Kto powiedział, że start-up'y są domeną młodych? Rzeczywiście, to oni częściej decydują się na ryzyko związane z założeniem własnego biznesu, ale to nie znaczy, że jest on dla nich zarezerwowany. Fundacja Garaż z Wrocławia postawiła sobie za cel rozruszać „starszaków”.
Piotr Szajowski, prezes Fundacji, podkreśla, że tworzenie własnego biznesu nie musi oznaczać porzucenia dotychczasowej pracy. A słowo start-up nie powinno się kojarzyć z ryzykiem. „Nareszcie tworzenia nowych firm nie musimy już traktować jako czegoś, co wymaga wyłącznie intuicji i szczęścia, a raczej jako dziedzinę możliwą do opisania, w której znajdziemy szereg dobrych praktyk, o których dowiedzieć się może każdy, kto tego zechce.”
Kiedy powstała Fundacja Garaż?
Formalnie Fundację Garaż zarejestrowaliśmy w 2011 roku. Jednak trudno określić, kiedy tak naprawdę ruszyliśmy z tym projektem.
Dlaczego?
Bo z jednej strony, pomysł na działalność pojawił się znacznie wcześniej i dyskusje na ten temat trwały wiele miesięcy przed jej formalną rejestracją. Z drugiej strony, przez długi czas testowaliśmy różne formy aktywności, jakich podejmować się będzie Fundacja. Dlatego dopiero pod koniec 2014 roku ruszyliśmy z działalnością na skalę, której oczekuje się po nowo powstałej organizacji.
Skąd wziął się pomysł na Fundację?
Pomysł na utworzenie organizacji zrodził się w mojej głowie, gdy byłem na studiach MBA w jednej z renomowanych polskich uczelni. W ramach pracy dyplomowej trzeba tam przygotować tzw. „projekt doradczy”, który mógłby być biznesplanem dla nowego projektu biznesowego. Moi koledzy i koleżanki przygotowali na tyle dobre projekty, że nic nie stało na przeszkodzie, żeby przekształcić je w funkcjonujące biznesy. Mnie zainspirowała właśnie ta obserwacja, bo okazało się, że możliwe jest stworzenie wartościowych biznesplanów, pracując nad nimi jedynie popołudniami i w weekendy. Chciałem wtedy zrobić pierwszy krok do własnej działalności, ale potrzebowałem czyjegoś wsparcia. Okazało się, że przynajmniej we Wrocławiu nie ma takiej organizacji. Dlatego pomyślałem: „hej, może zrobię z kimś właśnie coś takiego i wypełnię tę lukę...”.
Czyli jesteście jedyną Fundacją, która zwróciła się w kierunku osób starszych, z doświadczeniem?
Jestem bardzo ostrożny w takich stwierdzeniach. W naszym otoczeniu funkcjonuje wiele organizacji pozarządowych, których beneficjentami są osoby 30+. Natomiast z tego, co się orientuję, w tej chwili jesteśmy organizacją, która najmocniej podkreśla to, że jest właśnie dla „starszaków”.
Założenie własnego startupu nie musi wiązać się z porzuceniem etatu? Jak to możliwe?
Zakładanie startupu ma wiele etapów i trzeba mieć tego świadomość. Rzucanie pracy w momencie, gdy dopiero zastanawiamy się nad modelem biznesowym nie jest najlepszym pomysłem. Podobnie, gdy dysponujemy tylko prototypem produktu, który chcemy oferować. W takiej sytuacji pozornie może się nam wydawać, że to jest dobry moment na to, żeby rzucić dotychczasową pracę i zająć się stuprocentowo nowym projektem. Wiele osób tak robiło i poniosło porażkę - sam znam takie osoby. To co jest ważne, to właściwe dobranie momentu, w którym decydujemy się zmienić nasz sposób na życie. Na początku lepiej jest pracować nad pomysłem na biznes w swoim czasie wolnym i sprawdzić, czy rynek naprawdę oczekuje tego, co staramy się zaoferować. Można tu skorzystać z wielu sposobów na taką weryfikację, o tym też mówimy w czasie naszego Programu.
