Kiedy miałem kilkanaście lat, na każdy kolejny odcinek „Sondy” czekałem jak na święto. W telewizji były tylko wtedy dwa kanały. Dominowały zgrzebne produkcje z krajów demokracji ludowej.
„Sonda” była oknem na świat, a nawet kosmos. Korzystała często z materiałów z krajów Zachodu, pokazywała rzeczy, które z perspektywy szarego warszawskiego osiedla były czymś z zupełnie innej rzeczywistości. Do dziś, kiedy słyszę charakterystyczny motyw czołówki tego programu czuję ciarki na plecach. Dlatego do próby reaktywacji „Sondy” podchodziłem z bardzo dużą obawą. Ktoś będzie musiał się zmierzyć z legendą.
W poniedziałek 14 marca usiadłem przed kolorowym, płaskim telewizorem i włączyłem „Sondę 2”. Zaczęło się od dobrze znanego utworu „Visitation” Mike’a Vickers’a. Czołówka świetnie nawiązuje do tej, którą pamiętam z dzieciństwa. Jest oczywiście dużo nowocześniejsza, ale widać, że jest udaną wariacją na temat oryginału. Doktor Tomasz Rożek starał się nawiązać do niemal teatralnych spektakli, do których przyzwyczaili Andrzej Kurek i Zdzisław Kamiński.
Znów odnalazłem te emocje, niepokój związany z tajemnicą, która kryje się w nauce. Poczułem ten impuls, który pchał mnie do biblioteki, kazał zadawać pytania, poddawać w wątpliwość to co widzę…
„Sonda” była skonstruowana na sporze, na różnicy zdań dwóch prowadzących – Andrzeja Kurka i Zdzisława Kamińskiego. Pamiętam, jak zgadzałem się z jednym z nich, by po chwili usłyszeć przekonujące kontrargumenty. Musiałem się zdecydować, wizja którego prowadzącego bardziej do mnie przemawia, albo spróbować pogodzić je obie. Takiego krytycznego spojrzenia zabrakło mi w nowej „Sondzie”.
Pierwszy odcinek nowej „Sondy 2” był świetnie zrealizowany. Sprawnie poprowadzona narracja, ciekawe materiały własne, eksperci, dużo nawiązań do programu Kurka i Kamińskiego… to wszystko było bez zarzutu. Widać, że produkcja miała porządny budżet na realizację. To ogromne zalety.
I chociaż brakuje mi tego sporu, który był osią poprzedniego programu, to będę oglądał „Sondę 2”. Ma szansę być dobrym programem popularno-naukowym. Ale prawdziwym testem będzie to, czy program zachwyci pokolenie obecnych nastolatków, tak jak zachwycał nas, w latach 80.