Libacje zamiast szkoleń, aplikacje, z których nikt nie korzysta, portale, które nikomu do niczego nie służą. Po bardzo wielu beneficjentach funduszy unijnych nie ma już śladu. Część z nich po prostu przegrała walkę na rynku. Ale wiele z nich było bezpardonowym skokiem na kasę. Zróbmy cokolwiek, Unia da nam na to środki.
Kilka dni temu na portalu piekielni.pl użytkowniczka skara zamieściła niezwykle emocjonalny wpis o następującej treści.
Osoby zajmujące się organizacją szkoleń przyznają, że bardzo często tak zwane szkolenia unijne były realizowane metodą minimalna jakość za minimalną cenę. Najważniejsze żeby zgadzały się papiery. Największymi beneficjentami wcale nie byli uczestnicy, ale właśnie firmy organizujące szkolenia. Choć teoretycznie na projektach unijnych nie można było wykazywać zysku, znakomicie działała kreatywna księgowość. Ważny był zysk, nie jakość. Unia płaciła za hotele, wyżywienie, a nawet wieczorne imprezy. Kiedy przykręcono kurek z pieniędzmi z EFS, firmy wyspecjalizowane w pozyskiwaniu środków zostały z niczym. Nie wypracowały przez ten czas żadnego know-how, które w tej branży jest podstawą.
Innowacje
Ale nie tylko w szkoleniach unijne środki wypływały szerokim strumieniem. Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka bardzo często wspierał projekty, które wcale nie były innowacyjne, a przede wszystkim nie przetrwały próby czasu. Wystarczy kilka kliknięć żeby na stronie http://www.mapadotacji.gov.pl/ odnaleźć beneficjentów, którzy dostali po kilkaset tysięcy złotych na stworzenie stron internetowych. Stron, dodajmy, które nie działają. A w najlepszym razie nie przynoszą żadnego przychodu. Mechanizm wyprowadzania pieniędzy był bardzo prosty – zarabiał zaprzyjaźniony informatyk, zaprzyjaźniony grafik, a zyskami dzielili się „pod stołem” ze zleceniodawcą. Sposobów było mnóstwo. Środki zostały przejedzone, a nie wytworzono wartości dodanej. Ale przez kilka lat dało się żyć z wdrażania nikomu niepotrzebnego serwisu.
Orzech włoski Za fundusze z Unii Europejskiej posadzono tysiące hektarów ekologicznej uprawy orzecha włoskiego. Inwestorzy, bo niekoniecznie rolnicy, dostawali dotacje na taką hodowlę, a nie byli nawet zobowiązani do zbierania plonów. Największe plantacje miały po 300 hektarów, na każdy z nich roczna dopłata wynosiła 3000zł. Można tak było zarobić 900.000zł rocznie. Nie wnosząc do gospodarki żadnej wartości dodanej.
Oczywiście, jest mnóstwo dobrych projektów, mnóstwo uczciwych działań, ale na kombinatorstwie przejedliśmy jako Polska grube miliony złotych. Zamiast na innowacje – wydaliśmy je na bieżące potrzeby, na tworzenie niepotrzebnych rozwiązań, na nic nie wnoszące szkolenia, na uprawy, które gniły na polu.
…
Panowie (w liczbie 16-stu!) od początku otwarcie mówili, że oni przyjechali na urlop. Żebyż to jeszcze przekładało się na dyskretne ziewanie na spotkaniach! Niestety urlopem wg panów było chlanie na umór od 7:30 rano (śniadanie z koniaczkiem zamiast kawy), do tego stopnia, że musiałam odwoływać szkolenia, gdyż panowie byli tak napici, że nie byli w stanie wysiąść z autobusu!
Innego dnia panowie pozwalali sobie na kąśliwe uwagi w stosunku do prowadzącego i technologii przez niego używanych. Znaleziono też szefa grupy leżącego na korytarzu hotelowym (pod własnym pokojem, pewnie zasnął w drodze), spitego do nieprzytomności i wynoszono go żeby więcej wstydu nie narobił.
A wszystko to za pieniądze z Unii Europejskiej, czyli nota bene Wasze i moje!
Piotr, trener biznesu, szkolił w projektach unijnych
- Za unijne pieniądze wiele osób żyło całkiem dobrze przez ostatnie lata. Powstawały firmy, które wyspecjalizowały się w pozyskiwaniu środków i ograniczaniu kosztów przez zatrudnianie trenerów za najniższe stawki. Trener wystawiał fakturę firmie należącej do kolegi właściciela. Ci dwaj dzielili się nadwyżką. Dodatkowo jako nieźle opłacany koordynator pracowała zazwyczaj narzeczona właściciela. Jej praca polegała na dbaniu żeby uczestnicy podpisali się na liście obecności. A uczestnicy byli przypadkowi. Sam miałem takie sytuacje, że osoby znikały po popołudniowym podpisaniu listy i zjedzeniu obiadu, albo w trakcie zajęć jechali na zakupy.
Paweł Nowicki,
prezes BTM Innovations oraz koordynator Mazowieckiego Klastra Biotechmed, na antenie RDC
– W ostatnich latach powstało wiele biznesów, które pozyskały pieniądze unijne. W efekcie za unijne pieniądze zrealizowano projekty, które w wieku przypadkach okazały się kalpą. Nikt jeszcze nie zrobił badań związanych z tym, jak wpłynęły na to pieniądze unijne wpłynęły, ale samo życie robi takie badania.