Eliza Kruczkowska to prezes Fundacji Startup Poland, organizacji, która zajmuje się promowaniem startupów i przedsiębiorczości zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami. Tego typu organizacji są na świecie dziesiątki, a niedawno większość z nich spotkała się wspólnie w Meksyku na Startup Nations Summit. Wypytujemy Elizę o to, od kogo i jak możemy się uczyć w kwestii poprawy ekosystemu startupów.
Z jakimi problemami borykają się obecnie młodzi przedsiębiorcy?
Eliza Kruczkowska: Problemów jest kilka – większość opisaliśmy w naszej deklaracji programowej. Dużo się ostatnio mówi o dostępie do talentów. I sama mam głębokie przekonanie, że niedługo na całym świecie będziemy ze sobą rywalizować o tych najzdolniejszych. Według statystyk Komisji Europejskiej do 2020 roku będzie prawie milion nieobsadzonych stanowisk w szeroko pojętym dziale ICT. Teraz gdzieś tych ludzi musimy znaleźć. Albo wyszkolić w Polsce, albo szukać poza jej granicami. A jest to problem – nasz raport pokazał, że zaraz po środkach finansowych startupom brakuje najbardziej wykwalifikowanej kadry. To nie tylko programiści, ale też specjaliści od sprzedaży, project managerowie. Rzeczywiście osób z takimi specyficznymi zdolności w Polsce brakuje.
Pomóc w tym mogą specjalne programy wizowe dla startupowców. W ciągu ostatnich 5 lat powstało na świecie 10 programów wizowych dla przedsiębiorców - ten trend wynika z intensywnego zapotrzebowania wśród lokalnych firm na talenty technologiczne i poszukiwanie specjalistów o często bardzo niszowych umiejętnościach. Nie działa to jednak w ten sposób, że otwieramy granice i przyjmujemy wszystkich. Tworzone są specjalne komitety, które wybierają najlepsze pomysły. Ale warto podkreślić, że nie wszyscy wizy dostają - w 6 miesięcy od zainaugurowania programu Start-up Visa Holandia otrzymała 42 zgłoszenia, z których 12 startupów otrzymało pozwolenie na pobyt, 11 zostało odrzuconych, a pozostałe są nadal w fazie ewaluacji. Zgłoszenia napłyneły od obywateli Kanady, Rosji, Nowej Zelandii, Ukrainy, Macedonii i USA. To trochę jak z przyznawaniem grantów czy pozyskaniem inwestora.
Jaki inne kraje wprowadzają takie programy?
Kilka miesięcy temu Francja zrobiła French Tech Ticket, który jest programem dla przedsiębiorców z całego świata, którzy chcą założyć swój startup w Paryżu. I tak burmistrz Paryża – i na to przeznaczony jest budżet lokalny – zaprasza startupy do miasta, daje im miejsce w biznesowym inkubatorze i przeznaczając od 12500€ aż do 25000€ na każdego członka zespołu pzez okres 6 miesięcy. Jak na razie, Francja planuje przyznawać taką pomoc około 50 startupom każdego półrocza. Z kolei Brytyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych uruchomiło ścieżkę wizową ułatwiającą lokalnym firmom zatrudnianie talentów technologicznych z całego świata. Brytyjskie firmy z branży cyfrowej będą zachęcać do współpracy zagraniczne zespoły do 5 członków, które wyróżniają się wybitną listą kreatywnych, komercyjnych i zespołowych osiągnięć.
Jest na to pomysł w Polsce?
Opracowaliśmy audyt rozwiązań z całego świata i będziemy rekomendować pewne rozwiązania w Ministerstwie Cyfryzacji. W czerwcu na Bitspiration na nasze zaproszenie była przedstawicielka Startup Delta z Holandii, czyli organizacji, którą kieruje była komisarz europejski ds. agendy cyfrowej Neelie Kroes. To na nich chcemy po części się wzorować. Od pierwszego stycznia Holandia przejmuje prezydencję w Unii Europejskiej i wiem, że będzie wtedy inaugurowany program European Startup Visa.
Są różnice między organizacjami na świecie? Inne podejścia do kwestii wizowych na przykład?
Są trzy podejścia: nowa kategoria wizowa uaktualniająca dotychczasowy program wiz dla przedsiębiorców, przyspieszona ścieżka wizowa, dedykowany program inkubacyjny dla startupów. Tak było w Chile. Po pięciu latach przedstawiciele tamtejszej organizacji mówią, że trochę się nauczyli. Problemem jest to, że zapraszają ludzi z zewnątrz, płacą im za to, żeby rozwijali swoje produkty w Chile, ale często jednak ci sami startupowcy wracają po skończeniu programu z powrotem do swoich krajów. Choć program promuje także chilijskich absolwentów studiów magisterskich, doktoranckich i MBA z czołowych światowych uczelni. To taki instrument rządowy wpierający politykę powrotów utalentowanych Chilijczyków do ich kraju pochodzenia. Dzięki uczestnictwie w Start-up Chile, uzyskają oni dostęp do wyższego dofinansowania niż laureaci konkursu z innych krajów.
