Izolacyjny, nieoficjalny i bez pomysłu – tak komentują eksperci najnowszy program wspierania start-upów, z którym obnosi się rząd. Premier Morawiecki z fanfarami ogłosił program #StartInPoland na Kongresie Inpact w Krakowie. Na pytanie, czy czuje się zmotywowany do udziału w programie, doświadczony inwestor, odpowiada: – Absolutnie nie.
Na czym w skrócie polega program? Rząd chce przeznaczyć 3 miliardy złotych z funduszy unijnych na rozwój polskich start–upów. Jak przystało na innowacje, program ma innowacyjną nazwę – z hasztagiem – #StartInPoland. Wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiedział go w trakcie kongresu Impact’16 w Krakowie, wspólnie z wicepremierem Jarosławem Gowinem i wiceminister rozwoju Jadwigą Emilewicz.
– To największy program wspierania start–upów w Europie Środkowo–Wschodniej, nowa jakość dla naszych uzdolnionych specjalistów, inżynierów, informatyków czy designerów – poinformował wicepremier Morawiecki. Firmy mają otrzymać pomoc nie tylko w fazie inkubacji i akceleracji, ale również na etapie dalszego rozwoju oraz ekspansji międzynarodowej.
Zaczęło się z przytupem, ale już w tych trzech wypowiedziach widać kilka głównych słabych punktów. Po pierwsze – deklaracje. Znowu brak konkretów. Po drugie – czy to jest ważne, że jest największy? PR–owo, zapewne tak, ale w praktyce – absolutnie nie. Program ma oferować skuteczne do bólu rozwiązania, a zdaniem moich rozmówców – nie oferuje. Trzecia rzecz – program niesie ryzyko nacjonalizacji start–upów, które miał rozwijać. Czwarta – do współpracy został zaproszony partner, który do tej pory zdobył markę raczej pogromcy start–upów, niż ich przyjaciela, czyli PARP. Wreszcie finansowanie – 3 miliardy brzmią dumnie, ale jeśli w przeliczeniu na półtora tysiąca spółek – już nie imponują.
Ale po kolei. Realizacja „Planu Morawieckiego” od początku obarczona była brzemieniem „deklaracyjności”. Program #StartInPoland był przewidziany już dawno w Programie Operacyjnym Inteligentny Rozwój. PARP uruchomił dziś w jego ramach konkurs Scale Up na wybór ośrodków akceleracyjnych. Ale mimo że PARP uruchomił już na tej bazie konkurs, to samego oficjalnego dokumentu ministerstwa – nie widać. Nawet najbardziej szczegółowe prezentacje jego nie zastąpią.
Zapytany o opinię Krzysztof Piech, wykładowca SGH (wykłada start-up technologiczny), były ekspert PARP, asesor wniosków o dofinansowanie, napisał redakcji, że opinie zebrane przez niego na samym Kongresie wskazują, że są to deklaracje, przykryte dużymi pieniędzmi. – Efektywność wydatkowania takich środków będzie problematyczne. Jeśli będą one dystrybuowane przez sektor publiczny, w tym przez PARP, nie widzę dużych szans na powodzenie. Efekty mogą być takie, jak premier Morawiecki oceniał dotychczasowe doświadczenia: wydawano, a nie inwestowano środki, zaś przyczyna tego tkwiła w personelu urzędów średniego szczebla. W PARP natomiast nie widać zmian na tymże, średnim szczeblu – napisał.
Po drugie, wybrane w konkursie ośrodki akceleracyjne, mają opiekować się start–upami we współpracy z dużymi przedsiębiorstwami, przy czym preferowane będą spółki z udziałem skarbu państwa. Ten pomysł uruchomił kolejne dzwonki alarmowe. – W interesie dużych spółek leży, by szybko przejąć małą firmę, jeśli robi coś, co zagraża dużej albo pozwoliłoby się jej mocno rozwinąć – zauważa Paweł Chudziński, doświadczony inwestor. Dodaje, że współpraca z państwowymi koncernami nie należy do recept, które sprawdziły się za granicą we wspieraniu rozwoju nowych spółek. – Jeśli ktoś na takiej współpracy może skorzystać – to potencjalnie koncerny, ale na pewno nie scena start–upowa i przedsiębiorcy – uśmiechnął się inwestor.
Potwierdza to Krzysztof Piech. – Program wygląda na chęć wspierania sektora publicznego poprzez dostarczenie mu szeregu innowacyjnych rozwiązań. Jest to model w pewnej mierze zbieżny z filozofią stosowaną przez duże firmy (np. Google), które są bardzo aktywne w poszukiwaniu i wspieraniu start-upów. Jednakże tutaj "zasysanie" innowacji byłoby dokonane przez sektor publiczny, co jest ryzykowne – stwierdził.
