Jakich innowacji potrzebuje polska medycyna?
Redakcja INNPoland
19 stycznia 2016, 16:45·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 stycznia 2016, 16:45Pytanie do Marka Kowalczyka, partnera zarządzającego w MANDARINE Project Partners
Kiedy mówimy o innowacjach, zwykle mamy na myśli innowacje technologiczne: nowe leki, doskonalsze aparaty diagnostyczne czy też zastosowanie sztucznej inteligencji. Choćby dziś rano zadziwiły mnie niesamowite zastosowania w diagnostyce onkologicznej technologii IBM Watson, która w roku 2011 wygrała amerykańską edycję teleturnieju Va Banque (Jeopardy!).
Nie ma wątpliwości: innowacje technologiczne w medycynie są oszałamiające i niezbędne. Jednak nie takich innowacji najbardziej potrzebuje medycyna polska. Potrzebuje ona innowacji, która nie dość, że nie ma nic wspólnego z technologią, to na dodatek wcale innowacją nie jest, choć propozycja ta wydaje się przełomowa — wręcz rewolucyjna — tak rewolucyjna, że dla wielu Czytelników zupełnie nie do przyjęcia.
Medycyna polska najbardziej potrzebuje całkowitej eliminacji jakiejkolwiek roli państwa. Konieczne jest pełne wprowadzenie procesów czysto rynkowych i w medycynie, i w każdej dziedzinie naszego życia. Tylko bowiem w warunkach pełnej konkurencji i swobodnego kształtowania relacji klient-dostawca powstają rozwiązania optymalne. Albowiem każdy system państwowy zawsze będzie zbiurokratyzowany, nieefektywny, nastawiony na swoje własne cele a nie na klienta i nieprzyjazny ludziom.
Dowiódł tego niepodważalnie Ludwig von Mises, jeden z tytanów ekonomii, nauczyciel laureata Nagrody Nobla w zakresie ekonomii Frederika von Hayeka, w eseju „Kalkulacja ekonomiczna w socjalizmie” z roku 1920. Dziedzina gospodarki, w której państwo jest właścicielem środków produkcji jest skazana na niemożliwą do usunięcia, śmiertelną nieefektywność. Powodem jest brak informacji zwrotnej, jakiego dostarczają ceny kształtowane w wyniku swobodnego zestawienia podaży i popytu. Wskutek braku tego mechanizmu wszystkie decyzje o alokacji zasobów są arbitralne, a przez to nieefektywne: hamują innowacje, przejadają wypracowany przez pokolenia kapitał, i zubażają nas wszystkich. Historia gospodarczego upadku ZSRR jest tylko jednym z przykładów historycznych.
Nawet potoczna obserwacja dowodzi, że innowacje, postęp, spadające ceny i wzrost jakości obserwujemy tylko w dziedzinach życia, w których pomysłowość ludzka może rozwijać się w sposób nieskrępowany w warunkach konkurencji. Najbardziej widocznymi przykładami są komputery i telefony komórkowe. To również dlatego w hotelach jest czysto i personel miły, a w szpitalach — jak widać. Wystarczy przestać ludziom przeszkadzać, a poszukujący zysku przedsiębiorcy w krótkim czasie dostarczą rozwiązań zaspokajających potrzeby innych. Doświadczyliśmy tego na początku lat 90-tych ubiegłego wieku, po zrzuceniu jarzma komunizmu.
Mimo tej argumentacji oczekuję, że wielu Czytelników nie zgodzi się z moim rozwiązaniem, już to kwestionując diagnozę przyczyn problemów w medycynie polskiej, już to wskazując na możliwe negatywne konsekwencje pełnej prywatyzacji, już to wymieniając przeszkody na drodze do przeprowadzenia tego procesu. Spodziewam się, że jednym z głównych kontrargumentów będzie kwestia ceny: „Przecież nie każdego będzie stać na prywatnego lekarza”.
Skromne ramy tego formatu nie dają mi jednak miejsca na wyjaśnienie wszystkich wątpliwości — może będzie ku temu inna okazja. Jednak być może udało mi się osiągnąć cel dużo skromniejszy. Może udało mi się zachęcić choćby niektórych Czytelników do zapoznania się z dorobkiem myśli ekonomicznej, który — mimo że solidnie ugruntowany w ponad dwóch wiekach tradycji intelektualnej — w dzisiejszych czasach jest, niestety, postrzegany jako radykalna innowacja.