Kto najczęściej do Państwa przychodzi?
Nie potrafię odpowiedzieć, bo różnorodność uczestników i charakteru realizowanych przez nich projektów jest ogromna. Wbrew pozorom jednak nie są to tylko osoby z branży IT, jak można byłoby się spodziewać, gdy mówimy o startupach. Podkreślić tu należy, że startup to nie tylko firma powstała w oparciu o stronę internetową czy apkę mobilną.
Więc co definiuje startup?
Liczy się tylko to, żeby model biznesowy, według którego działa taka firma, dawał możliwość wzrostu, a sama firma była gotowa na zmiany i dostosowanie się do oczekiwań rynku. To jest klucz do sukcesu.
Dlaczego wspieranie przedsiębiorczości wśród osób, które mają już doświadczenie zawodowe, jest tak ważne?
Bo są to osoby, które mają dużo większy potencjał niż ludzie młodzi. Doświadczenie i – nie oszukujmy się – zasoby są u nich nieporównanie większe. Z drugiej strony większe są bariery, którymi są nie tylko zobowiązania, ale także wewnętrzne przeświadczenia, przeszkody, które sami sobie ustawiają w swoich umysłach. Naszym zdaniem warto dać tym ludziom szansę spojrzenia szerzej na siebie i na rolę, jaką może się odegrać w społeczeństwie, bo mogą z tego powstać naprawdę fantastyczne rzeczy.
Czego najbardziej boją się osoby starsze? Czego im brakuje w porównaniu do młodych, którzy stawiają pierwsze kroki na rynku?
Większość z nas ma zobowiązania. Mało kto może o sobie powiedzieć, że nie musi się przejmować rodziną, w tym dziećmi, kredytem hipotecznym, itp. Sytuacja, w której uruchamia się swój własny biznes to dodatkowe ryzyko, w końcu statystyki mówią, że większość nowych firm upada. Dopiero przetrwanie pierwszego roku statystycznie podnosi szansę. Oznacza to, że trzeba być dobrze przygotowanym na ten pierwszy rok. Niezależnie od branży. Młodsze osoby mogą mieć większy apetyt na ryzyko, bo przy braku zobowiązań ewentualna porażka nie będzie boleć tak bardzo.
A co z młodymi startupowcami? Oni przecież też potrzebują wsparcia.
Proszę nas źle nie zrozumieć: nie mamy nic przeciwko startupom tworzonym przez ludzi młodych, studentów i świeżo po studiach. Jeśli pojawi się u nas taka osoba, czy zespół, i zechce skorzystać z naszego programu lub innych aktywności – wówczas przyjmiemy ich z otwartymi rękoma. Jednak ta grupa wiekowa ma także mnóstwo innych możliwości – imprez, konkursów, a nawet szkoleń skierowanych do nich i organizowanych wokół tzw. „sceny startupowej". Osoba nieco starsza może się czuć tam nieco nieswojo z różnych powodów. A to podkreśla się potencjał młodości, a to impreza odbywa się w porze, która stanowi dla takich osób istotną barierę, itp. To są drobiazgi, ale właśnie takie drobiazgi są dla tych osób bardzo istotne.
Jakie konkretne działania realizujecie Państwo?
W tej chwili naszą główną działalnością jest realizacja Programu Fundacji Garaż. Już wkrótce rusza trzecia jego edycja. Jest to zamknięty cykl spotkań, na których z jednej strony pokazujemy uczestnikom, czego powinni się dowiedzieć i nauczyć, zanim zaczną realizację swojego projektu, a z drugiej staramy się ich zmotywować do działania. Mówimy o sobie, że „ruszamy z fotela”, czyli dajemy alternatywę, dzięki której może zmienić się nasze życie. Niedługo ruszamy także ze spotkaniami otwartymi, w których będzie można wziąć udział tylko poprzez zgłoszenie się do rekrutacji, w której sprawdzimy, czy osoby chętne będą w stanie właściwie skorzystać z naszych działań. Na spotkanie otwarte z założenia może przyjść każdy.
