Dzięki Polakom, którzy pokochali kebab, turecka rodzina Pana Maho została milionerami. Ich podwarszawska wytwórnia produkuje prawie 10 ton kebabu dziennie. W planach mają luksusową restaurację za 4 mln zł.
Morat Haci, turecki właściciel budki z kebabami przy dworcu Warszawa-Śródmieście podaje argumenty za rynkowym zwycięstwem kebabu: – Sushi kosztuje 40 zł, to cwany sposób Japończyków na sprzedaż taniego ryżu i skrawków ryby. Pizza to nic innego jak ciasto z mąki i wody, plasterki grzybów, sera i cienkiej kiełbaski. A kebab... no niech ktoś powie, że to nie jest konkret. Mięso! – mówi.
Według badania "Polska na talerzu" zrealizowanego dla sieci Macro Cash&Carry, dwie trzecie Polaków jada posiłki na mieście Najczęściej wydajemy 10-25 złotych. Jednak w ostatnich latach kuchnia włoska i generalnie pizza traci rynek. Przejadły nam się zapiekanki, hot-dogi, zaczynamy mieć już dość chińszczyzny w wersji wietnamskiej. W miastach powyżej 100 tys. mieszkańców, to kebab króluje wśród szybkich ulicznych dań. – Polacy dużo pracują, chcą zjeść tanio, szybko i dobrze. Dlatego kebab tak się przyjął, nie tylko tu ale w całej Europie – dodaje Morat.
Wędrówki ludów i dań
Nad Wisłę kebab dotarł z 20-letnim opóźnieniem. W Niemczech już w latach 60-tych Turcy piekli swoje doner kebaby (obracający się walec mięsem przypiekany ogniem). W Polsce jednym z pionierów był Maho A. Kazkondu, dla znajomych po prostu Pan Maho. W ojczystej Turcji ukończył zaledwie dziewięć klas tamtejszej szkoły. Potem – jak ponad milion innych Turków – chciał prysnąć do Niemiec na saksy. Był początek lat 90-tych, zaplanował sobie, że dotrze do raju przez Polskę. Postanowił zatrzymać się na trochę w Warszawie. Rozejrzał się i nie mógł uwierzyć, wokoło serwowano tylko bułki z pieczarkami albo parówką. A gdzie prawdziwe mięso?
Pierwszy kebab otworzył przy Dworcu Centralnym. – Ludzie byli w szoku. A co ty tu robisz chłopie, pytali wskazując na obracający się walec przyprażany palnikiem – opowiada Maho. Sanepid też nie chciał dać wiary. Surowe mięso prażyć na ogniu?! Ale Maho szybko zyskiwał klientów i sympatię. Kiedy otwierał kolejne punkty gastronomiczne, brakowało gotowego mięsa do pieczenia. Tak doszedł do wniosku, że musi uruchomić fabrykę kebabów.
Tak w Halinowie powstał MBM. Codziennie przychodzi tam do pracy 60 osób. Zaczynają od wspólnego śniadania, bo przy mięsie halal trzeba zachować rytualną czystość. Właściciel sam układa smaczne i bezpieczne z punktu widzenia wiary menu, czyli bez mleka i wieprzowiny. Husein Kaptan, wiceprezes MBM trochę kryguję się, żeby przyznać, że kupowane od kontrahentów mięso pochodzi z uboju rytualnego. Praktykę ogranicza już polskie prawo, dlatego towar jest nawet o 20 procent droższy. – Mam klientów pochodzenia żydowskiego, arabskich dyplomatów co oni by jedli? – rozkłada ręce Turek.
Tony mamony
Walce kebabów powstają z płatów mięsa, przekładanych warstwą mięsa mielonego z przyprawami. Wszytko nabija się na rurę uklepuje, ściska i zamraża w -18 stopniach. Opakowane w folię i karton jak kokony (największe to ważące po 50 i 80 kilo bomby) jadą do budek i restauracji.
