Na Kickstarterze pojawiła się kampania fundująca grę planszową "Scythe". W ciągu trzech dni przekroczyła zakładany próg o ponad 1000 procent. Skąd tak duży sukces? Źródeł można szukać w projektach graficznych Jakuba Różalskiego, którego genialne obrazy, stanowiące alternatywną historę Europy po I Wojnie Światowej, stanowią czynnik wyróżniający ją na tle innych gier. W rozmowie z INNPoland krakowski grafik opowiada o swoim dniu, determinacji i początkach współpracy z twórcami planszówki
Jak zaczął Pan swoją przygodę z ilustrowaniem gier? Jaki był początek Pana współpracy przy Scythe?
O dziecka interesowałem się grami. Zarówno tymi komputerowymi jak i planszowymi. Moja zawodowa przygoda ze światem gier rozpoczęła się w roku 2002 i trwa do dzisiaj. Zawsze najbardziej interesowało mnie kreowanie alternatywnych światów i opowiadanie historii, gry nadają się do tego znakomicie. Nie mam talentu literackiego, więc swoje historie opowiadam poprzez obrazy.
Gra Scythe - czyli Sierp/Kosa i pomysł na nią opiera się na moim uniwersum i obrazach stworzonych w projekcie 1920+. Jeśli dobrze pamiętam, jakiś rok temu Jamey Stegmaier zobaczył moje prace na portalu Kotaku, tak mu się spodobały, że postanowił do mnie napisać z propozycją stworzenia wspólnego projektu - gry planszowej. Tak to się mniej więcej zaczęło. Potem to już miesiące ciężkiej pracy i nieprzespane noce.
Czy wcześniej pracował Pan w firmie, czy był freelancerem od zawsze? Jeśli tak, dlaczego?
Większą część mojego zawodowego życia pracowałem dla dużych firm w Polsce i za granicą. Taka praca ma oczywiście wiele korzyści, ale nigdy nie dawała mi satysfakcji. Jestem z natury indywidualistą, co chyba typowe dla artysty, wolę mieć pełną kontrolą nad wizją i tym co robię i jak robię. Freelance natomiast to była bardziej możliwość dorobienia sobie do pensji i realizacja projektów, które bardziej odpowiadały moim zainteresowaniom i stylistyce, w pracy na etat bywa z tym różnie. Od ponad roku, utrzymuję się jedynie z własnych projektów, nie pracuję nawet jako freelancer, poza małymi wyjątkami. To daje mi ogromną satysfakcję i poczucie samorealizacji. Mam nadzieję, że etap pracy dla innych mam już za sobą, teraz chciałbym się skupić na pracy dla siebie i nad tym co mnie najbardziej interesuje i ja lubię. W przyszłym roku planuję skupić się głównie na malarstwie olejnym i rozwijaniu swojego świata 1920+.
Jak wygląda Pana dzień?
Dość spartańsko. ,Niestety nie jest tak, że przechadzam się uliczkami Krakowa w szalu, poszukując inspiracji. Wstaję rano, często bardzo niewyspany, bo pracuje do późna w nocy, jem śniadanie, potem siadam do komputera i lub płótna i zaczynam pracę, tak spędzam praktycznie cały dzień. To jest ciężka praca, osiągnięcie czegokolwiek, tak jak w innych dziedzinach wymaga wielu wyrzeczeń.
Kto i co Pana inspiruje przy tworzeniu prac?
Największą inspiracją dla mnie jest historia, dzika przyroda i codzienne życie. Również film i muzyka. Wielką inspiracją dla mnie zawsze było polskie malarstwo przełomu XIX i XX wieku. Chałmoński, Gierymski, Brandt.
Poprzez swoje praca staram się zawsze opowiadać jakieś historie, pokazywać codzienne sytuacje, w niecodziennym otoczeniu.
Jeśli chce się być niezależnym i tworzyć na własny rachunek - o czym trzeba pamiętać, by osiągnąc sukces?
To bardzo ciężkie pytanie, bo nie ma uniwersalnej recepty na sukces, szczególnie w przypadku artystów, nie sukces w dużej mierze zależy od tego jak nasze prace widzą inni. A ocena tak często jest bardzo subiektywna. Myślę, że ważna jest konsekwencja, determinacja i świadomość tego co chce się w życiu robić, wierzę, że jeśli połączymy te czynniki, sukces prędzej czy później musi przyjść. Należy znaleźć własną drogę i nią podążać, nie patrząc na to co i jak robią inni.
Prace Jakuba Różalskiego dostępne są m.in. tutaj i tutaj