Zaczęło od mema z krzykliwymi hasłami: "Jesteśmy najbardziej wyzyskiwanym krajem Unii Europejskiej", " Korporacje wyprowadzają z Polski każdego roku 90 milionów złotych" czy "Przez zagraniczne firmy tracimy 5% PKB". Udostępniło go prawie 10 tysięcy osób. Kontrowersyjne tezy, duże liczby, badanie przeprowadzone przez "uznany" amerykański instytut. Było tam wszystko, czego pragną internetowi zwolennicy teorii spiskowych. Nie wygadało to jednak zbyt poważnie. Ale wątpliwości pozostały. – A może tkwi w tym ziarnko prawdy? – pomyślałem wreszcie. Postanowiłem to sprawdzić. I okazało się, że miałem rację
Bo może ten mem zamieszczony na Facebooku Racjonalista.pl był pełen przekłamań - chodziło bowiem o 90 miliardów złotych w ciągu dekady, a nie roku i nie z winy korporacji, a wszystkich podatników. Ale według raportu Komisji Europejskiej na ten sam temat rzeczywistość była o wiele bardziej przerażająca. I nie tylko dla Polski, a dla wszystkich państw Unii. Przez korporacje unikające płacenia podatku CIT wspólnota traci bowiem aż 500 miliardów złotych rocznie, a jednym z najbardziej poszkodowanych krajów jest Polska, którą kosztuje to nawet 46 miliardów złotych. To o 8 miliardów więcej niż przeznaczyliśmy na utrzymanie całej naszej armii w 2015 roku.
Ucieczka na Cypr
Zacznijmy jednak od podstaw. Czemu właściwie CIT jest tak ważny? Po pierwsze zasila budżet państwa około 30 miliardami złotych rocznie. Po drugie pieniądze z tego podatku trafiają nie tylko do kasy centralnej, lecz także do samorządów. Gminy, powiaty i województwa otrzymują odpowiednio: 6,71 proc., 1,4 proc. oraz 14,75 proc. wpływów z CIT.
To gwarantuje stabilność finansom publicznym i budżetowi państwa. Niestety, z roku na rok coraz więcej firm uchyla się od płacenia CIT transferując dochody do krajów z niższym opodatkowaniem. Jak to działa? Bardzo prosto. Mechanizm ten został opisany w raporcie przygotowanym przez Klub Jagielloński. – Firma z Polski posiada spółkę córkę zlokalizowaną na Cyprze. W Polsce CIT wynosi 19 proc. podczas gdy na Cyprze stawka CIT równa jest 10 proc. Polskie przedsiębiorstwo ma finansowe powody do tego aby w sposób sztuczny transferować dochód na Cypr (np. poprzez zakupy usług od spółki cypryjskiej po zawyżonych kosztach). Dzięki temu, właściciel zarówno polskiej, jak i cypryjskiej spółki jest w stanie zredukować swoje globalne obciążenia podatkowe – podkreślają autorzy dokumentu Radosław Piekarz i Aleksy Miarkowski.
– Ten raport to dopiero wstępna próba oszacowania kosztów tych transferów. W badaniu opieraliśmy się głównie na danych zewnętrznych, więc nasze wyliczenia są bardzo zachowawcze. Prawdopodobnie bowiem ta luka podatkowa znacznie przekracza 10 miliardów złotych. Ale niestety, nie mamy wystarczającej liczby danych, żeby to potwierdzić. Tak samo nie potrafimy powiedzieć, jak dużo przedsiębiorstw wyprowadza swoje dochody za granicę, a także które z tych transferów są naprawdę nielegalne. Bo przecież trzeba pamiętać, że nie każda wysyłka pieniędzy do innego kraju jest tożsama z łamaniem prawem – mówi w rozmowie z INNPoland Radosław Piekarz.