Obowiązkowy udział państwa bardzo niepokoi prof. Klincewicza, który zastanawia się, czy szykuje się nacjonalizacja start–upów. – Zawoalowane preferencje dla spółek Skarbu Państwa wydają się niezgodne z ideałami wolnorynkowej konkurencji – napisał. Krzysztof Klincewicz podkreślił, że wzmianka o preferencjach dla spółek z udziałem Skarbu Państwa pojawiła się jedynie w dokumencie opisującym założenia programu, a nie w konsultowanych z Komisją Europejską i formalnie zatwierdzonych kryteriach oceny wniosków, które mówią jedynie o dużych przedsiębiorcach. Wszyscy moi rozmówcy podkreślali, że kultura organizacyjna spółek państwowych może utrudniać skuteczne wspieranie rozwoju młodych przedsiębiorstw.
Czwarty faul tego programu to wybór PARP na partnera. Już poprzednie publikacje Inn:Poland wskazywały na lukę prawną. Przepisy nie zobowiązują PARP nawet do odpowiedzi na pisemne wnioski przedsiębiorców w programach realizowanych z funduszy unijnych. Korespondencja wlecze się miesiącami, agencja unika spotkań osobistych, a decyzje podejmuje w oparciu o opinie anonimowych ekspertów – na co wielokrotnie skarżyli się przedsiębiorcy. Taka współpraca z biznesem położy nawet pomysł na miarę Facebooka.
Wreszcie – finansowanie. Gdy 3 mld złotych przełoży się na plany stworzenia aż półtora tysiąca nowych spółek, rachunek wskazuje na 500 tys. na każdą firmę na siedem lat. A to już nie tak wiele. – To nie są duże pieniądze na tak dużą liczbę spółek, w dodatku wybieranych i wspieranych przez państwo, za pomocą spółek skarbu państwa, czyli w zasadzie wygląda to bardzo podobnie do programu POIG 8.1 – powiedział Inn:Poland Paweł Chudziński, doświadczony inwestor, współzałożyciel Poin Nine, który inwestował w wiele polskich start–opów, m.in. Brainly czy Znany Lekarz. – Te wskazówki mocno nie pasują do deklaracji o wspieraniu dalszego wzrostu start–upów i eksportu, no i oczywiście zapowiada się powtarzanie stary błędów – zauważył.
Ostatni słaby punkt to... zamknięcie młodych przedsiębiorców w kraju. – To wszystko ma taki lekko izolacyjny charakter, a technologia to bardzo międzynarodowy biznes – skomentował Paweł Chudziński. – Podoba mi się, że dostrzeżona została wreszcie technologia, ale metody na jej wspomaganie są moim zdaniem bardzo słabe. Rząd ewidentnie wie, co powinno działać, ale nie wiedzą, jak to zrobić. Wspieranie technologii to teraz jeden z większych trendów w polityce europejskiej – czyli nie wymyślili nic wielkiego. Kluczem dla polskiej sceny technologicznej jest mocniejsze połączenie jej ze sceną międzynarodową. W tym kierunku nikt nic nie robi. Przydałyby się stypendia do Doliny Krzemowej, Berlina czy Londynu.
Na pytanie, czy nie istnieje ryzyko, że raz wysłani tam ludzie już do Polski nie wrócą, Paweł Chudziński odpowiada: – Bzdura absolutna. Jak nie wrócą bezpośrednio, to będą inwestować w polskie start–upy i im pomagać Polskiej technologii nie brakuje pieniędzy, tylko polotu, know–how i kontaktów międzynarodowych, a tego właśnie mogą się uczyć za granicą – podsumował Paweł Chudziński.
Na koniec pocieszenie – lub nie. Nie jesteśmy sami z podobnymi pomysłami na wspieranie innowacji. Rząd Węgier w 2013 r. deklarował, że uczyni z Budapesztu regionalne centrum start-upów, obiecując wiele instrumentów wsparcia, a przez kolejne 3 lata niewiele się wydarzyło. Nie jest pewne, czy Polska nie idzie w tym samym kierunku.
Prof. Krzyszstof Klincewicz ostrzega, że dopóki nie będzie jasnych deklaracji wsparcia i propozycji zmian regulacji, które nadal ograniczają rozwój start-upów, trudno ustosunkować się do deklaracji rządowych. Jego zdaniem, do zapowiedzi z informacji prasowych trzeba podchodzić z daleko posuniętym sceptycyzmem.
– Przez kilka miesięcy Polacy fascynowali się zapowiedziami programu odpowiedzialnego rozwoju, ale do dzisiaj nie znamy jego zawartości, podczas gdy wiele podejmowanych obecnie inicjatyw legislacyjnych raczej utrudnia niż wspiera zrównoważony rozwój gospodarki i prowadzenie innowacyjnych firm. Nowy program wspierania start-upów nie jest w rzeczywistości radykalnie nową jakością w polskim systemie wsparcia. W minionej perspektywie finansowej UE podmioty inwestujące w start-upy były już wspierane na analogicznych zasadach, a za przekazywanie tego wsparcia tak wtedy jak i dziś odpowiada ten sam PARP - napisał redakcji prof. Klincewicz.