Maho już kilka lat temu szybko osiągnął pułap zamówień rzędu 5 ton dziennie. Zaopatrywał trzy czwarte warszawskich kebabiarni. – Dziś robimy prawie 10 ton dziennie – podkreśla Husein Kaptan. To największa fabryka na Mazowszu, jest także w pierwszej trójce w Polsce. W Mińsku Mazowieckim jest jeszcze Damak, produkujący około 5 ton kebabów dziennie, ale to niemal wspólny biznes pomiędzy zaprzyjaźnionymi Turkami. Dodaje, że firma eksportuje gotowe kebaby na rynki Danii, Szwecji, Austrii, a nawet Włoch.
Ile jest kebabów Warszawie i okolicy? Husein Kaptan wyciąga z kieszeni biało-złotego iPhone'a i mówi, że musi się skonsultować ze "swoim prezesem" od hurtowej sprzedaży. – Ilu ty tam ludziom sprzedajesz? Co, 500!? – sam się dziwi. – To Warszawa z przyległościami: Pruszków, Wołomin, Legionowo, Raszyn – tłumaczy.
Choć śródmiejska budka Morata Haci ma jakieś 10 metrów kwadratowych prawdopodobnie ma najwyższe obroty w Polsce. To dzięki sąsiedztwu metra, przez które przewalają się tysiące ludzi dziennie. Ile są w stanie zjeść? Morat nerwowo się dopytuje, czy to aby nie będzie jak donos do skarbówki. – A skąd ten strach? – pytam.
Turek przeklina: – Kuhwa, o północy przyszli z kontholą. Wypisali mandat 300 zł za to, że sprzedawca nie podał paragonu klientowi. Nie podał do ręki, bo przecież nabite na kasie było. A ludzie głodni nie chcą brać papierków wolą kanapkę – irytuje się.
Potem rozsiada w skórzanym fotelu i dodaje z satysfakcją: – Ja nie muszę klientów szukać, sami do mnie przychodzą. Jak jest imprezowy piątek czy sobota, to nawet 250 kg mięsa schodzi. Głównie wieczorem i nocą. Pan uwierzy, że o 1 w nocy kolejka jest na pół godziny? U mnie pracuje się na zmiany, przez całą dobę – opowiada.
Jak się kręci kebab
Tylko trochę mniej zyskowny jest należący do niego kebab w Wólce Kosowskiej, znanym centrum azjatyckiego biznesu. Tam oprócz Polaków, Chińczyków i Hindusów stołują się też Wietnamczycy. – Dziwny naród. Niektórych karmię już kilka lat, a oni potrafią po polsku zaledwie trzy słowa: "proszę", "to", "szybko" – mówi o Azjatach.
Morat w biznesie znalazł się odkupując kebabiarnie od Pana Maho. Ten z kolei wydał 2 mln złotych na budowę restauracji w pobliżu lotniska Okęcie. Ale i ten interes sprzedał niedawno. Pieniądze chce zainwestować w jeszcze większą i bardziej wystawną restaurację.
Gdy najbardziej znana polska restauratorka, Magda Gessler, zamyka kilka przybytków, Maho z synem i wspólnikami planuje otwarcie eleganckiego ponadtysiącmetrowego lokalu. Będzie tam sklep ze świeżym mięsem, buchające ogniem grille. Budżet 4 mln złotych.
– Salem alejkum – mówi kolejna osoba z rodziny wpadając do biura i dosiadając się do kawy. Morat i Husein rozczulają się wspominając jak to zamierzali jechać do Niemiec, a zostali w Polsce. Myśleli, że będzie tragedia, a tymczasem... Kiedy Morat odbierał polski paszport od prezydenta RP dopadła go kamera TVN: – Innego miejsca jak Polska nie
wyobrażam sobie do interesów – powiedział wtedy dziennikarzom.
Tekst ukazał się 15 maja 2014 roku na portalu NaTemat.pl