James Bond – jeszcze za kadencji Pierce'a Brosnana – pokazał, jak użyć opon. W kulminacji jednej ze scen pościgu, z bieżnika opon jego auta wysuwają się kolce, co pozwala wykonać efektowny wjazd na lodową ścianę. O ironio, w Polsce też takie cuda mamy.
Inspiracja do mojego wynalazku była bardziej przyziemna – opowiadał w rozmowie z forsal.pl dr inż. Przemysław Filipek z Politechniki Lubelskiej. – Jakieś dziesięć lat temu, jadąc zimą samochodem, musiałem uniknąć zderzenia z autem, które znienacka wyjechało na drogę. Wpadłem w poślizg, obróciło mnie o 360 stopni. Nic się nie stało, bo akurat nikt nie jechał z przeciwka, ale strachu się najadłem. Już wtedy myślałem, że przydałby się w samochodach mechanizm, który pozwala wyjść z najgorszego nawet poślizgu – podsumowywał.
Myśl powracała natarczywie, więc Filipek – wraz z inżynierem Pawłem Jabłońskim i grupą studentów z rodzimej uczelni – zaprojektował tarcze antypoślizgowe, które miałyby być montowane do piast kół samochodowych, przykrywających felgi. Montaż takiego dodatkowego gadżetu jest banalny: odkręca się śruby i nakłada tarczę, zupełnie jak podkładkę pod śrubę – tyle że śruba powinna być wtedy nieco dłuższa niż standardowa.
W normalnych warunkach tarcze byłyby po prostu elementem koła. W razie poślizgu, wystarczyłoby wcisnąć przycisk przy kierownicy, by wysłać sygnał radiowy – ten zwalniałby blokadę w tarczach, sprężyny wypychałyby kolce. Nie oznaczałoby to nagłego podskoku auta – twórcy podzielili tarcze na ćwiartki, kolce wysuwają się tam, gdzie koło akurat nie dotyka nawierzchni. Ale wystarczy jeden obrót koła, by wszystkie były już „na zewnątrz”. Po odzyskaniu kontroli przycisk pozwalałby schować kolce i ponownie ruszyć w drogę.
Wynalazcy jeszcze nie zdecydowali o wszystkich szczegółach projektu, np. sposobie zasilania układu. Sztuka w tym, by możliwie minimalnie i w prosty sposób ingerować w oryginalne auto. Brakuje też pieniędzy – choć naukowcy szacują swoje potrzeby na ledwie kilkanaście tysięcy złotych.
Niezobowiązująco zatem podpowiadamy urzędnikom Kancelarii Prezydenta, gdzie można szukać niebanalnych zabezpieczeń prezydenckich limuzyn – tym bardziej, że i Bond Brosnana jeździł limuzynami BMW. Dzięki kolcom z Lublina prezydent nie tylko mógłby wyjść bezpiecznie z każdego poślizgu, ale i skwitować go jakimś bondowskim bon motem.