Rząd kompletnie zaskoczył przedsiębiorców, wprowadzając nową propozycję podatku handlowego. Zakłada trzy progi w zależności od wysokości obrotów firm. Może to doprowadzić nawet do upadku małych i średnich przedsiębiorstw w Polsce – alarmują eksperci.
Przedsiębiorcy są zaskoczeni, gdyż wcześniejsza propozycja - podatek liniowy, który miały płacić firmy, które osiągną obroty powyżej 204 mln zł rocznie, była przez nich zaakceptowana podczas wcześniejszych konsultacji z rządem. Dziś to zaledwie jedna z dwóch propozycji.
– Rząd wprowadził niepotrzebny niepokój propozycją podatku progresywnego. Miał wcześniej dużo czasu, by ją przedstawić, po to byśmy mogli się z nią zapoznać – mówi INN:Poland Marcin Bańka, prezes zarządu Polskiej Grupy Zakupowej, która zrzesza ponad sto sklepów spożywczych.
– Wcześniej Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego, a więc grupa 18 osób reprezentujących takie firmy jak Lewiatan, Polomarket czy Polską Grupę Zakupową, przyjął propozycję podatku liniowego proponowanego przez rząd - dodaje Bańka.
Trzy stawki podatku dla firm
Nowa propozycja podatku handlowego, którą rząd wczoraj wprowadził niepokój wśród przedsiębiorców, to podatek progresywny, składający się z trzech stawek zależnych od wysokości obrotu firm. Pierwsza – dla firm z miesięcznym obrotem od 1,5 mln zł do 17 mln zł ma wynosić 0,4 proc. Drugą – 0,8 proc., mają zapłacić firmy z miesięcznymi obrotami od 17 mln zł do 170 mln zł. 1,4 proc. mają zaś zapłacić sklepy, które przekraczają 170 mln zł obrotów miesięcznie.
Opodatkowane zostaną także e-sklepy i stacje paliw, co jest sprzeczne z prawem unijnym, gdyż nie można nakładać dodatkowych podatków na towary już objęte akcyzą. Rząd odszedł za to od wcześniejszej propozycji opodatkowania handlu w soboty i niedziele.
Tadeusz Sławik, przedstawiciel Polskiej Grupy Zakupowej powiedział, że „projekt uderza w polskie, najlepiej zorganizowane sieci”. Inni przedsiębiorcy i spółdzielcy dodają, że rząd miał opodatkować duże sieci handlowe, tymczasem uderza w średnie polskie firmy.
Jednocześnie minister Henryk Kowalczyk i wiceminister finansów przedstawili dziennikarzom znaną już przedsiębiorcom konkurencyjną propozycję podatku liniowego – 0,9 proc powyżej 204 mln rocznego obrotu czyli 17 mln miesięcznie. Skorzystać miałyby na nim takie sieci jak Lewiatan i Społem, gdyż zakłada opodatkowanie poszczególnych podmiotów a nie całych sieci.
Wejście drugiej propozycji jest bardziej prawdopodobne, gdyż popiera ją większość firm zaproszonych przez rząd na konsultacje. Ale to jeszcze nic pewnego.
Podatek zabije dochody małych i średnich firm?
Najniższy z zaproponowanych progów uderzy w małe i średnie polskie przedsiębiorstwa. – Jeśli mają one często rentowność na poziomie 0,5 proc., to obłożenie ich podatkiem 0,4 proc. zbliży ich rentowność do zera. – mówi w rozmowie z INN:Poland Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu.
Zdaniem Ptaszyńskiego, nowy podatek handlowy może zagrozić wielu firmom w Polsce. – Zbyt niska kwota wolna i wysoki pierwszy próg podatku może prowadzić do tego, że mogą upadać małe i średnie przedsiębiorstwa. Zostaną dyskonty i hipermarkety, które mają rentowność powyżej 4-5 proc. Podatek progresywny jest za to bardziej pożądany ze względu na efekt wyrównania szans - dodaje Ptaszyński.
– Gdyby usunąć więc pierwszy próg, lub wprowadzić w życie kontrpropozycję podatku liniowego, byłoby to bardziej do zaakceptowania. Kwota wolna 204 mln zł to około 50 mln euro, a więc jest to bliskie unijnej definicji średniej firmy. Podatek liniowy dalej nie jest podatkiem wyrównującym szanse – dodaje Ptaszyński.
– Poza tym sprzeczne z prawem unijnym jest opodatkowanie sprzedaży wyrobów akcyzowych: paliwa, papierosów i alkoholu. Dobrym krokiem jest za to odejście od opodatkowania sprzedaży w weekendy – zauważa Ptaszyński.
Teraz przedsiębiorcy są pełni niepokoju. – nikt nie wie, jak będzie wyglądać ostateczna wersja ustawy. Rząd zamierzał opodatkować wielkie zagraniczne sieci handlowe, tymczasem uderza w polskie sklepy. Zadziała się jednak jedna pozytywna rzecz. Rząd wycofał się z propozycji, w myśl której firma franczyzowa miałaby płacić podatek za każdy ze swoich sklepów. To niesprawiedliwie wprowadzało instytucję tzw. podatnika zbiorowego. Tymczasem firmy franczyzowe mają mniejsze obroty niż podatek do zapłacenia za każdy sklep - puentuje Marcin Bańka.