kompetentnie uregulowana, ale niestety wypełnianie papierów i tworzenie owych wytycznych, których u nas jeszcze nie ma, zajmuje nam 95 proc. czasu, które powinniśmy przeznaczyć na badania, publikacje i wdrażanie osiągnięć. Przydałoby się więcej wsparcia w tym względzie, ze strony różnych instytucji, żebyśmy my nie musieli się tym zajmować i tracić na to czasu. Bo w medycynie czas jest szczególnie ważną wartością i naprawdę warto by było, nie tracić go na formalistyczne działania.
Kiedy innowacyjne rozwiązania, które opracowaliście mają szansę wejść w życie, a nie tylko być stosowane w ramach testów czy w sytuacjach ekstremalnych?
Żywię nadzieję, że już naprawdę nie długo. Żałuję, że w Polsce nie ma mniejszych obostrzeń regulacyjnych, jak to bywa w innych europejskich krajach, gdzie dopuszcza się stosowanie na sali operacyjnej różnych nowych metod, w ramach umowy z pacjentem i decyzji lekarza. Lekarz bierze odpowiedzialność za podjęte na sali operacyjnej decyzje i nikt się do nich nie wtrąca. Kwestia regulacji nie wychodzi poza salę. U nas tak to nie dział, dlatego musimy czekać na oficjalne zezwolenia. I widzi pani? Znów to... „czekać”.
Konsorcjum udało się pozyskać na badania dofinansowanie w ramach INNOMEDU, będziecie się ubiegać o kolejne?
NCBR przygotował nawet specjalnie adresowane do onkologii programy i z pewnością warto byłoby o nie powalczyć, obawiam się jednak, że szereg obostrzeń i uregulowań jakie trzeba przejść, np. konieczność udziału w projekcie instytucji wytwórczych przemysłowo, może nam to utrudnić.
Niestety nasz kraj nie jest państwem Rockefellerów i nikt do mnie nie bije drzwiami i oknami, żeby dać mi pieniądze, a szpital nie jest przedsiębiorstwem, tym bardziej rentownym. Ale zobaczymy. A nuż, się uda. W badaniach z wykorzystaniem komórek macierzystych wszystko jest szalenie kosztowne i skomplikowane. Niewątpliwie więc każde finansowe wsparcie to większa efektywność, to popchnięcie kolejnych procesów do przodu. A obecnie jesteśmy właśnie w trakcie budowy specjalnej instalacji do produkcji pozaustrojowej komórek macierzystych, jak zatem widać, nie próżnujemy