A co z „modą” na własny startup? Nie za dużo tego?
Możemy się zastanawiać, czy rynek nie jest już nasycony usługami opartymi na apkach mobilnych, ale startupy to nie tylko apki. Jeśli będziemy o tym pamiętać i spojrzymy szerzej, to zauważymy, co tak naprawdę jest istotne i co się zmieniło w ciągu ostatnich kilku lat.
Co jest istotne i co się zmieniło?
Sposób podejścia do tworzenia nowych biznesów. Ta „moda”, o której Pani wspomina, wynika stąd, że właśnie teraz dopiero zaczęto zauważać i mówić głośno o tym, że jest istotna różnica pomiędzy funkcjonowaniem takiego niewielkiego, młodego przedsiębiorstwa, a takiego o ugruntowanej pozycji na rynku.
To chyba nic odkrywczego...
Oczywiście – wydawało się, że wszyscy o tym wiedzieli, ale dopiero teraz, niedawno, zaczęto mówić i pisać o tym, nawet w środowisku akademickim. Pojawiły się publikacje na ten temat, także autorstwa ludzi, którym utworzenie nowego biznesu udało się nie dzięki szczęściu, a dzięki temu, że podeszli do sprawy metodycznie. Pojawiły się koncepcje „Customer Development” i „Lean Startup”, nowe metodyki prowadzenia projektów. Nowe spojrzenie na rozwój młodych firm, na poziomie szczegółowości do tej pory niespotykanym. To powoduje, że nareszcie tworzenia nowych firm nie musimy już traktować jako coś, co wymaga wyłącznie intuicji i szczęścia, a raczej jako dziedzinę możliwą do opisania, w której znajdziemy szereg dobrych praktyk, o których dowiedzieć się może każdy, kto tego zechce.
Pomagacie tym, którzy mają pomysł na siebie, ale również tym, którzy chcą założyć własną firmę, ale nie mają pomysłu. Dużo jest takich osób?
W gronie tych osób, które się do nas zgłaszają, jest ich zdecydowanie mniej. Zazwyczaj osoby zgłaszające się do nas wiedzą już, co chciałyby robić.
A jak im pomagacie? Wymyślacie dla nich biznes?
Nie, wymyślenie biznesu dla kogoś to kiepski pomysł. My wskazujemy źródła inspiracji. Kluczowe są nasze zajęcia z brandingu, na których przyglądamy się, jak poprzez obserwację trendów można nie tylko wyróżnić się na rynku, ale także zauważyć interesujący model biznesowy, który może nam dać szansę na sukces. Zwracamy też uwagę na ogólne zasady, które stosuje się przy tworzeniu startupów. Zachęcamy do networkingu i łączenia się w zespoły z osobami, które już pomysł mają. To może wydawać się z początku trudne do zaakceptowania, bo każdy pomysłodawca będzie chronił swój pomysł i traktował go jak swoje dziecko, ale jesteśmy przekonani, że po kilku spotkaniach z nami staje się jasne, że ilość pracy do wykonania przy uruchamianiu nowego biznesu jest tak ogromna, że lepiej mieć do tego kogoś do pomocy.
Jak w dwóch zdaniach zachęciłby Pan do poszukiwania własnej drogi?
Przytoczę tutaj cytat przypisywany Markowi Twainowi: „Za dwadzieścia lat będziesz bardziej rozczarowany tym, czego nie zrobiłeś, niż tym, co udało ci się zrobić. A zatem oddaj cumy, wypłyń z portu i złap wiatr w żagle. Eksploruj. Marz. Odkrywaj.”
Co jest teraz najważniejsze dla Fundacji?
To, co możemy robić przede wszystkim, to inspirować i dostarczać informację. I każda możliwość powiedzenia o tym głośno, do szerokiego audytorium, taka jak na przykład ten wywiad, pomaga nam realizować nasz cel, jakim jest „ruszenie z fotela” tych ludzi, którzy chcą realizować siebie.