Piotr Domownik pracuje od 20 lat w marketingu. Od roku prowadzi również bloga, gdzie opisuje, jak na swoją emeryturę oszczędza w kryptowalutach. Czy jego śladami powinni pójść inni?
Inwestycje w Bitcoiny nie są dla inwestorów o słabych nerwach. W 2013 roku Bitcoin osiągnął wartość ponad 4 tysięcy złotych, by w ciągu roku stracić... 80 proc. swojej wartości. Pogłoski o jego śmierci były jednak mocno przesadzone, bo od tamtego czasu cały czas stale rośnie – dzisiaj znowu kosztuje ponad 2200 złotych. W rozmowie z INN:Poland Domownik przekonuje, że Bitcoin i jego klony to dalej opłacalna inwestycja, której warto się przyjrzeć.
Jak Panu idzie?
Mam ponad 50 proc. stopy zwrotu.
Czy Pana otoczenie nie postrzega tego jako zbyt ryzykowny pomysł? Co się stanie, jak będzie kryzys na rynku tej waluty?
Po pierwsze, wiem co robię, bo nie inwestuję wszystkiego co mam. Co miesiąc przeznaczam 10 proc. płacy minimalnej w Polsce. W końcu to eksperyment, więc nie podchodzę do niego z huraoptymizmem. A jeśli coś tąpnie, na pewno nie zostanę na lodzie. Z tą stopą zwrotu jaką teraz mam, zysk znacznie przewyższa moje ryzyko.
Skoro tak dobrze można na tym zarobić, to czemu jest to tak mało popularne w Polsce?
Bo ludzie, którzy w ogóle o tym słyszeli, myślą, że to piramida finansowa.
Często spotykam się z takim argumentem.
Ale on jest błędny. Bo żeby taka piramida istniała, ktoś musi być na szczycie i nią kierować. A Bitcoin jest niezależny od kogokolwiek, nikt nim nie steruje. Jego wahania wynikają tylko z działań na rynku.
No właśnie, wahania. Wypływały informacje o bańkach inwestycyjnych, gdzie waluta potrafiła stracić większość swojej wartości.
A ropa, rubel czy dolar nie spada? To jest dla mnie kompletnie niepojęte, bo ten argument można zastosować do tych bardziej klasycznych środków. Tylko nikt się nie oburza, jak ich wartość maleje.
No dobrze, a szara strefa? Gangsterzy lubią płacić za część swoich interesów Bitcoinami, albo wykorzystuje się je do kupowania nielegalnych i niebezpiecznych materiałów w głębokiej sieci.
Znowu – tak samo jak dolarami, narkotykami czy bronią. Jedyna różnica między klasycznymi walutami a nim jest to, że one są emitowane przez państwo. A ich papierowa wersja staje się tak samo zbędna. Proszę spojrzeć na Skandynawię, oni już przygotowują się do całkowicie bezgotówkowego obiegu gotówki. Oczywiście pod nadzorem rządu.
Kryptowaluty dla opornych, czyli jak działa Bitcoin?
Jakiś nadzór musi być.
Nie zgadzam się.
Dlaczego?
To jest problem trochę filozoficzny, a trochę polityczny. Trzeba postawić pytanie, gdzie się zostawia odpowiedzialność – u obywatela, czy u instytucji? Ja sobie zdaję sprawę z ryzyka. Liczę się z nim, ale to spoczywa tylko na moich barkach – jeśli stracę, bo ktoś mnie oszuka lub będzie słaba koniunktura, mogę mieć pretensje tylko do siebie. Jestem dorosły i nie potrzebuję, by ktoś prowadził mnie za raczkę przez życie.
Jakie są w takim razie zalety Bitcoina?
Przede wszystkim, nie da się ich ukraść. Jeżeli trzymasz je na swoim komputerze, a nie w tak zwanym portfelu on-line, nie ma opcji, aby ktokolwiek ci się włamał i je ukradł – ich kodowanie jest po prostu za trudne, żeby je złamać.
Do tego dochodzi istotna kwestia przesyłania. Nie potrzebujesz żadnych pośredników a pieniądze masz statystycznie 10 minut po potwierdzeniu wysłania.
No i jeszcze jest block chain. Wszystkie nowe Bitcoiny i każda transakcja są publicznie rejestrowane i weryfikowane przez sieć. Dzięki temu wiadomo, że ktoś nie powielił waluty i nie chciał nas oszukać.
