Pamiętasz swoją pierwszą rozmowę kwalifikacyjną albo ewaluację w firmie? Kiedy nie wiedziałeś, czy uśmiech rekrutera źle wróży lub myślałeś, czy masz dobrze związany krawat? Te metody odchodzą do lamusa. Kompetencje można teraz mierzyć przez gry, tak samo jak ubiegać się o stanowisko. A firma z Polski ma zamiar podkręcić tempo zmian w branży HR.
Joanna Średnicka opowiada, że na pomysł założenia Pracowni Gier wpadła, kiedy razem z Jagodą Gandziarowską-Ziołecką i Filipem Tomaszewskim – późniejszymi wspólnikami – dostali zadanie zaprojektowania gry na zaliczenie zajęć. Sama przyznaje, że nigdy nie byli wielkimi miłośnikami takiej formy rozrywki – zdarzało im się zagrać na komputerze, ale o pasji nie było mowy.
Okazało się, że stworzona przez to trio gra nie będzie służyć wyłącznie do zaliczenia zajęć na uczelni. Prowadzącemu przypadła do gustu na tyle, że użył swoich kontaktów na uczelni, by pokazać ją pracownikowi Programu ds. Rozwoju ONZ (UNDP). Ten wykorzystał ją w ramach integracji urzędników w małopolskich urzędach. Średnicka, Gandziarowska i Tomaszewski zrozumieli, że po studiach na socjologii nie muszą, jak ich koledzy, zostawać na uczelni lub pracować w państwowej administracji.
Stali się pionierami grywalizacji w Polsce, tworząc innowacyjne produkcje, a ich głównym celem była zmiana myślenia o grach tak, by mogły być wykorzystane jako narzędzia w poważnych firmach i instytucjach.
Granie w korporacji
Ich sukces nie przeszedł bez echa. Kiedy oficjalnie zaczęli swoją działalność, zgłosił się do nich pierwszy klient – wielka korporacja zajmująca się audytem. Średnicka przyznaje, że nie spodziewali się kontrahenta tego kalibru. Przyjęli propozycję i przeprowadzili szkolenie dla menadżerów średniego szczebla.
W ten sposób zarobili pierwsze duże pieniądze. Kilkadziesiąt tysięcy złotych z kontraktu zainwestowali w dalszy rozwój firmy. Zaczęli przeprowadzać szkolenia na całym świecie – w USA, Indiach, Brazylii i Tajlandii. Średnicka tłumaczy, że zainteresowanie ich firmą wzięło się z tego, że wykorzystują wiedzę zdobytą na studiach i łączą ją z atrakcyjnym dla użytkownika modelem nauki.
Model ich gier i symulacji opiera się zazwyczaj na scenariuszu jakiegoś kryzysu. – Zazwyczaj jest to świat po jakiejś katastrofie lub klęsce żywiołowej – tłumaczy Średnicka. – Nie jesteśmy pesymistami. Po prostu chodzi o to, że taka wersja wydarzeń jest najlepsza pod względem nauki. Trudne momenty najlepiej uczą. Poza tym musimy kondensować to doświadczenie, bo w ciągu paru godzin nasz gracz musi odbudować zniszczony świat. Gry nie mają uczyć, jak żyć, tylko jak sobie radzić, zwłaszcza w najgorszych momentach – podkreśla.
Za ciasna branża? Wejdź do nowej lub ją załóż
Czas jednak mijał, a grywalizacja stawała się coraz bardziej popularna – pojawiali się nowi trenerzy i nowe firmy. Współzałożycielka mówi, że ani ona, ani jej koledzy, nie mają natury kogoś, lubiącego rywalizować. Jak sobie z tym radzili? Uciekali w nową niszę lub tworzyli własną. Tak powstało Experience Corner – sklep z narzędziami dla trenerów.
Średnicka wyjaśnia, że było dla niej jasne, że ktoś otworzy prędzej czy później podobną działalność, dlatego wolała uprzedzić konkurencję. Firma sprzedaje więc zarówno własne gry, jak i importowane z Zachodu. Szybkość reakcji pozwoliła im znaleźć nową lukę i skupić się na kolejnym projekcie.
Pomysłodawczyni Pracowni Gier uważa, że branża HR jest bardzo pojemna. Nie chodzi w niej tylko o rekrutację nowych osób do firmy i zarządzanie nimi. Współcześnie, trzeba również zaspokoić potrzeby millenialsów i generacji Y. Uważa, że czas klasycznych rozmów kwalifikacyjnych dobiega końca.
– Rekrutacja również jest wizytówką firmy – stwierdza Średnicka. – Trzeba pamiętać, że już od momentu rozmowy z kandydatem trzeba dbać o jej wizerunek. Ludzie, którzy teraz wchodzą na rynek pracy, są z pokolenia, które urodziło się ze smartfonem w ręku. Kiedy grają w gry, to nie dlatego, że lubią, ale dlatego, że po prostu to robią – to dla nich normalna czynność. I nie można ich rekrutować za pomocą metod z zeszłego wieku – podkreśla.
Akcja ewaluacja
Raz jeszcze postanowili stworzyć nowy produkt. Tak powstało Competence Game. Raz jeszcze byli innowacyjni. W czym tym razem? W mierzeniu kompetencji, jak sama nazwa wskazuje. Ich gra jest dostępna online i powstała we współpracy z ośrodkiem badawczym z Gdańska. Jej celem jest skrócenie czasu rekrutacji oraz mierzenia mocnych i słabych stron potencjalnych pracowników.
Jak to działa, czyli o Competence Game
Zapytana o misję, jaka przyświeca jej firmie, Joanna Średnicka stwierdza, że ten biznes zarabia na siebie – nie musieli nigdy brać kredytu – ale to też coś więcej. Po godzinach prowadzi bezpłatne warsztaty dla fundacji i studentów. – Chodzi mi o edukowanie społeczeństwa, pokazanie, że są inne, lepsze metody uczenia się i poznawania samego siebie. Naszą inspiracją jest również teatr grecki. Chodzi nam o to, żeby po naszej grze uczestniczy przeżyli coś w rodzaju katharsis – oczyszczenia, poznania siebie. Dzięki temu zyskują nie tylko jako pracownicy, ale także jako ludzie – podsumowuje.