W zamian za udzielenie dodatkowego wsparcia finansowego startupom, program stawia uczestnikom dodatkowe wymagania. Oczekuje wzrostu sprzedaży o przynajmniej 30%, stworzenia dwóch nowych miejsc pracy w Chile, zgromadzenia prywatnego kapitału w Chile oraz stworzenia firmy o profilu eksportowym, co pozwoli w krótkim czasie poprowadzić równoległą działalność biznesową w przynajmniej dwóch innych krajach poza Chile.
I takie myślenie jest wszędzie?
Niedawno byłam na pierwszym spotkaniu Startup Nations. To organizacja przy Fundacji Kauffmana i Światowym Tygodniu Przedsiębiorczości, która do tej pory zajmowała się promowaniem przedsiębiorczości na całym świecie, ale teraz rozszerzyła swój krąg zainteresowania o przedsiębiorczość technologiczną związaną ze startupami. Było tam blisko 120 reprezentantów z państw z całego świata. Zaproszono osoby odpowiedzialne za tzw. Policy Making - całe Startup Nations zajmuje się zrzeszaniem lokalnym organizacji tego typu.
Jeden z paneli, w których brałam udział dotyczył własnie polityk wizowych Startup Visa. Bardzo pouczająca była wymiana doświadczeń z przedstawicielami rządu kanadyjskiego, który jako pierwszy na świecie uruchomił ścieżkę programu imigracyjnego dedykowaną przedsiębiorcom innowacyjnym. Ich Program Start-up Visa łączy świat lokalnych inwestorów venture capital i aniołów biznesu z zagranicznymi przedsiębiorcami planującymi założyć startup w Kanadzie.
Na pewno spotykają się też problemami w kwestiach imigracyjnych.
Reprezentanci Danii, która również ma ciekawe rozwiązania proimigracyjne opowiadali o tym, jak przy bardzo prawicowym rządzie i przy antyimigracyjnym nastawieniu w Europie rozmawiać na temat ściągania obcokrajowców. O tym w końcu mówimy: nakłanianiu także obcokrajowców do przyjazdu do nas, zakładania tu firm, tworzeniu nowych miejsc pracy.
I odczarowywaniu rzeczywistości...
Ha, w tle był konkurs startupowy, w którym szukano startupów zmieniających świat na lepsze. Nominowaliśmy z Polski EgzoTech – firmę produkującą roboty rehabilitacyjne. Przeszła najpierw do najlepszej 30, którą zaproszono do Meksyku, a następnie trafiła do ścisłego finału i była w najlepszej dziesiątce, która występowała na scenie i prezentowała przed międzynarodową publicznością swój produkt. Michał Mikulski, prezes EgzoTech miał dużą szansę na wygraną, więc fajnie, że udział Polski nie polegał tylko na debatowaniu z innymi organizacjami, ale zaprezentowaliśmy też dobrą firmę i pokazaliśmy, że nasz ekosystem rośnie.
Oprócz konkursu startupowego był też konkurs dla lokalnych polityk, w których oceniano burmistrzów lub prezydentów miast promujących innowacyjność. Z Polski nominowaliśmy wiceprezydenta Warszawy Michała Olszewskiego, który dostał się do najlepszej piątki w konkursie. Nagrodę dostał burmistrz Antwerpii, a oprócz naszego kandydata szansę na zwycięstwo mieli jeszcze Mariano Mayer z Buenos Aires, Ber-Jan Woertman z Eindhoven i Basuki Tjahaja Purnama z Dżakarty. Pokazuje to, że Polska wybrzmiała na arenie międzynarodowej.
Czym jeszcze mogą różnić się między sobą organizacje startupowe?
Mamy z jednej strony organizacje takie jak Startup Estonia, który nie jest do końca odpowiednikiem Startup Poland, ale raczej naszego PARP-u. Jest to jednostka wspierana przez Estoński Fundusz Rozwoju i dotowana przez fundusze unijne, które ich premier zdobył na rozwój takiej organizacji. Wchodzi zatem w strukturę rządową.
Z drugiej strony organizacja może być hybrydą typu holenderskiego Startup Delta. W jej skład wchodzi 12 osób, jest dotowana po części przez rząd, ale nie jest bezpośrednio odpowiedzialna przed ministerstwem gospodarki.