To faktycznie duże plusy, ale co z tego, skoro nie da się nimi nigdzie zapłacić?
Nie ma co się oszukiwać – tych miejsc prawie wcale nie ma. Chociaż na takim Ursynowie jest burgerownia, gdzie można płacić Bitcoinami. Ale one są do większych rzeczy niż płacenie za piwo.
Do jakich?
Ja na przykład używam ich do opłacania serwerów swojej firmy i usług informatycznych. Poza tym można nimi grać na giełdzie, kupować inne waluty lub towary i sprzedawać dalej, na przykład Japonii, gdzie jego kurs jest notowany. I w ten sposób można na nim zarabiać.
Nie lepiej kupić sobie serwer i samemu zdobywać Bitcoiny?
To jest kompletnie nieopłacalne. Przede wszystkim dlatego, że Chińczycy zmonopolizowali rynek kopalni. U nich prąd i elektronika jest tania, więc postawienie w hali przemysłowej serwerowni im się opłaca. W Polsce natomiast by się to nie zwróciło, właśnie przez koszty takie przedsięwzięcia.
Czy w takim razie kryptowaluty to forma mody, zabawy giełdowej?
Tak, dużo ludzi postrzega to przez pryzmat jakiegoś kaprysu. Ale po trzech bańkach inwestycyjnych, po których wartość Bitcoiny mocno spadła nastąpił znaczny spadek popularności. Zostali tylko pasjonaci, tacy jak ja. I rozpoczęliśmy ostrą pracę u podstaw, rozwijaliśmy w tym okresie stagnacji pomysły biznesowe, inwestycje. Teraz zauważam, że trend znowu wraca.
I nie skończy się jak wcześniej?
Część osób na pewno będzie stratna. Ale od tamtego czasu powstało mnóstwo stron z poradnikami, które tłumaczą jak inwestować i w jaki sposób można uzyskać jakiś stabilny przychód. I przede wszystkim nie dać się oszukać.
Co ja zrobię z tymi Bitcoinami?
1. Możesz kupować w sklepie Microsoft – od grudnia 2014 firma technologiczna honoruje kryptowalutę jako formę doładowania konta. 2. Kupić bilety lotnicze... – litewskie Air Lithuanica zezwala na transakcje przy użyciu Bitcoina. 3. Albo auto – w 2013 roku w Ameryce sprzedano pierwsze auto w całości za Bitcoiny. Ta informacja stała się katalizatorem rosnącej wartości kryptowaluty.
A Bitcoin ma szansę stać się „prawdziwą” walutą, postrzeganą jak te emitowane przez państwa?
Czemu nie? Przede wszystkim trzeba przekonać ludzi, że są realną alternatywą dla innych środków płatniczych. I mają nad nimi znaczną przewagę.
Jaką?
Nigdy nie ulegną inflacji, bo nie da się och dodrukować. Twórca ustalił ich sztywną liczbę – 21 milionów. Po osiągnięciu tego pułapu, nie zostaną „dorobione” ekstra sztuki. Do tego czasu ich wartość będzie rosnąć.
Skąd Pan wie?
Śledzę rynki i ekspertów ekonomicznych. Zgadzają się co do jednego – teraz jest najlepszy okres na inwestycje, kiedy Bitcoin jest stosunkowo tani. Bo jak osiągnie swoją maksymalną ilość, cena za jednego może wynosić około miliona dolarów, twierdzą specjaliści. Więc w ramach planu minimum można kupić nawet jeden, trzymać go kilkanaście lat na swoim dysku, a potem sprzedać i mieć spokój na stare lata.
To jest Pana plan?
Moim planem jest to, żebym mógł cały czas siedzieć przy komputerze i zajmować się Bitcoinami. A po 10 latach zaoszczędzić wystarczająco dużo, by móc spokojnie przejść na emeryturę.
Piotr Domownik – od 20 lat pracuje w branży marketingowej. Ukończył matematykę i informatykę, tematem kryptowalut interesuje się od czterech lat. Obecnie prowadzi bloga Bitfilar, związanego z tym zagadnieniem. W przyszłości chce skupić się tylko na Bitcoinie i jego klonach jako jego główne źródło dochodu. Jak sam mówi, obecnie transferuje swój czas i zasoby, by urzeczywistnić swoje plany.