Dziś rano pracownicy zaczęli okupować lokal „Krowarzywa” na ulicy Hożej w Warszawie. Tylko w INN:Poland przeczytacie rozmowę ze współwłaścicielem lokali – Krzysztofem Bożkiem.
Krzysztof, dziś macie zamknięte. Otworzycie lokal jutro?
Na pewno nie. Wciąż trwają rozmowy. Musimy się porządnie zastanowić, jak rozwiązać tę sytuację. Możliwe są czarne scenariusze. Niestety, liczymy się z tym, że Krowarzywa upadnie. Oba warszawskie lokale są zamknięte. Krakowski działa, ale czuć tam niepokój.
W sieci jest pełno sprzecznych relacji. Podobno zwolniliście wszystkich pracowników? O co tak naprawdę poszło?
Sytuacja jest prosta. Podziękowaliśmy za współpracę jednej osobie w lokalu na Hożej. W związku z zatrudnieniem nowego menedżera w lokalu przeorganizowywaliśmy strukturę pracy. Osoba, którą zwolniliśmy, nie spełniała naszych oczekiwań. Zakomunikowaliśmy jej to wprost. Pracownicy powiedzieli, że się z naszą decyzją nie zgadzają. Zaczęli zgłaszać zastrzeżenia.
Jakie były ich postulaty?
Po pierwsze, chodziło o przywrócenie tej osoby do pracy. Po drugie, pracownicy protestują przeciwko nowemu menedżerowi. A po trzecie, przeciwko monitoringowi, który założyliśmy.
A co z zatrudnianiem na czarno? Pojawiają się takie zarzuty?
Mogę to powiedzieć z całą świadomością, że wszyscy byli zatrudnieni albo na umowę o pracę, albo na umowę-zlecenie. Sam przez wiele lat pracowałem po drugiej stronie i wiem, że w gastronomii to nie jest standard. Ludzie zarabiają u nas często dwa razy więcej niż w innych tego typu miejscach. Jest mi czysto po ludzku przykro, że takie rzeczy dzieją się u nas. W Warszawie są tysiące miejsc, w których pracowników traktuje się dużo gorzej, a nikt nie robi tam protestów.
Mówi się też o założeniu związków zawodowych. Powstały takie?
Pracownicy poinformowali mnie o jego założeniu. W tej chwili sprawa czeka na opinię prawnika, czy mieli do tego prawo. Wedle naszej wiedzy, zostały zawiązane już po zwolnieniu.
Słyszę w Twoim głosie duży żal…
Tak. Knajpę robiliśmy nie mając kasy, mieliśmy za to wizję fajnego miejsca z fajnym jedzeniem. Firma się rozwijała dzięki naszej ciężkiej pracy, zarówno właścicieli, jak i pracowników. Jest mi przykro, że to spotkało firmę, którą razem tworzyliśmy. Komunikacja w „Krowie” zawsze była partnerska – wspólnie ustalaliśmy wiele rzeczy. Ciągle chcemy się dogadać, żeby było dobrze jak zawsze. Mam nadzieję, że pracownicy mają świadomość, że działają teraz na szkodę firmy.
Co teraz robicie?
Staramy się dogadać. Znaleźć jakieś rozwiązanie. Nie pomaga temu presja medialna. Obecność polityków pod drzwiami.
Jak wygląda cała sytuacja z Twojej perspektywy?
Nastąpiła jakaś dziwna próba przejęcia firmy. Nigdy nie umawialiśmy się, że jesteśmy kolektywem i spółdzielnią.