Polacy masowo ruszyli nad Bałtyk. W ostatni weekend obłożenie hoteli w Gdańsku i Sopocie przekroczyło 90 procent i było wyższe niż w Barcelonie czy Rzymie. Hotelarze zacierają ręce, a turyści narzekają na tłok w nadmorskich kurortach.
Powodów takiej sytuacji jest co najmniej kilka. Pierwszym z nich jest bezpieczeństwo. Kolejne kraje basenu Morza Śródziemnego dołączają do listy zagrożonych terroryzmem. Bliski Wschód i północ Afryki są w tym roku dużo mniej atrakcyjnymi celami wakacyjnych wyjazdów Polaków.
Drugim powodem jest wysoki tego lata kurs euro. Po Brexicie wartość polskiej waluty spadła jednego dnia o kilka procent i zagraniczne wojaże stały się znacznie droższe. Dlatego też nasi rodacy chętniej wybierają wakacje nad Bałtykiem.
Trzeci powód, na który w rozmowie wskazuje Dominika Czechowska-Mrozińska z Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku, to popularność polskiej oferty turystycznej wśród zagranicznych turystów. Wskazuje ona, że Polska wykorzystała swą szansę promocyjną jaką była organizacja Mistrzostw Europy w 2012 roku. Jeszcze przez kilka lat będziemy mogli dyskontować fakt, że wskoczyliśmy do pierwszej trzydziestki wartości marek turystycznych na świecie.
Na to wszystko nakłada się jednak problem związany z brakiem pracowników chętnych do pracy w gastronomii i hotelarstwie. Pracodawcy z pomorskiego, czy warmińsko-mazurskiego od kilku miesięcy zwracają uwagę na znaczącą przewagę popytu na pracę nad jej podażą. Jeśli odbije się to na jakości oferowanych usług, kolejne sezony mogą już nie być tak dobre.