Produkcja żółtego sera nie wygląda mi na innowacyjny i dochodowy biznes. Produkt stary jak świat, a konkurencja potężna. Przedsiębiorca wchodząc na ten rynek skazuje się więc na nieustanną walkę z wiatrakami. No chyba że pochodzi z Wrocławia i nazywa się Serotonina. Produkcja tej firmy schodzi na pniu: żeby kupić sery z tej manufaktury, trzeba uprzednio złożyć formularz elektroniczny. W czym tkwi ich sekret?
Przepustką do sukcesu jest etykieta – 100 procent wegańskie. Czyli w pełni roślinne. W procesie produkcji nie użyto więc mleka, ani żadnego składnika pochodzenia zwierzęcego, jak choćby często stosowana przy zwykłych serach podpuszczka – enzym trawienny z żołądka cielęcego. W Serotoninie do produkcji używa się tłuszczów roślinnych – na przykład oleju kokosowego. Ich sery, mimo że droższe od tradycyjnych, stały się hitem wśród polskich wegan. Ile kosztują? Około 12 zł za 100 gram.
Eksperci twierdzą, że hasło „wegański” stało się w ostatnich latach gwarancją sukcesu. Wiedzą o tym doskonale opisywani w INN:Poland twórcy restauracji Krowarzywa. Przed każdym z trzech lokali (dwa w Warszawie, jeden w Krakowie) stoją kolejki od samego otwarcia. Dieta wegańska stała się modna szczególnie w wielkich miastach i można na niej sporo zarobić. Pod warunkiem, że spełnimy oczekiwania klienta, który akurat w tym przypadku jest niezwykle wymagający.
– Weganizm z całą pewnością jest modny, chociaż określenie to wskazywałoby, że mówimy o chwilowym zjawisku, a ja wierzę, że jest to raczej kierunek, w którym będziemy coraz mocniej podążać – mówi w rozmowie z INN:Poland Marcin Suski, menedżer krakowskiej restauracji Krowarzywa. – Zyskujemy większą świadomość na temat żywienia i tego, co mamy w sklepach. Dla zachowania zdrowia naturalnym wydaje się być w takim razie spożywanie coraz większej ilości warzyw. Tak też widzę klientów. Weganie, są to ludzie świadomi swoich potrzeb żywieniowych, dbający o zdrowie i środowisko. Taki klient musi mieć gwarancję, że otrzymuje produkt z najlepszych, świeżych i zdrowych składników – dodaje.
– Rezygnacja z produktów pochodzenia zwierzęcego nie musi oznaczać rezygnacji ze smaków, które lubiłam – mówi INN:Poland Karolina Frączak, która od 3 lat jest weganką. – O ile nigdy nie byłam wielką fanką mięsa, to serów zawsze mi brakowało. Na rynku są praktycznie tylko Vege Plastry Polsoi. Ale raczej trudno dostępne i nie powalają na kolana smakiem – wyjaśnia. Karolina, śledzi wszystkie nowości na „wegańskim rynku” i z ogromnym entuzjazmem zareagowała na pojawienie się marki Serotonina. Niestety, nie zdążyła złożyć zamówienia na kolejną dostawę. Musi poczekać na kolejne zapisy.
Serotonina nie ma jeszcze swojego stałego miejsca sprzedaży. Żeby kupić Twarożyc Pieprzony, Fetinę, Gorgon, Czader Almondo czy Camber, trzeba zdążyć złożyć zamówienie w formularzu Google. Zapisy kończą się w ciągu kilku godzin. Sami twórcy marki mówią, że dopiero wdrażają się do regularnej produkcji. Sery można odebrać podczas imprez takich jak Veganmania. Są produktem bardzo delikatnym, nie mogą leżeć zbyt długo poza lodówką i te kłopoty sprawiają, że póki co nie ma jeszcze sprzedaży wysyłkowej. Warszawa, która jest największym wegańskim rynkiem w Polsce, na Serotoninę musi czekać do czerwca.
Sami twórcy Serotoniny są lekko zaskoczeni skalą sukcesu, jaki odnieśli. Tym bardziej, że stało się to w ciągu zaledwie kilku tygodni. Projekt wystartował na początku kwietnia 2016 roku. A sery przed klientami debiutowały miesiąc później. W krótkim czasie fanpage Serotoniny polubiło ponad 2000 osób.
Podczas, gdy rynek zwykłego sera pikuje, pomysł na jego wegański odpowiednik okazuje się być strzałem w dziesiątkę. Szacuje się, że w Polsce jest 200-800 tysięcy wegan. Trudno o dokładne dane, bo nie ma jednej metodologii takich badań, a ze względu na modę wciąż przybywa osób na diecie roślinnej. Rynkiem zainteresowały się już duzi producenci żywności, tacy jak Sante, Primavika czy Polsoja, która rok temu wprowadziła na rynek pierwszy wegański ser w plastrach.
– Rynek wegański wygrywa właśnie produktem, który jest świeży i lokalny, chociaż niekiedy trzeba za niego więcej zapłacić. Na to jednak jesteśmy w stanie przystać, ponieważ w zamian otrzymujemy naprawdę dobrą jakość – podsumowuje Marcin Suski z Krowarzywa.