– Era niskich wynagrodzeń musi się skończyć – przekonywała dziś w rozmowie z Polskim Radio Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej Rafalska. Trudno się nie zgodzić z takim postulatem. Mam natomiast obawy co do metod podwyższenia stawek. Minister stwierdziła, że decyzja rządu o podwyższeniu płacy minimalnej ponad planowany wcześniej próg nie uderzy w polskich przedsiębiorców. Od siebie dodam tylko, że przetrwają ci, co radzą sobie dobrze. Mniejsze firmy natomiast mogą otrzeć się o bankructwo.
Rząd zaskoczył wszystkich decyzją, że płaca minimalna ma zostać podniesiona z 1850 do 2000 złotych brutto. To znacznie więcej niż postulat pracodawców (1862 zł zaproponowane przez KP Lewiatan), wcześniejsze zapowiedzi (1920 zł), a nawet postulat związkowców (1970 zł). Taką decyzję można interpretować tylko w sposób polityczny: jako kolejne rozdawnictwo pieniędzy, w którym nie bierze się pod uwagę analiz i spodziewanych skutków decyzji.
Populizm ekonomiczny
Kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej w 2004 roku, płaca minimalna wynosiła 824 złote brutto. Co roku rosła szybciej niż inflacja, jednak największy wzrost kwoty nominalnej, jak i dynamiki realnych wynagrodzeń, przypadł na rok 2008. Wówczas płaca minimalna wzrosła o 190 złotych (z 936 do 1126). Taką podwyżkę zapisał w 2007 rok rząd… Jarosława Kaczyńskiego. Ta obserwacja pozwala zrozumieć środową decyzję w odpowiednim kontekście.
Podniesienie płacy minimalnej jest prezentem dla osób najmniej zarabiających. Po programach 500+ czy „Mieszkanie Plus” po raz kolejny w rynek pompowane są pieniądze, bez patrzenia na skutki, które spowoduje tak duża podwyżka.
Przedsiębiorcy płaczą, urzędnicy się cieszą
Podniesienie płacy minimalnej spowoduje, że wzrośnie kwota obowiązkowych składek ZUS, które płacą wszyscy przedsiębiorcy. Stawka ta jest uzależniona od średniego wynagrodzenia ogłaszanego przez GUS co kwartał. To właśnie mikroprzedsiębiorcy jako pierwsi negatywnie odczują skutki zmiany, zapłacą za populizm. Tak znacząca ingerencja w rynek płac spowoduje wzrost - i tak już wysokiego - comiesięcznego kosztu prowadzenia działalności gospodarczej.
Ucieszą się za to urzędnicy, których pensje są waloryzowane w oparciu o wskaźniki GUS. To właśnie oni, na podwyżce minimalnego - a co za tym idzie, średniego - wynagrodzenia, zarobią więcej.
Brak regionalizacji
2000 złotych ma zupełnie inną wartość w Warszawie i w małej wiosce w Polsce Wschodniej. Stołeczny rynek pracy zmian praktycznie nie odczuje. Za to znaczącą podwyżkę dostaną uboższe regiony. W USA, ale również w innych krajach, działa sprawdzone rozwiązanie, jakim jest regionalizacja płacy minimalnej (godzinowej). W stanie Georgia jest ona ok. 3 razy niższa niż w bogatej Kalifornii. Ten sposób uwzględnia różną siłę nabywczą w różnych regionach. Gdyby rząd rzeczywiście chciał stymulować gospodarkę, zdecydowałby się na takie właśnie rozwiązanie.
Koszty pracodawców
To oczywiste, że zmiana pensji minimalnej spowoduje zwiększenie kosztów pracodawcy. Całkowity koszt miesięczny wynagrodzenia pracownika zarabiającego najniższą krajową wzrośnie z 2231,29 zł do 2412,20 złotych. Dla niektórych pracodawców, to oznacza podniesienie budżetu płac o niemal 10 procent. Firmy, które sobie radzą na rynku, uniosą tę zmianę. Ale dla tych podmiotów, które działają na granicy opłacalności, tak duża i szybka zmiana realiów prowadzenia biznesu oznacza jedno. Konieczność zamknięcia zakładu pracy. Efekt będzie więc odwrotny od zamierzonego przez rząd. Zamiast zwalczać ubóstwo, spowoduje wzrost bezrobocia – szczególnie w tych regionach, w których płaca minimalna jest luksusem.
Za szlachetnym celem stoją działania nie uwzględniające konsekwencji. Decyzja, która nawet w oczach walczących o prawa pracownika związków zawodowych, nie ma uzasadnienia ekonomicznego, staje się czysto populistyczna. Te fundusze rozdaje się kosztem małych przedsiębiorców i bogatszych regionów.
Tak wysoki wzrost płacy minimalnej z 1850 zł do 2000 zł może być bardzo niekorzystny dla mikrofirm, które są zwykle mniej efektywne, a średnie wynagrodzenie w nich niewiele przekracza 50 proc. płacy w dużych firmach, a jednocześnie jest tylko trochę wyższe niż płaca minimalna. Dla 96 proc. mikrofirm wysoka podwyżka płacy minimalnej będzie problemem i skłoni przynajmniej część z nich do przejścia do szarej strefy.
Duże podniesienie płacy minimalnej nie będzie miało znaczenia w górnictwie i energetyce, ale będzie miało istotny wpływ na firmy prowadzące działalność hotelarską, gastronomiczną, handlową czy utrzymania czystości. Wzrost płacy minimalnej spowoduje podwyższenie pozostałych wynagrodzeń w przedsiębiorstwach ponieważ trzeba zachować właściwe relacje między wynagrodzeniami a kwalifikacjami i wydajnością pracy poszczególnych pracowników. To wywoła presję na wzrost wydajności pracy i redukcję zatrudnienia. Wynagrodzenia znacznie się różnią także w poszczególnych regionach i powiatach. Na przykład, we wschodnich regionach kraju wynagrodzenia są o wiele niższe. Płaca minimalna w jednych będzie stanowiła zaledwie 30 proc. średniej, a w innych ponad 60 proc. W tych ostatnich można się spodziewać zmniejszenia zatrudnienia osób o niskich kwalifikacjach albo ucieczki do szarej strefy.