Początki Chrum sięgają 2002 roku. Wtedy Bartek Nowakowski uznaje, że poza pracą w agencji reklamowej, potrzebuje dodatkowego zajęcia. – Robienie koszulek było dla mnie jak hobby. Odbywało się to w całkowitej tajemnicy, nie chciałem żeby ktokolwiek, nawet najbliższe mi osoby, poza moją ówczesną partnerką, wiedziały, co robię – wyjaśnia. Uważałem wtedy, że Chrum powinno się samo obronić – bez pomocy kogokolwiek z zewnątrz. A skąd nazwa? Pracowałem wtedy w reklamie, wiedziałem, że musi być krótka, chwytliwa. Poza tym lubię świnie. Są bardzo inteligentne, ale ludzie dostrzegają tylko to, że są brudne. Podobała mi się ta dwuznaczność – podsumowuje.
Przygotowania do nowego startu zaczął od wymiany materiałów, na których umieszczał swoje wzory. Jak już wspomniano, na początku kupował koszulki hurtowo, z czasem jednak zaczął zlecać ich szycie przedsiębiorstwu w Łodzi, jednak dla Nowakowskiego było to ciągle za mało – chciał mieć kontrolę nad całym procesem produkcji. Tak założył szwalnię na Warszawskim Mokotowie.
W biznesie podstawą jest instynkt. Nie ma recept ani przepisów na sukces, trzeba umieć podjąć ryzyko. Dlatego trzeba być pewnym tego, że to co się robi ma szansę się udać. Tutaj dochodzimy do kolejnej kwestii – wiary w siebie, w to, że się uda i że warto poświęcić czas na przekucie pomysłu w realną rzecz. Bez tego nie da się zacząć, a co dopiero prowadzić biznesu.
Dla założyciela marki rok 2012 jest przełomowy – wtedy następuje pełna reaktywacja Chrum. Rusza nowa strona internetowa, z odświeżoną szatą graficzną a image marki zostaje ujednolicony – zaczyna przedstawiać się ją jako „garmaż odzieżowy”. W swoich produktach Nowakowski coraz mocniej podkreśla autoironię i samoświadomość marki. Stacjonarne sklepy na warszawskim Powiślu i krakowskim Kleparzu wzorowane są na stylistyce sklepów mięsnych, z tą różnicą, że na hakach zamiast wędlin i podrobów wiszą koszulki i... pluszowe kiełbasy.
napisz do autora: grzegorz.burtan@innpoland.pl