Sztuka zaciskania zębów, czyli jak nie odejść z korporacji, kiedy czujesz, że odejść musisz?
Łukasz Łabik
08 października 2015, 16:11·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 października 2015, 16:11
Historii o bohaterach, którzy w blasku chwały odeszli z korpo, aby odnieść sukces pracując na własny rachunek, jest w sieci więcej, niż obietnic przedwyborczych w bieżącej kampanii. Podobnie o takich, którym się ta metamorfoza nie udała, przez co z płaczem i pokorą musieli do fabryki wrócić. Co jednak zrobić, kiedy odejść nie można - bo kredyt, bo dziecko, bo remont, bo zmiana pracy w tym momencie jest zbyt ryzykowna. Jak wytrzymać jeszcze tych kilka miesięcy czy lat, nie tracąc zmysłów?
Reklama.
Najgorszym rozwiązaniem zdaje się być strategia przeczekania. Nie zmieniasz żadnego elementu swojego życia wierząc, iż dzięki wytrwałości i cierpliwość wszystko ułoży się samo. Przypomina to trochę zamysł nurkowania na bezdechu przez kolejną minutę, kiedy po pierwszej jesteś bliski utonięcia.
Nie zaniedbuj wypoczynku
Pierwszym rozwiązaniem wartym uwagi jest po prostu urlop. Zanim jednak spakujesz się pod wpływem chwili, przemyśl dokładnie gdzie powinieneś się wybrać. Pamiętaj – celem jest relaks. Dla jednych będzie to błotny maraton, dla innych smażenie się na plaży. Większość urlopowiczów twierdzi, że najczęściej po tzw. wypoczynku są bardziej zmęczeni niż przed. Nie dołącz do tego grona, bo jedynie pogorszysz swoją sytuację.
Czasem weekend spędzony samotnie w mazurskiej głuszy będzie skuteczniejszy, niż tydzień spędzony z rodziną na drugim końcu świata. Właściwie wykorzystany urlop pozwoli ci odreagować i naładować akumulatory. Ta metoda potrafi być niezwykle skuteczna, ale niestety tylko na krótki czas. Kłopoty wrócą.
Może to w tobie tkwi problem?
Drugie rozwiązanie to próba znalezienia problemu tam, gdzie najrzadziej go szukamy - w sobie. Chłodna analiza sytuacji prowadząca do oceny gdzie popełniliśmy błąd, jakie sygnały ostrzegawcze zignorowaliśmy, które relaksujące hobby porzuciliśmy i jakie decyzje lub ich szereg poprowadziły nas do znienawidzonego miejsca, w którym tkwimy. Właściwa diagnoza to połowa sukcesu. Często wystarczy wrócić do pewnych zachowań i nawyków, aby poziom stresu i zniechęcenia wyraźnie opadł.
Chłodna analiza
Następnym kołem ratunkowym może stać się ustalenie celów. Pomyślałeś o celach twoich, czy o celach ludzi dookoła ciebie, które czujesz się w obowiązku spełniać? Jeśli terapia ma być skuteczna, skup się przez chwilę tylko na sobie. Przyjrzyj się sytuacji bez emocji i określ, które elementy, kontakty, zadania czy po prostu ludzie pogłębiają u ciebie problem z akceptacją pracy. Musisz ustalić, które są najważniejsze i zastanowić w jaki sposób możesz je zmienić.
Być może problemem jest brak asertywności a być może wykańczające dojazdy. Może wystarczy lepsze zarządzanie własnym czasem, reorganizacja pracy i nie przyjmowanie dodatkowych zadań, abyś poczuł, że ponownie trzymasz życie w garści.
Szukaj sensu
Czwartym sposobem na wyjście z dołka i przetrwanie w firmie jest szersze spojrzenie na siebie, swoją pracę i wszystko co nas otacza. Często przyczyną kłopotów w zmotywowaniu się do aktywności jest brak zrozumienia sensu naszych działań. To trochę jak w buddyjskiej historii o słoniu - tylko patrząc z daleka możemy zrozumieć, jak naprawdę on wygląda. Skupienie się na jednym elemencie do niczego nas nie doprowadzi.
Kluczem jest wiedza dokąd zmierzamy, dlaczego jesteśmy w tej pracy, do czego nas przybliża każdy dzień w niej spędzony i co jest w niej dla nas najistotniejsze. Tylko nadanie znaczenia naszemu postępowaniu może z niego uczynić coś znaczącego i wartościowego.
To jedynie najpopularniejsze z rozwiązań. Dla jednych będą skuteczne, innym pomogą tylko w ograniczonym zakresie. Zdecydowanie najważniejszym elementem łączącym je wszystkie jest zmiana nastawienia. Bez tego żaden ze sposobów okiełznania przygniatającej sytuacji nie spełni oczekiwań. Czasem warto się uśmiechnąć i pokierować w życiu cytatem z dobrego wojaka Szwejka „jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było”. Nadmierne przejmowanie się otaczającym światem może nas prowadzić tylko do wzrostu frustracji.