Warszawa, XX-lecie międzywojenne. W kamienicy w Śródmieściu mieści się dom mody, do którego przychodzi cała śmietanka towarzyska – ambasadorowie, prawnicy, lekarze. Hanka Ordonówna kupuje tam kapelusze i płaszcze, a Eugeniusz Bodo jest stałym bywalcem. To budynek Bogusława Hersego, swoim nazwiskiem sygnujący powstałą w 1868 firmę modową, której stroje były obiektem pożądania każdej Warszawianki.
Działalność Domu Mody brutalnie przerywa wybuch II Wojny Światowej. Najpierw grupa społeczna, będąca głównym klientem, zostaje zdziesiątkowana przez nazistowską okupację, która chciała pozbawić polski naród całej warstwy społecznej inteligencji. Po wojnie sytuacja się nie zmienia – komunistyczne władze uznają miejsca jak Dom Mody Hersego za element burżuazyjny, który nie pasuje do tworzonego właśnie społeczeństwa chłopsko-robotniczego.
Eugeniusz Bodo i Ina Benita w filmie "Jego ekscelencja subiekt", kręconym w Domu Mody Bogusława Herse
Potomkowie Herse zamieszkują dziś w Konstancinie, jednak pamięć o marce, którą stworzyli ich przodkowie wciąż jest żywa daleko poza granicami Polski. Obcokrajowcy, pamiętający ekskluzywną markę, dalej wysyłają spadkobiercom zaproszenia na pokazy mody francuskich firm. Wspomnienia o dawnej sławie o Domie Mody Bogusława Herse pielęgnowane są także w samej rodzinie. W 2013 roku Jan Górski, prawnuk założyciela, wraz z żoną Anną wskrzeszają markę i znów starają się przywrócić jej dawny blask.
Zakurzone dziedzictwo
Zanim małżeństwo zdecydowało się powrócić do swoich korzeni, Jan pracował w gastronomii, a Anna w firmie zajmującej się human resources. Nie mieli więc doświadczenia w modzie, ale historia była z nimi obecna przez cały czas – od swoich babć i rodziców słuchali opowieści o kamienicy na Marszałkowskiej, w której bywały sławy międzywojnia. Opowiadano o blichtrze i elegancji, a także o pożądaniu, jakie wzbudzały kreacje Hersego.
– Podjęliśmy decyzję, żeby przywrócić Warszawie tytuł „Paryża Wschodu” – tłumaczy. – To była zarówno kwestia naszego dziedzictwa, ale również tego, że chcieliśmy stworzyć luksusową markę, której pochodzenie będzie mocno zakorzenione w polskiej kulturze. Mamy te niezbędne składniki, by to zrobić – naszą historię, piękne rzeczy oraz polski kapitał – przekonuje.
Zaczynali od tworzenia paczek prezentowych dla banków i dużych firm. Każda z rzeczy miała swój indywidualny sznyt bo, zgodnie z filozofią firmy, muszą wyróżniać się na tle innych akcesoriów. Dla małżeństwa ten okres współpracy B2B był sposobem na zaistnienie.
I udało się – zaczęli dostawać telefony od kobiet, zachwyconych apaszkami i szalami swoich koleżanek, które otrzymały od Hersego. To pozwoliło na rozpoczęcie produkcji dla indywidualnych klientów.
Rodzina przede wszystkim
Chociaż firma pochodzi z Polski, swoje produkty tworzy w kilku krajach Europy, jak Francja czy Włochy. Anna Górska tłumaczy, jak wygląda proces dobierania partnerów. – Przede wszystkim dobieramy sobie manufaktury, które muszą istnieć przynajmniej 100 lat. Tak jak nasz, to muszą być rodzinne biznesy. Kiedy są zainteresowane współpracą, jedziemy do nich, żeby spotkać się, lepiej poznać i porozmawiać z nimi – wyjaśnia. – Mamy takie wymogi, bo taka pokoleniowa firma ma już własne metody tworzenia i specyficzne detale, które ją wyróżniają, jak na przykład sposób szycia krawata. W ten sposób powracamy do przedwojennego modelu biznesowego, w którym stawiało się nie na ilość, ale jakość i wspieranie rodzinnych przedsiębiorstw – mówi.
Zapytana o inwestorów, Górska tłumaczy, że nie mają takich i nie chcą mieć. Uważa, że jeżeli Herse ma być rodzinną firmą, wszystkie udziały muszą w niej pozostać, dlatego całość przedsięwzięcia była finansowana z własnej kieszeni. Nie chodzi o to, by rozkręcić biznes i potem go sprzedać , wyjaśnia. Herse ma być przede wszystkim powrotem do klasycznych wartości, nie tylko stylu. Świat jest bardzo dynamicznym miejscem, cały czas się zmienia, firmy powstają i upadają lub są wykupywane przez gigantów branży. Górskim chodzi o stworzenie stabilnej marki, która będzie służyć jako stały punkt na bardzo dynamicznej mapie biznesu.
Styl swoich rzeczy określają jako classic modern, połączenie międzywojennego szyku ze współczesnym stylem. Ma to być odpowiedź na potrzeby coraz silniejszej klasy średniej w Polsce. Uważają, że pierwszy zachwyt nad kapitalizmem, zachłyśnięcie się nim, mija. Ludziom nudzą się koszule z sieciówek, które są jednakowe niezależnie od marki. Chcą się jakoś wyróżniać, a Herse chce to umożliwić. Tak jak przed wojną akcesoria są dedykowane kobietom i mężczyznom, Górska tłumaczy, że są tworzone i inspirowane malarstwem, roślinnością i architekturą.
Patriotyzm ponad granicami
Żeby tworzyć takie rzeczy, korzystają nie tylko z Zachodnich manufaktur. Współpracują też z polskimi projektantami, którzy wyjechali za granicę. Takie działanie ma przede wszystkim przybliżyć ich nazwiska w ich ojczyźnie, gdzie często bywają zupełnie anonimowi. Ich nowa kampania będzie sygnowana nazwiskami tych designerów.
Zapytana o to, jak przypomnieć ludziom, że taka marka jak Herse istniała przed wojną i była synonimem luksusu, Anna Górska odpowiada, że nie jest to łatwe zadanie. – Trudno mi teraz powiedzieć, jak można to osiągnąć – mówi. – Otrzymujemy duże wsparcie od osób, które pamiętają jeszcze czasy, gdy Dom Mody istniał, a rzeczy od Hersego były niezwykle pożądane. Niektórzy nawet wysyłają nam akcesoria z tamtej epoki, żebyśmy mogli z nich czerpać inspirację do tworzenia nowych produktów. Dzięki temu wiem, że nasz biznes ma sens, bo w ludziach, tak jak w naszej rodzinie, dalej tkwi pamięć i marzenie o marce. A jeśli będziemy tworzyć eleganckie rzeczy, wyróżniające się na tle jednakowych ubrań, to wtedy na pewno odniesiemy sukces – podsumowuje Anna Górska.
napisz do autora: grzegorz.burtan@innpoland.pl
Reklama.
Udostępnij: 698
Anna Górska, Herse
Pamiętam sytuacje, kiedy starsza pani ze Szwecji zaoferowała nam rękawiczki, które były kupione jeszcze w Domu Mody Bogusława Hersego. Ten gest tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że warto wskrzesić markę i znowu umieścić ją w świadomości ludzi. Skoro pamięta o niej starsze pokolenie, to oznacza, że była jednym z jaśniej święcących punktów na mapie przedwojennej Warszawy. A sentyment jest jednym z najsilniejszych ludzkich uczuć, skoro dalej powraca się do historii sprzed prawie stu lat