Szwed otworzył sklep smartfonoobsługowy i rozwiązał problemy współczesnych klientów
Karolina Pałys
03 marca 2016, 08:39·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 03 marca 2016, 08:39
Kiedy prace nad kolejnymi propozycjami podatku handlowego znów rzucą blady strach na ajentów wszędobylskich „żabek”, ratunek może nadejść ze Szwecji. W tamtejszym Viken powstał sklep smartfonoobsługowy, który, przynajmniej przez jakiś czas, może skutecznie wymykać się definicjom przyjętym przez ustawodawców.
Reklama.
Na pomysł sklepu samoobsługowego, w dosłownym tego słowa znaczeniu, Robert Ilijason wpadł w momencie, gdy jego głodny synek roztrzaskał o podłogę ostatni słoiczek z jedzeniem dla niemowląt. Dwudziestominutowa jazda do najbliższego otwartego supermarketu z wrzeszczącym wniebogłosy dzieciakiem na tylnym siedzeniu była dla Ilijasona przeżyciem tak traumatycznym, że postanowił wziąć sprawy w swoje ręce – otworzył całodobowy sklep, w którym klient wyposażony w smartfon sam jest sobie kasjerem.
Jak donosi Associated Press tworzona przez Ilijasona aplikacja pozwala odblokować drzwi i skanować produkty, które chcemy kupić. Płatności dokonuje się zbiorczo, pod koniec każdego miesiąca. Sklep zaopatrzony jest w podstawowe produkty – mleko, cukier, puszkowane jedzenie, pieluchy. Na 45-metrach powierzchni handlowej nie znajdziemy jednak papierosów, lekarstw ani alkoholu. Brak pierwszych dwóch spowodowany jest wyższym ryzykiem kradzieży, ostatniego – zapisami szwedzkiego prawa, które zabrania sprzedaży napojów wysokoprocentowych w sklepach spożywczych.
Zdaniem Ilijasona oszczędność, jaką jest brak obsługi, sprawi, że małe sklepiki, wyparte przez wielkopowierzchniowe supermarkety, powrócą na szwedzką wieś.
Na pytanie, czy nie boi się włamań, Ilijason odpowiada, że mieszka na tyle blisko, żeby potencjalnego złodzieja potraktować metalowym łomem. Dodaje jednak, że takiej konieczności nie było jeszcze ani razu odkąd otworzył sklep w styczniu tego roku. Może to zasługa legendarnej karności Szwedów, a może stałego monitoringu, który zapewnia sześć kamer, oraz systemu alarmowego, który wysyła właścicielowi wiadomość kiedy tylko drzwi pozostają otwarte dłużej niż osiem sekund.
Zdaniem Ilijasona większe wyzwanie niż ochrona przed złodziejami, stanowi przekonanie starszych mieszkańców czterotysięcznego Viken do korzystania z najnowszych zdobyczy techniki podczas wyprawy po chleb i mleko. Ma w ręku jednak argumenty nie do przebicia – gwarantowany brak kolejek i konieczności obcowania z niemiłymi sprzedawcami.