Polscy przedsiębiorcy mogą sobie wiele zarzucić.
Polscy przedsiębiorcy mogą sobie wiele zarzucić. Fot. Silverio Petruzzellis / CC BY-NC-ND 2.0 / flickr.com/photos/zelig/8355490

Tylko 1/3 polskich firm istnieje dłużej niż pięć lat - wynika z raportu GUS. Dlaczego tyle firm? Jakie błędy popełniają przedsiębiorcy? Skąd się biorą? Grzechy polskiego biznesu wylicza Michał Pałkowski ze Startup Support.

REKLAMA
Nieufność
Przez wiele lat ludziom próbującym rozkręcić własny interes wmawiano, że liczy się tylko pomysł. To jednak nieprawda – pomysł jest wyłącznie jednym ze składników dobrego biznesu. Przecież trzeba umieć go jeszcze zrealizować. W Polsce ślepe przywiązanie do pomysłów łączy się dodatkowo z wysokim poziomem nieufności, co ma dla przyszłych przedsiębiorców jeszcze gorsze konsekwencje.
Często spotykam młodych ludzi, którzy mają świetne pomysły, nie chcą się jednak podzielić żadnymi szczegółami. Dlaczego? Bo boją się, że zaraz zostaną im skradzione, a przecież bardzo ciężko jest pomóc osobie, która nie chce opowiedzieć o swoim pomyśle. W oazie startupów, czyli Izraelu, ludzie jeżdżą rowerami po Hajfie czy Tel-Awiwie i dzielą się swoim koncepcjami z przypadkowymi przechodniami. Wiedzą bowiem, że najważniejsza jest opinia potencjalnych klientów. Nie boją się więc rozmawiać z ludźmi o swoich pomysłach.
W Polsce jest zupełnie inaczej. Niektórzy każdy komentarz czy uwagę na temat swojego pomysłu traktują jako atak personalny. To przeszkadza jeszcze bardziej w rozwoju przedsiębiorstwa, a bez podejścia krytycznego nie można odnieść sukcesu.
Słabość
Bardzo doświadczeni inwestorzy często nie potrafią współpracować ze startupami. Kiedy zwietrzą szansę na zarobienie dużych pieniędzy, to stawiają początkującym przedsiębiorcom bardzo wysokie wymagania – np. żądają od właściciela ponad połowy udziałów w firmie. To droga donikąd. Startupowcy tracą wtedy motywację do pracy, bo wiedzą, że pracują dla inwestora, a nie dla siebie.
Inwestorzy chcą również wprowadzać w startupach ścisłe kontrole finansowe i ład korporacyjny. A przecież większość przedsiębiorców odchodzi z przysłowiowego Mordoru na Domaniewskiej, bo nie wytrzymuje korporacyjnego reżimu i chce wreszcie pracować dla siebie. Tutaj wychodzi ewidentnie brak wyczucia.
Dodatkowo wszyscy inwestorzy skupiają się na branży informatycznej. Szukają kolejnego Facebooka, Google czy Twittera. A przecież innowacyjna może być i piekarnia, i zakład fryzjerski. Wszystko zależy wyłącznie od technologii, które wykorzystuje firma. Niekoniecznie trzeba stawiać na portale internetowe, super aplikacje czy branże IT. Jak pokazują badania z innych krajów m.in. z Izreala, stopa zwrotu ze startupów technologicznych i rolniczych jest bardzo podobna.
Lekkomyślność
Nie można zaczynać biznesu i nie mieć żadnego pojęcia o rozliczaniu faktur czy księgowości. Często okazuje się bowiem, że dobrze prosperujący biznes upada, bo kontrola urzędu skarbowego wykrywa zaniedbania z początku działania firmy. Te kłopoty biorą się najczęściej z niewiedzy, a nie nieuczciwości.
Dodatkowo dochodzi kwestia lekkomyślnie wydawanych funduszy unijnych. Przez lata niektórzy przedsiębiorcy traktowali dofinansowanie ze środków europejskich jako łatwy zarobek – zachowywali się nietycznie i wyłudzali dotacje. W efekcie czego dzisiaj bardzo trudno zdobyć unijne pieniądze na rozkręcenie biznesu, bo trzeba przejść wiele meczących, szczegółowych i zbędnych procedur.

Napisz do autora: michal.budzynski@innpoland.pl