Fałszywe zarzuty
Intuicja eksperta Klubu Jagiellońskiego okazała się zgodna ze wspomianym wcześniej wyliczeniami Komisji Europejskiej Według nich przez taką działalność wielu przedsiębiorstw – m. in. sztuczne generowanie kosztów czy właśnie transferowanie części dochodu za granicę – Polska traci jeszcze więcej pieniędzy, bo aż 46 miliardów złotych rocznie (całą Unię kosztuje to 500 milardów złotych). Żeby lepiej sobie wyobrazić tą kwotę, to warto pamiętać, że roczny koszt utrzymania całej naszej armii wyniósł w 2015 roku 38 miliardów złotych
46 miliardów złotych - tyle rocznie traci polski budżet przez firmy unikające płacenia podatków
38 miliardów złotych - kosztowało utrzymanie całej naszej armii w 2015 roku
Oczywiście zaraz pewnie pojawią się zarzuty, że w Polsce są zbyt wysokie podatki i dlatego przedsiębiorcy uciekają za granicę, aby ratować swój biznes. Tyle że to nieprawda. Jak pokazują dane Eurostatu w naszym kraju płaci się jedne z najniższych danin w całej Unii. Udział wszystkich podatków – pośrednich i bezpośrednich – w polskim PKB wynosi bowiem 32,5 proc., czyli o 7 punktów proc. poniżej unijnej średniej. I jasne, że w niektórych państwach – Bułgarii, Rumunii, Słowacji, Portugalii, Irlandii czy krajach nadbałtyckich – oddaje się fiskusowi jeszcze mniej. Ale kiedy patrzymy na najbardziej rozwinięte gospodarki Unii, to wszędzie tam podatki są o wiele wyższe. Rekordzistami są Duńczycy, którzy zasilają budżet aż 47 proc. swojego PKB.
Czemu Dolina Krzemowa nie powstała w Las Vegas?
Poza tym to wcale nie wysokość podatków decyduje o rozwoju przedsiębiorczości, co pokazuje przykład Dolina Krzemowej. W Kaliforni bowiem CIT jest stosunkowo duży (8,84 proc.) , a na pewno o wiele większy niż w sąsiedniej Nevadzie, gdzie w ogóle nie płaci się takiego podatku. Ale Dolina Krzemowa rozkwita właśnie w Kalifornii, a nie gdzieś w okolicach Las Vegas. Dlaczego? Świetnie opisał to Rafał Woś w "Krytyce Politycznej", powołując się na badania Juana Carlosa Serrato, ekonomisty z Uniwersytetu Stanforda. – [Serrato] dowodzi, że wysokość CIT ma dla firm znaczenie drugorzędne – w kalkulacjach dotyczących ulokowania działalności dla przedsiębiorstw najbardziej liczą się czynniki produkcji: jakość kapitału ludzkiego, dostępność kapitału itd. – podkreślał Woś w swoim tekście.
I tak oczywiście można wymienić wiele krajów, gdzie niskie podatki był głównym motorem wzrostu. W ten sposób rozwijały się Stany Zjednoczone w latach 80. i 90. czy Japonia zaraz po II Wojnie Światowej. Ale kontrprzykładów jest również cała masa. Wysoki wzrost PKB przy bardzo wysokich podatkach odnotowywano m.in. w Szwecji na przełomie XX i XXI wieku czy w latach 60’ w większości państw Europy Zachodniej. Warto tutaj także pamiętać o Polsce, której gospodarka w latach 1995-97 rosła najszybciej w ciągu ostatniego ćwierćwiecza (około 7 proc. rocznie), chociaż CIT wynosił wtedy 40 proc. Te dane potwierdzają tylko tezę, że to wcale nie wysokie obciążenia fiskalne są główną przyczyną ucieczek polskich przedsiębiorstw do „rajów podatkowych”
Słabe instytucje czy prawo?
Więc co właściwie sprawia, że wiele firm unika płacenia CIT-u w Polsce? Słabości instytucji kontrolnych, źle skonstruowane prawo, a może zwyczajne cwaniactwo? – To na pewno nie jest wina prawa podatkowego. Bo nasze prawo, szczególnie w zakresie cen transferowych, jest jednym z najbardziej nowoczesnych w Europie. Natomiast większość kłopotów ze ściąganiem podatku CIT wynika właśnie ze słabości instytucji kontrolnych. Ten obszar nie jest bowiem zupełnie sprawdzany przez Urząd Kontroli Skarbowej. Bo przecież ciężko powiedzieć, że 140 kontroli, które przeprowadza rocznie UKS wystarczy – przekonuje Piekarz.
