
Kiedy jadę po południu zatłoczonym tramwajem, połowa pasażerów tkwi ze wzrokiem utkwionym w ekran telefonu. Jeśliby zajrzeć im przez ramię, na większości monitorów widać charakterystyczny ciemnoniebieski pasek. Co chwila z innej strony słychać znajome „dzyń”. Pół miasta siedzi na fejsie. Facebook zabiera nam życie, a innym aplikacjom i portalom – użytkowników. Oto 4 usługi, które zjada.
REKLAMA
1. Nasza-klasa
Kilka lat temu była największym portalem społecznościowym w polskim internecie. Niewiarygodny sukces, ogromny zasięg, który szczególnie w pierwszej fazie przerósł twórców – co chwilę padały serwery. Dziś Nasza-klasa (a właściwie nk.pl) jest pustynią. Brak świeżych wpisów, brak interakcji. Wszyscy uciekli na fejsa. Została baza danych.
2. Gadu-gadu
Gimby nie pamietajo, ale GG był absolutnym hitem. Pierwszym programem, jaki instalowało się na nowym komputerze. Kiedy jeszcze nie każdego było stać na telefon komórkowy zdarzało się prosić dziewczynę o numer Gadu-Gadu. W tej chwili zostali na nim nieliczni lub ci, którym potrzebna jest anonimowość, a sama marka została niedawno wystawiona na sprzedaż. Do bezpośrednich czatów ze znajomymi używamy facebookowego Messengera, rzadziej google'owskich Hangoutów.
3. Skype
Choć Skype wciąż jest bardzo mocną marką, to coraz częściej zdarza nam się rozmawiać przez usługę wideo czatu wbudowaną w komunikator FB. Nie trzeba się dodatkowo logować, w końcu i tak rozmawiamy ze znajomymi z naszej listy.
4. Periscope
Periscope pozwala każdemu na nadawanie na żywo obrazu ze swojej komórki. Każdy z nas się staje nadawcą. Najbardziej znanym i aktywnym użytkownikiem Periscope w Polsce jest Jarosław Kuźniar. Ale zanim aplikacja należąca obecnie do Twittera zdążyła się upowszechnić – Mark Zuckerberg już przygotował odpowiedź. Podobnie działający Facebook Live dostępny jest na razie tylko dla celebrytów. Ale w przyszłości... Kto wie?
Strategia Facebooka jest jasna. Chce zająć jak najwięcej przestrzeni w wirtualnym świecie. Zmieniając się, wprowadzając nowe usługi potrafi zachwiać pozycją dotychczasowych liderów. Działa zgodnie z zasadą „dostosuj się, albo zgiń”.
