
Od chwili, gdy Facebook stał się najpopularniejszym serwisem społecznościowym i drugą najczęściej odwiedzaną stroną internetową na świecie (według rankingu Alexa), rządy poszczególnych państw podjęły kroki mające na celu uzyskanie jak najszerszego dostępu do tego ogromnego zbioru danych.
Uprawiając swoisty „werbalny onanizm” na facebooku, nie do końca zdajemy sobie sprawę z możliwości inteligentnej inwigilacji naszego profilu przez służby specjalne niektórych państw. Im większa ilość znajomych, tym odczuwamy silniejsze dowartościowanie. Przy tym obnażamy nasze preferencje, poglądy i inne cechy osobowe, które składają się na nasze dane osobowe, nierzadko wrażliwe, które mogą, i de facto stanowią, ciekawą bazę danych, również w kontekście bezpieczeństwa państwa. Uchwalona po zamachach z 11 września ustawa zwana Patriot Act dawała amerykańskim służbom specjalnym szerokie uprawnienia w sprawach związanych z terroryzmem w postaci wykorzystywania od firm telekomunikacyjnych tzw. metadane rozmów telefonicznych. Z powodu sporu o zakres dopuszczalnej inwigilacji, parlament nie przedłużył ustawy, która wygasła z końcem czerwca b.r., jednakże nowa ustawa - Freedom Act, przywraca służbom specjalnym wiele uprawnień. Tym śladem poszły niektóre kraje Europy Zachodniej, uznawane za państwa pierwszego wyboru potencjalnych ataków terrorystycznych, co wydaje się logiczne w realizacji strategii walki z terroryzmem międzynarodowym, zwłaszcza w kontekście walki ze strukturami ISIS. A więc polityka prywatności dot. prawie półmiliardowej społeczności Facebooka napotkała na kolejne ograniczenia, które nie powinny nas dziwić. Bezpieczeństwo to jedna z kluczowych ludzkich potrzeb, a jak głosi paremia Niccolo Machiavelliego - „Najczęstszy ludzki błąd – nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Napisz do autora: dawid.wojtowicz@innpoland.pl