Samolot egipskich linii lotniczych lecący z Paryża do Kairu prawdopodobnie spadł do Morza Śródziemnego – podaje TVN 24. Airbus zniknął z radarów około godziny 2:45.
Poprzez aplikację flightradar24.com ludzie obserwują codziennie 150 tysięcy lotów pasażerskich na żywo w swoim smartfonie. Dlaczego zatem przy tak daleko posuniętej geolokalizacji, wciąż zdarzają się takie sytuacje, jak zniknięcie z radarów samolotu lecącego z Paryża do Egiptu? Wyjaśniamy.
W Polsce nad bezpieczeństwem przestrzeni powietrznej czuwa sieć 10 radarów Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Przez 24 godziny na dobę śledzą one samoloty, które latają nad naszym krajem. Nawet, kiedy jedno z urządzeń zostanie wyłączone, inne przejmują śledzenie obszaru, który monitorował. Konstrukcja polskich radarów pozwala na śledzenie obiektów latających powyżej tzw. poziomu FL 95. Po zejściu na niższy pułap, samolot staje się niewidoczny dla urządzeń wykrywających.
– FL 95 odpowiada ok. 3000 metrów wysokości – mówi w rozmowie z INN:Poland Karol Kazimierczak z Departamentu Żeglugi Powietrznej Urzędu Lotnictwa Cywilnego. – Radary czasem są w stanie obserwować obiekty na niższych pułapach, ale to zależy od odległości od urządzenia, tego czy nie ma po drodze na przykład gór – wyjaśnia.
Wedle danych naszego eksperta zasięgi radarów w lotnictwie cywilnym sięgają ok. 250 mil morskich (nieco ponad 400 km). Z takiej odległości radar jest w stanie odczytać sygnał z transpondera, który jest umieszczony w samolocie. Na tej podstawie można zatem nie tylko zlokalizować, ale również zidentyfikować obiekt. Przy takim zasięgu urządzeń, obszary oceaniczne są wciąż „białą plamą”. Samolot poruszający się w przestrzeni poza widocznością radaru nie jest możliwy do zlokalizowania. Chyba, że coś się stanie.
– W przypadku sytuacji awaryjnych na pokładzie samolotu uruchamia się specjalny nadajnik, który wysyła dokładną lokalizację samolotu – kontynuuje Karol Kazimierczak. – Po wypadku malezyjskiego Boeninga, dopiero rozpoczęły się prace nad stworzeniem systemu opartego o lokalizację satelitarną. Pozwoliłoby to śledzić samoloty non-stop. Ale póki co takie rozwiązanie nie jest wymagane w lotnictwie – wyjaśnia ekspert.
Wedle informacji, które uzyskaliśmy od innego, proszącego o anonimowość eksperta ds. lotnictwa, na takie rozwiązanie poczekamy jeszcze wiele lat, o ile w ogóle się pojawi. Wskazuje przede wszystkim na duże koszty wdrożenia jednolitego systemu na świecie. Wszyscy korzystamy więc z systemu, który ma już ponad 100 lat (pierwszy radar powstał w 1904 roku).
Póki co, radary nadal będą standardem lokalizacji w lotnictwie cywilnym. PAŻP w latach 2015-2020 przeznaczył na budowę nowych i modernizację starych urządzeń ponad miliard złotych.