Facebookowy Magazyn Porażka uwielbia kpić z korpoludzi i wszędobylskiej psychologii sukcesu. Teraz wyciąga m.in. do nich rękę po pieniądze, bo chce tworzyć swój magazyn na papierze i sprzedawać go w całej Polsce. „Drogie przegrywy, czy jesteście w stanie z Waszych nędznych pensji dorzucić się do projektu” – zachęca do udziału w zbiórce.
„Od pucybuta do pucybuta” – to historia Ewy, której nie wyszedł biznes kosmetyczny. „Prawda była brutalna jak uderzenie kosmetykami w głowę. Dla niej tragedia ma zapach tanich perfum”. Albo: "Młody Polak odmówił wielkim globalnym firmom, średnie go nie chciały. Teraz sprzedaje kebaby".
Jest też historia o „produkcie młodej Polki, który niczego nie podbił”. To o dziewczynie, która postawiła wszystko na jedną kartę, zapożyczyła się u rodziny i znajomych, ale jej firma zbankrutowała, bo „Polacy są za biedni, żeby kupować kilkadziesiąt ręcznie robionych etui na tablety miesięcznie”. Teraz dziewczyna „soli rosół łzami”, bo nie stać ją na sól.
Dostało się też dziennikarzom: „Mediaworker uwierzył w to, co napisał. Chciał coś podbić, rzucił pracę. Teraz nie ma nawet zasiłku”.
Magazyn Porażka został świetnie przyjęty przez internautów, lubi go dziś ponad 32 tysiące użytkowników Facebooka. I najwyraźniej jego anonimowy twórca o pseudonimie Staś Klęski postanowił przejść na "złą stronę mocy" i spieniężyć sukces. Zabiera się za tworzenie Magazynu Porażka na papierze. Pisze więc, że „sytuacja dojrzała do tego, żeby się sprzedać, rozmienić na drobne i odcinać kupony od gasnącej popularności”.
Chce przy tym dziennikarzom godnie zapłacić, a nie „oferować im staż z brakiem możliwości zatrudnienia na umowę o dzieło”. Wyśmiewa też duże portale, które „nie mogą sobie pozwolić na edytorów”. Pomysł wydaje nam się bardzo odważny w obliczu lecących na łeb na szyję nakładów prasy. Postanowiliśmy zapytać jego twórcę, jak wyobraża sobie sfinansowanie tego odważnego przedsięwzięcia.
Jak pisze, „magazyn pewnie straciłby trochę śmieszkowatości”.
Co to oznacza? Magazyn ma być sfinansowany ze społecznej zbiórki, co oznacza, że do interesu dołożą się wyśmiewani z rozmachem korpoludzie. Czy dlatego Magazyn Porażka zejdzie nieco z tonu? Bo, jak pisze, „drogie przegrywy, czy jesteście w stanie z Waszych nędznych pensji dorzucić się do projektu”?
Staś Klęski tak komentuje to w rozmowie z INN:Poland. – Nigdy nie śmialiśmy się z osób, którym się w życiu nie udaje. Śmiejemy się z języka, którym część mediów opisuje świat. Dlatego nie mamy problemu z prośbą o wsparcie w zbiórce. Nie podoba nam się propaganda sukcesu w polskich mediach, opisywane historie, w których rzekomo Polacy podbijają świat. Taka wizja rzeczywistości przemilcza codzienne doświadczenie milionów ludzi. Połowa Polaków zarabia 2,3 tys. zł i mniej na rękę i oni naprawdę nie chodzą do tych wszystkich modnych lokali opisywanych w mediach. I to rodzi wśród nich zrozumiałą frustrację.
– Chcemy naszym autorom, korektorom i w ogóle osobom, które ewentualnie pracowałyby przy takim projekcie godnie zapłacić, na pewno więcej niż średnio zarabiają. W przeciwnym razie taki projekt nie ma żadnego sensu, stalibyśmy się karykaturą samych siebie – mówi Staś Klęski.
– A co do braku śmieszkowatości, to ciężko o formułę memową w magazynie prasowym, który, mamy nadzieję, będzie stał na półkach obok Forbesa. Zresztą tutaj nie da się przegrać. Równie zabawna jest wizja magazynu Porażka obok magazynu Sukces w salonie prasowym, jak i niepowodzenie takiej akcji – wyjaśnia Staś Klęski. Redakcja INN:Poland życzy Magazynowi Porażka powodzenia!