Są jeszcze innego rodzaju organizacje, jak na przykład German Startups Association, czyli stowarzyszenie startupów w Niemczech (niemiecki ruch związkowy jest silny i wpływowy, a Bundestag dokładnie monitoruje reprezentantów poszczególnych grup interesów). Niemcy bazują na składkach członkowskich, które wynoszą 120 euro rocznie od startupu. Wypowiadają się w Bundestagu w imieniu startupów, które definiują jako firmy do 9 roku działalności.
Modeli działalności jest naprawdę wiele. Jako Startup Poland, po roku działalności poznaliśmy kilka modeli i właśnie decydujemy, w którą stronę pójdziemy. Czy chcemy korzystać ze środków publicznych i być takim podwykonawcą dla administracji publicznej czy być niezależną organizacją, która by roznać będzie musiała szukać finansowania wśród korporacyjnych gigantów. Czy może pójść w stronę stowarzyszeniową jednak z mniejszymi niż w Niemczech składkami?
Jakie są niebezpieczeństwa tych rozwiązań?
Jeśli korzystasz ze środków publicznych i one stanowią większość twojego budżetu to tracisz pewną niezależność. A naszym głównym celem jest dbanie o rozwój sceny startupowej w Polsce. I tego będę zawsze bronić – chcemy być niezależni.
Wiele firm chciałoby, byśmy zajęli się organizacją programów akceleracyjne, ale my nie chcemy zjadać własnego ogona. Środowisko robi tyle wydarzeń, że nie ma sensu jeszcze z nimi konkurować. Poza tym my jesteśmy od tego, aby edukować polityków i reprezentować startupy w debacie publicznej.
Pomysły na przyciąganie innowatorów
1. Specjalna polityka wizowa i płacenie za rozwijanie w kraju swoich projektów – Chile.
2. Ulgi podatkowe przyciągające zarówno korporacje, jak i nakłaniające emigrantów do powrotu i zakładania własnych firm – Irlandia.
3. Lokalne polityki miast, które oferują za darmo inkubatory startupowe, a nawet miesięczną pensję – Francja.
4. Współpraca z rządem, któremu zależy na tworzeniu innowacyjnego wizerunku – Estonia
Są przykłady państw, które wybijają się szczególnie w swoim podejściu do spraw startupów?
Trzy tygodnie temu spotkałam się z premierem Irlandii. Była już w Polsce jedna osoba, która mówiła, że zrobi z nas drugą Irlandię, szkoda że się nie udało bo jeśli chodzi o rozwiązania na rynku ICT to Irlandia jest wzorem do naśladowania.
Irlandia kreuje swój wizerunek, jako jednego z najważniejszych ośrodków skupiających firmy z branży zaawansowanych technologii. Sektor ICT jest kluczowym motorem rozwoju gospodarki, który tworzy ponad 1/3 całkowitego eksportu. O tej całej rewolucji opowiadał nam premier. Około 10 lat temu postanowili zachęcić duże firmy do przyjazdu do Irlandii. Kraj jest zresztą w świetnym położeniu, bo mówią po angielsku i są blisko amerykańskiego kontynentu. Loty między Dublinem a Nowym Jorkiem trwają niecałe osiem godzin.
Jak ściągnięto te duże firmy technologiczne?
Głównie dzięki zachętom podatkowym – płacą tam 12,5 proc. CIT. Myśleli długofalowo: przyciągnęli wielu obcokrajowców, a jak już wspominałam ważne, by środowisko było różnorodne Zapewniono w ten sposób nie tylko miejsca pracy obywatelom, ale sprawiono też, że edukację kieruje się głównie w stronę ICT, bo ta branża potrzebuje bardzo dużo pracowników.
A docelowo ludzie pracujący w tych firmach IT często chcąc się dalej rozwijąć odchodzą i otwierają swoje własne startupy. Tam zresztą też działa organizacja pozarządowa Startup Ireland, która zajmuje się wspomaganiem startupów. Zacytuję może dane z opracowania naszej ambasady w Irlandii o sektorze ICT w tym kraju: „Irish Software Association w raporcie Digital Technology Index szacuje iż w Irlandii zlokalizowanych jest 915 firm technologicznych (od startupów po międzynarodowe korporacje), z czego 728 to firmy rodzime. Sektor zatrudnia 90 tys. osób i generuje przychody na poziomie 1,8 miliarda euro rocznie.” Robi wrażenie, prawda? To efekt tego, że ludzie zbierają doświadczenie w korporacjach, a później często zakładają własne firmy. Dla mnie to niesamowite.
