Lotnisko Chopina idzie na wojnę z nieuczciwymi przewoźnikami. Mafia taksówkarska od kilkunastu jest plagą największego portu w kraju, ale zmiana granic administracyjnych ma ukrócić działania oszustów, przekonują włodarze.
W jaki sposób ten proceder od tylu lat uchodzi bezkarnie, pomimo bilbordów oraz ostrzeżeń, żeby korzystać z usług korporacji taksówkarskich? Naciągacze wykorzystują kruczek prawny.
Mianowicie, teren lotniska kończy się zaraz przy wyjściu z terminali. Nawet gdy oszust trafia przed sąd za swoją działalność, mógł się wybronić argumentem, że w momencie oferowania przejazdu znajdował się poza terenem portu.
Kilka dni temu Urząd Lotnictwa Cywilnego wydał decyzję, która zmienia granicą administracyjną lotniska i w konsekwencji uprzykrzy życie naciągaczom. Od teraz tereny parkingów i drogi dojazdowe znajdą się pod jurysdykcją władz portu. Oznacza to, że pseudotaksówkarze stracą swój koronny argument, a za swoją działalność będą od razu karani wysokimi mandatami.
To jednak nie koniec walki z oszustami. Lotnisko Chopina zapowiedziało, że w związku ze zmianą granic patrole porządkowe portu będą częstsze, a kontrole wzmożone. Dodatkowo, na terenie terminali pojawili się stewardzi, którzy kierują podróżnych na postoje legalnych taksówek. Ta pomoc okazał się jednak doraźna – dopiero zmiana prawna ma skutecznie ukrócić działania oszustów.
Jednym z bardziej znanych przykładów działań pseudotaksówkarzy była sytuacja z 2012 roku. Wtedy to japoński turysta zapłacił prawie 250 złotych za kurs do centrum Warszawy (standardowa cena wynosi około 50 złotych). Maciej Kowalski zaoferował swoje usługi podróżnikowi, który nie był świadomy, że ten nie jest licencjonowanym taksówkarzem.
Nieuczciwego przewoźnika udało się ująć i za swój czyn dostał wyrok w zawieszeniu. To jednak kropla w morzu – Straż Ochrony lotniska podała wtedy, że dostaje ponad 1000 zgłoszeń w ciągu roku, dotyczących podobnych sytuacji.
Przez cztery lata sytuacja nie uległa niestety poprawie. W ostatnim czasie mieszkająca na stałe w Kanadzie Polka została oszukana na podobną kwotę – za przejazd zapłaciła oszustowi 200 złotych.
Robiliśmy nawet prowokacje. Kiedyś taki taksówkarz chciał zabrać naszego pracownika, więc wezwano Służbę Ochrony Lotniska i sprawa trafiła do sądu. A w sądzie taksówkarz wybronił się mówiąc, że on tylko rozmawiał z pasażerem, a poza tym nie prowadzi działalności na terenie lotniska, bo taksówka jest zaparkowana poza jego terenem. I został uniewinniony.Czytaj więcej