Milenialsi pokochali Tindera i jego prosty model dobierania par – na telefony z Androidem pobrano go już ponad 50 milionów razy. Teraz polski start-up Loko zamierza przenieść mechanikę aplikacji randkowej do świata mody. Rozwiązanie ma być odpowiedzią na nużący sposób kupowania ubrań w Internecie, twierdzą twórcy.
W sklepach segmentu e-commerce coraz więcej transakcji finalizuje się z urządzeń mobilnych, wynika z badań. Dla start-upowców z Polski problemem jest jednak to, że strony są nieprzystosowane do przeglądania przez smartfony.
– Przeprowadziliśmy prawie 100 wywiadów na ten temat i wszyscy się zgodzili, że oglądanie rzeczy na telefonie jest nieintuicyjne i po prostu nudne – tłumaczy Wojciech Strzałkowski z Loko. – Millenialsom nie chce się machać kciukiem w górę i w dół. Dlatego Tinder jest taki popularny – nie tylko jest banalny w obsłudze, ale nie pozostawia cię obojętnego na treść. I teraz chcemy to przenieść do świata mody – podkreśla.
W aplikacji rodzimej firmy będą więc wyświetlać się ubrania – jeśli się nie spodobają, wystarczy przesunąć je w lewo, a jeśli nas zainteresują – w prawo. Ponadto algorytmy będą uczyć się, co preferujemy i pokazywać nam przedmioty, które mogą nas najbardziej zainteresować.
Start-upowcy postanowili również rozwinąć możliwości społecznościowe. Loko synchronizuje się z Messengerem, żeby można było łatwo przesyłać interesujące nas ciuchy do znajomych, do tego pojawią się informacje, jakie ubrania im się podobają. Dzięki temu kupowanie on-line będzie przypominać wizytę w stacjonarnym sklepie, mówią twórcy.
Zakupowa aplikacja nie będzie dostępna tylko w Polsce. Loko zadebiutuje jednocześnie w trzech krajach – Polsce, Indonezji i Włoszech, a w przyszłości ma być dostępna globalnie. Już teraz znajduje się w niej ponad 200 tysięcy produktów od 1600 producentów, a założyciele chcą zarabiać na marżach od sprzedaży przez aplikację.
Premiera Loko odbędzie się dzisiaj, po godzinie 18. Aplikację będzie można pobrać na stronie producenta