Trzy czwarte nowych mieszkań kupują przyjezdni 30-latkowie - ujawnia Marek Roefler, warszawski deweloper i jeden z najbogatszych Polaków. Wylicza korzyści jakie czerpie stołeczny biznes z tysięcy młodych, pracowitych, ale przyjezdnych.
Tylko w tym roku w Warszawie wybudowano 10,3 tys. mieszkań. Kto je zasiedlił? W większości sami przyjezdni. – Z ciekawości wertuję dane, komu tak naprawdę sprzedajemy mieszkania. Okazuje się że ponad 70 proc. nowych lokali kupują przyjezdni i to z PESEL-em zaczynającym się od liczby powyżej 80 – mówi naTemat Marek Roefler, jeden z najbogatszych Polaków, właściciel firmy deweloperskiej Dantex.
PESEL 80+
Roefler dodaje, że to budujące, iż nowi mieszkańcy Warszawy okazują się „młodymi wilkami, ludźmi z inicjatywą i głodem sukcesu”. Pesel zaczynający się od cyfr większych od 80 oznacza osoby urodzone w 1980 roku i później. – Nawet kupując mieszkanie na kredyt trzeba mieć minimum 50 tys. oszczędności na wkład własny, opłaty notarialne i dodatkowo na urządzenie się. Jeśli ktoś przyjeżdża do Warszawy i kilka lat po studiach ma takie oszczędności to znaczy, że odniósł sukces – mówi z niekłamanym podziwem.
Do niedawna uważano, że „słoiki”, jak nazywa się przyjezdnych, spędzając w mieście tylko pięć "pracujących" dni w tygodniu są raczej utrapieniem stolicy. Zapełniają drogi i miejsca parkingowe swoimi samochodami. Tłoczą się w metrze i tramwajach. Rodowici warszawiacy nie lubią ich za to, że godzą się na mniejsze wynagrodzenia psując tym samym rynek pracy.
Tymczasem biznesmen mówi wprost, że gdyby nie ci nowi warszawiacy branża budowlana nie podniosłaby się tak szybko z kryzysu. – To stałe zjawisko napływu nowych klientów. Kilku deweloperów zabudowuje ostatnie duże parcele na warszawskiej Woli. Dalej na zachód nowe domy wkraczają już na zielone pola za Bemowem. Miasto rośnie - opowiada.
Przygoda na Mariensztacie
Prezes budowlanej firmy wspomina, że kiedy w 2007 roku zagraniczni inwestorzy podbijali w kosmos ceny działek w stolicy, przywieźli ze sobą opracowania socjologów i demografów. Wynikało z nich, że Warszawa powinna zagospodarować około 10 proc. ogółu ludności Polski. Mieszkałoby więc w niej nie 1,7 mln osób jak obecnie, ale grubo ponad 3,5 mln. Potencjał rozwoju jest więc jeszcze niewyczerpany.
Roefler opowiada, że z ciekawości szukał wśród swoich pracowników choćby jednego hydraulika, elektryka czy kafelkarza z Warszawy. Na próżno. – Wszystkie ekipy, które pracowały na moich budowach to przyjezdni. Mało tego, niedawno przenieśli się na stałe do Warszawy, bo tu nawet w najgorszym kryzysie wciąż były zlecenia, praca i znacznie większe niż gdzie indziej pieniądze – wylicza biznesmen. – Wystarczy w piątek lub niedzielę znaleźć się na jednej z tras wyjazdowych z Warszawy. Widać ile osób w weekendy wraca do domów rodzin, same obce rejestracje – dodaje.
Wrażenia dewelopera potwierdza mazowiecki Urząd Statystyczny. Według danych z 2012 roku Warszawa i przyległe gminy wzbogaciły się o 21 tys. obywateli. 4,5 tys. osób pochodziło z woj. lubelskiego, ponad 2 tys. z Łodzi, prawie 1,9 tys. z okolic Białegostoku, a ponad 1,7 tys. było Warmiaków i Mazurów - przy czym tyle samo z nich dodatkowo emigruje do Trójmiasta.
Płatna miłość do Warszawy
Komentując migrację zarobkową Wiesław Łagodziński, socjolog i były rzecznik GUS nazywa Warszawę "gospodarczym odkurzaczem". Wsysa on przyjezdnych oferując jedną z najwyższych w Polsce średnią zarobków - 4,9 tys. zł brutto (wyższe są w Lubinie, gdzie średnią dla gminy zawyżają pracownicy KGHM). Z kolei bezrobocie praktycznie nie istnieje - 4,5 proc.
Poza tym to na Mazowszu powstaje 25 proc. polskiego Produktu Krajowego Brutto. W samej stolicy zarejestrowanych jest 380 tys. firm łącznie z najbogatszą w Polsce, czyli Orlenem. Mazowsze ma swój udział w podatku dochodowym wpłacanym przez firmy - to ponad 1,4 mld złotych wpływów rocznie.
„Warszawiacy w pierwszym pokoleniu” kupują zazwyczaj dwupokojowe mieszkanie do 50 metrów, albo trzy pokoje na 55 metrach. Ale prezes deweloperskiej firmy zna już klientów, którzy po założeniu rodziny kupują potem większy metraż. Roefler przekonuje, że pieniądze przyjezdnych wspierają nie tylko biznes budowlany. Bez nich nie trzymałaby się tak liczne w warszawie nowe knajpy. Nie sposób pominąć, że przyjmując warszawski styl bycia, przyjezdni zaczynają bywać w lokalach. Kupując latte za 13 zł czy piwo za 15 zł z niszowego browaru napędzają wpływy lokalnych biznesów.
Biznesmen dodaje, że doskonale rozumie głód sukcesu przyjezdnych. Sam kiedyś zaczynał od zera. W latach 80. był fizykiem na Uniwersytecie Warszawskim. Skromna pensja nie wystarczała na bujne życie towarzyskie. Postanowił założyć biznes. Przez przypadek trafił do branży odzieżowej, zakładając firmę Dantex. Otworzył jeden z pierwszych prywatnych dużych sklepów odzieżowych przy Al.Jerozolimskich.
Popularność przyniosły mu reklamy po... Dzienniku Telewizyjnym, gdy Krystyna Loska odczytywała komunikat, że telewizyjnych prezenterów ubiera firma Dantex. Duże pieniądze biznesmen zarobił na współpracy z niemiecką firma wysyłkową Otto Versand oraz siecią sklepów C&A zostając producentem oferowanych przez nich ubrań. Za zarobione pieniądze kupował w Warszawie nieruchomości, by wreszcie przebranżowić się na inwestora stawiającego biura i domy mieszkalne.
Tekst ukazał się 28 listopada 2014 roku na portalu NaTemat.pl