Nie zgadza się z nim Grzegorz Szysz, doradca podatkowy z Grant Thornton, który uważa, że większość nadużyć bierze się z mało przejrzystego prawa. – Co roku około 10 mln podatników korzysta jednej z ulg podatkowych w postaci wspólnego rozliczania się małżonków. Większość korzysta z tego w celu zmniejszenia poziomu płaconego przez siebie podatku obniżając wpływy budżetowe z PIT. Tak jak nikt nie czyni zarzutu wobec osób korzystających z ulg podatkowych w PIT, tak uważam, że nie można mieć pretensji do przedsiębiorców czy też menedżerów, że tak prowadzą swoje biznesy, aby minimalizować płacone podatki tak długo jak działania są realizowane zgodnie z prawem. Kluczowa staje się tutaj jakoś, przejrzystość i stabilność prawa – podkreśla Szysz.
Co można więc zrobić, żeby poprawić ściągalność podatków od firm? – Wprowadzić jeszcze skuteczniejsze kontrolę. Bo teraz urzędnicy skupiają się głównie na błahostkach. Na przykład sprawdzają, czy drobne przedsiębiorstwo spod Lublina mogło sobie wrzucić w koszty ceny paliwa, w tym samym czasie ignorując kontrolę w wielkich korporacjach. Przecież to nie tak powinno wyglądać. Dlatego powinniśmy się wzorować na innych krajach, którym udało się ograniczyć transferowanie pieniędzy za zagranicę, m.in. Australii, która utworzyła przy tamtejszym urzędzie podatkowym specjalną komórkę kontrolną zatrudniająca były pracowników największych firm audytorskich – PwC czy Deloitte. Oni sami bowiem pracowali wcześniej jako konsultanci od cen transferowych, więc doskonale wiedzą, jak działają mechanizmy pozwalają wyprowadzać pieniądze za granicę i z łatwością znajdują wszystkie, nadużycia – twierdzi Piekarz.
Nie tylko nasz problem
Trzeba także pamiętać, że problem transferowania dochodów za granicę nie dotyczy wyłącznie Polski i działających u nas przedsiębiorstw. Przecież wspominany wcześniej raport Komisji Europejskiej powstał po wybuchu afery Luxembourg Leaks w listopadzie 2014 roku. Dziennikarze śledczy z International Consortium of Investigative Journalists ujawnili wtedy, że luksemburskie służby skarbowe pomogły zapłacić minimalny CIT (nieprzekraczający 1 proc.) prawie 400 międzynarodowym korporacjom, co ograniczyło wpływy podatkowe wielu innym krajom Unii Europejskiej.
– Problem jest ogólnonarodowy i nie tylko Polska, ale wszystkie kraje UE i OECD podjęły działania mające na celu uszczelnienie systemów podatkowych i zapobiegnięcie erozji podstaw opodatkowania. Wśród narzędzi sprawdzonych i rekomendowanych przez organizacje międzynarodowe są m.in. wprowadzenie nowych (bardziej szczegółowych) regulacji dotyczących sprawozdawczości w zakresie cen transakcyjnych (w Polsce zaczną obowiązywać od 2017 r.), wprowadzenie do krajowych systemów podatkowych klauzul generalnych przeciwdziałających unikaniu opodatkowania (projekt obecnie w konsultacjach społecznych) oraz opodatkowanie w kraju dochodów zagranicznych spółek kontrolowanych zarejestrowanych w rajach podatkowych (przepisy obowiązują w Polsce od 2016 r.) – wylicza Przemysław Pruszyński, ekspert Konfederacji Lewiatan.
Czyli jednak nie można powiedzieć, że "Polska to najbardziej wyzyskiwany kraj Unii Europejskiej". – To dalece nieuprawnione stwierdzenie. W ramach UE funkcjonuje swobodny przepływ osób, towarów, usług i kapitału. Polskie przedsiębiorstwa mogą bez przeszkód prowadzić działalność na terytorium całej UE, a przedsiębiorstwa z innych krajów w Polsce. Przepisy podatkowe są jednakowe dla wszystkich bez względu na pochodzenie i nie ma podstaw do formułowania zarzutu firmom zagranicznym, że prowadzą działalność u nas, a rozliczają się (zgodnie z prawem) w innym państwie, nawet jeżeli w innym kraju korzystają z preferencji podatkowych. Warto zwrócić uwagę, że to w naszym interesie jest, aby zachęcić zagranicznych inwestorów do lokowania swoich przedsięwzięć w Polsce, dzięki czemu gospodarka się rozwija oraz tworzone są nowe miejsca pracy – kończy Pruszyński.