Wymyślili sobie swój wizerunek jako kraj. Postawili na eksport i branżę zaawansowanych technologii. Konsekwencje dla gospodarki już są widoczne. Taka strategia marzyłaby mi się w Polsce. Mamy przecież tylu uzdolnionych programistów. Tu moglibyśmy zrobić drugą Irlandię.
Czyli amerykańscy giganci odpowiadają za innowacje?
Po części na pewno. Ale to głównie chodzi o długofalowe, startegiczne plany rządu. Bo oprócz tego, że Irlandczycy przyciągnęli firmy, to zrobili jeszcze drugą rzecz - kilka lat temu zrobili spotkanie diaspory irlandzkiej. Pozapraszali biznesmenów i naukowców, którzy są za granicą i na spotkaniu opracowali strategię tego, jak przyciągnąć tych ludzi z powrotem do Irlandii. Polska ma bardzo podobny problem. Mamy utalentowanych ludzi, którzy wyjechali za granicę i tam zostali. Jeśli dobrze pamiętam, to w Irlandii również wiązało się to z ulgami podatkowymi dla biznesów, które zostaną przeniesione na zieloną wyspę.
Do których organizacji nam najbliżej?
Dla mnie inspiracją była po części holenderska Startup Delta z jej polityką. Mają też świetną stronę, na której troche się wzorowaliśmy. Jest tam porządek i lista wszystkich startupów, które działają w Holandii. U nich to ponad tysiąc podmiotów. Chciałabym zrobić taką listę w Polsce, gdzie oprócz podziału geograficznego moglibyśmy grupować startupy także z uwzględnieniem branży. Bardzo często ludzie z zagranicy i z kraju pytają jak wygląda scena startupowa w Polsce. Tu każdy mógłby wejść i zobaczyć jakie mamy w startupy.
Chcemy też pokazać wszystkich inwestorów w Polsce, bo startupy często szukają inwestycji i nie mają jednego, konkretnego miejsca, w którym znalazłyby informacje na ten temat.Kto by pomyślał, żeby o nowych technologiach czytać w internecie.
Zebraliśmy dane dotyczące biur coworkingowych, parków technologicznych, społeczności. Chcemy żeby to było miejsce ekspozycji startupów. W każdym profilu, mogą pokazać logo, zdjęcia, opis produktu, można zadawać im pytania. Chcielibyśmy też, żeby przyznawali się, po której są rundzie finansowania. Chcemy zebrać dane i je uporządkować.
Nie jest to łatwe, bo niektórzy inwestorzy nie chcą pokazywać w całości swojego portfolio. GUS nie monitoruje startupów. PARP z kolei śledzi wyłącznie te projekty, którym dał dotację, a z naszego badania wyszło, że tylko 20 proc. startupów korzysta z dotacji. Marzę, żeby takie same dane móc pokazać polskiemu urzędowi i społeczeństwu, że są to firmy, które szybko się rozwijają, zatrudniają tyle i tyle osób i tyle podatków dają do budżetu. Musimy zacząć to monitorować.
Plany na najbliższy czas?
Jednym z zadań na przyszły rok jest nawiązanie współpracy regionalnej. Trzy miesiące temu zostało podpisane memorandum o nawiązaniu współpracy Polski, Czech, Węgier i Słowacji, czyli krajów Grupy Wyszehradzkiej. Jest wola współpracy, żeby wymieniać się pomysłami na polityki proinnowacyjne. Zagadnienie jest na tyle nowe, że nie ma na świecie od tego ekspertów. Uczymy się od siebie nawzajem i wokół Startup Poland chcemy budować ekspertów.
Chciałabym jednak wyjść poza region grupy wyszehradzkiej. Zaczęliśmy już rozmowy ze Startup Estonia i Startup Słowenia o organizacji spotkań 11 krajów nowej Unii Europejskiej. Nazwaliśmy to roboczo Startup CEE. Rzeczywiście mamy podobne problemy i fajnie byłoby między sobą tę wiedzę wymieniać. Jeśli porównamy sobie polski ekosystem z brytyjskim lub holenderskim to w dalszym ciągu nam trochę brakuje. Ale problemy, które mamy w Czechach czy na Węgrzech są nam bliższe. Wierzymy, że Warszawa może pełnić rolę lidera w regionie.
Eliza Kruczkowska - od kwietnia 2015 prezes Startup Poland. Wcześniej business development manager w firmie Sequence oraz dyrektor komunikacji w fundacji ePaństwo. W listopadzie wybrana przez fundację Res Publica, firmę Google i International Visegrad Fund jako jedna ze stu najważniejszych innowatorów w regionie na liście New Europe 100.