
REKLAMA
„Aaaaby nie stracić prawa jazdy. Przyjmę do 15 punktów karnych. Cena za punkt 60 zł. Województwo Mazowieckie. Tylko poważne oferty.” Ogłoszenie tej lub podobnej treści można bez problemów znaleźć w dowolnym serwisie z anonsami. Do tej pory w nielegalny proceder byli zaangażowani kierowcy, którzy rzadko sami jeździli. Dziś na „czarny rynek” wkraczają obcokrajowcy. I zaniżają ceny o połowę.
Zacznijmy od oczywistości. Tego typu handel jest nielegalny i karalny. Jednak nie odstrasza on osób, które zagrożone są utratą prawa jazdy za zbyt szybką jazdę. Sam proceder wskazywania innych osób jako kierowców kwitnie w sieci już od dawna. Teraz jednak do gry weszli tańsi usługodawcy z zagranicy. Po wrzuceniu w wyszukiwarkę frazy „sprzedam punkty karne cudzoziemcowi” można bez problemu znaleźć oferty obywateli np. Ukrainy, którzy chętnie przyjmą na siebie punkty karne. Proponują konkurencyjne ceny – 20-30 złotych za punkt, czyli około dwóch razy mniej niż polscy kierowcy.
Kierowca, który otrzymuje wezwanie od Straży Miejskiej lub Inspektoratu Transportu Drogowego wskazuje inną osobę jako prowadzącą pojazd. O ile w przypadku polskiego „sprzedawcy punktów” wyegzekwowanie kary przez organa ścigania jest stosunkowo proste, to jeśli ukarany ma być obcokrajowiec – już samo namierzenie go, może być niezwykle trudne. Kolejnym etapem jest próba egzekwowania kary. To zazwyczaj dla polskich instytucji jest niemożliwe.
Źródło: www.pb.pl
Źródło: www.pb.pl
Napisz do autora: tomasz.staskiewicz@innpoland.pl
