Rynek, na którym rządzi pracownik, to marzenie większości z nas. Tej, która ma nad sobą szefa. Grymasimy więc podczas rozmów kwalifikacyjnych, pozwalamy sobie na więcej podczas samej pracy. Czy odczują to też nasze portfele?
– Pracownik, którego miałem zamiar przyjąć potrzebował badań lekarskich. Oczywiście płaciłem za nie ja. Kiedy jednak przyszedł dzień, w którym miał stawić się do pracy, usłyszałem tylko: „Wie Pan co? Właściwie to potrzebowałem tylko samych badań. Nie miałem zamiaru iść do pracy w Pana firmie”. Zdenerwowany zadzwoniłem do Państwowej Inspekcji Pracy. W odpowiedzi usłyszałem, że pracownik jak najbardziej może się rozmyślić. A że od początku zakładał, że pracy się w ogóle nie podejmie? Prawo nie wnika w ludzkie motywacje – opowiada Grzegorz, właściciel małego przedsiębiorstwa budowlanego.
Problemy nie ograniczają się jednak tylko do samego poszukiwania rąk do pracy. – Jeden z moich pracowników wziął sobie dzień wolnego. Tłumaczył się, że chodzi o ważne sprawy rodzinne. Okazało się, że wykorzystując fakt, że na jego konto wpłynęła niedawno pensja, pojechał z żoną do firmy oferującej chwilówki. Uznał, że to dobry moment na większe zakupy. Takie to były sprawy rodzinne – opowiada przedsiębiorca.
Zmiana relacji przełożony – podwładny nie dotyczy oczywiście tylko zawodów fizycznych.
Marzena pracuje w dużej, międzynarodowej korporacji. – Musiałam zainstalować programy szpiegujące na komputerach pracowników. Dzięki nim wiem, na jakich stronach aktualnie przesiadują. Nie jestem w stanie ciągle chodzić i sprawdzać, czy nie siedzą właśnie na portalach społecznościowych – narzeka. Po chwili zastanowienia przytacza również historię, w której zdarzyło jej się stracić cierpliwość do koleżanki i upomnieć ją w ostrych słowach. – W odpowiedzi usłyszałam, że moje zachowanie podpada pod mobbing – opowiada.
Co oznaczają te wszystkie historie? – Rynek pracownika jest już faktem. – To zjawisko obserwujemy już od mniej więcej roku – potwierdza Jarosław Adamkiewicz, ekspert ds. rynku pracy Business Centre Club.
Pracy jest w naszym kraju coraz więcej, pracowników – coraz mniej. Od początku roku bezrobocie spada w Polsce z każdym kolejnym miesiącem. Z badań Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że pod koniec czerwca bez zajęcia pozostawało 8,8 proc. Polaków. Jednocześnie perspektywy pozostają optymistyczne. W okresie lipiec-wrzesień dodatkowe zatrudnienie planuje 18 proc. firm – czytamy w raporcie Manpower.
W budowlance może być o to ciężko. – W poniedziałek ciężko spotkać pracownika na budowie. A jeżeli jest trzeźwy? To jest już pełnia szczęścia! - kontynuuje Grzegorz.
Nie ograniczajmy się jednak tylko do zawodów fizycznych. Szczególnie poszukiwani są analitycy finansowi, księgowi, pracownicy działów IT – na początku roku Manpower, wskazywał, że 4 na 10 pracodawców narzeka na problemy ze znalezieniem ludzi do pracy. Pracownicy bywają więc rozkapryszeni. Potrafią np. nie stawiać się na rozmowy kwalifikacyjne.
Jarosław Adamkiewicz jest jednak przekonany, że tego typu zdarzenia to wciąż tylko incydenty. – Czasy, czy się stoi, czy się leży już nie wrócą. Teraz przedsiębiorcy oglądają każdą złotówkę. Nikt nie będzie trzymał siłą kogoś, kto ma muchy w nosie – twierdzi.
Jego zdaniem zmianie ulegnie jednak podejście do pracowników. – Na pewno zwiększy się otwartość na ich potrzeby. Jeżeli podwładny zgłasza potrzebę szkolenia, jego szef musi się zastanowić zanim odmówi. Pracownik może przecież uciec do konkurencji – mówi ekspert BCC. Czy wiąże się to również ze znacznymi podwyżkami? Akurat tego oczekuje przecież każdy – niezależnie od sektora w jakim pracuje.
– Nie sądzę, żeby wiązało się to z dużą presją płacową. Wielkich podwyżek bym się nie spodziewał, jeżeli będą to w granicach 5-7 proc. – rozwiewa wątpliwości Jarosław Adamkiewicz. Zdaniem eksperta wciąż triumfy święcić będą różnego rodzaju świadczenia pozapłacowe oferowane przez pracodawców.
Ewentualnej zwyżki możemy się raczej spodziewać od stycznia 2017 roku. Po wejściu płacy minimalnej dla umów-zleceń pracodawcy będą zmuszeni podnieść najniższe pensje. Pytanie jednak co stanie się zresztą?
Adamkiewicz przytacza przykład firm ochroniarskich. Obecnie ochroniarz bez pozwolenia na broń zarabia w granicach 7 złotych za godzinę brutto. Z pozwoleniem – 12. Czy po zmianach przepisów będą zarabiać tyle samo, czy pracodawcy zdecydują się na podniesienie płac tym drugim, również o 5 złotych? Z doświadczenia powiem, że raczej zdecydują się na ograniczenie im ilości godzin – przekonuje ekspert.