Zdarzyło ci się kiedyś podkoloryzować nieco swoje CV, by dostać wymarzoną pracę? Wydłużyłeś sobie staż pracy? A może podniosłeś o jeden stopień znajomość języka? To wszystko błahostki w porównaniu z tym, co oferują dziś profesjonalni fałszerze CV. Za kilkaset złotych możesz dostać podrobione referencje, zaświadczenie o ukończeniu szkoły lub kursu językowego. W nagłych wypadkach możemy dostać nawet pomoc osoby, która przez telefon będzie udawała naszego byłego szefa!
Profesjonalni fałszerze CV ochoczo reklamują swoje usługi w sieci. Piszę na jeden z adresów podanych na stronie z ogłoszeniami. Pytam o ceny. Odpowiedź przychodzi dość szybko. – Za świadectwo ukończenia szkoły średniej – 600 zł – kusi anonim. Tańsze okazuje się załatwienie kursu językowego. To da się już załatwić za 150. Mój rozmówca nie miał niestety bardziej zaawansowanej oferty.
Nie jest to wyjątek. Na portalach z ogłoszeniami pojawiają się propozycje „pomocy” w szukaniu pracy. Obok ofert, które proponują przygotowanie do rozmów kwalifikacyjnych, przejrzenie i poprawienie CV, pojawiają się również wpisy zachęcające do stuningowania życiorysu. Świadectwa, dyplomy, firmowe maile i pieczątki – rozwiązań mających uatrakcyjnić nasze CV jest mnóstwo.
Ile może kosztować najbardziej wypasiona wersja? Tego można się tylko domyślać. Wskazówką jest strona amerykańskiej firmy CareerExcuse. Przedsiębiorstwo wyceniło swoją najbardziej ekskluzywną wersję na prawie 400 dolarów (ok. 1,5 tys. zł). Do tego dochodzi opłata 100 dolarów (385 zł) za każdy kolejny miesiąc. W jej ramach dostaniemy fikcyjne strony internetowe byłych pracodawców i operatora, który będzie odbierał telefony od ludzi, chcących potwierdzić nasze referencje.
Według raportu IBBC Group, wywiadowni gospodarczej, która w swojej ofercie ma weryfikowanie CV aż 81 proc. polskich pracodawców spotkało się z kłamstwami w CV. Jak często korzystamy z pomocy osób trzecich? Ciężko powiedzieć. – Policja zajmuje się przypadkami fałszowania dokumentów, nie mamy jednak szczegółowych statystyk, które pozwalałyby określić ile z nich wykorzystywanych jest potem w CV – precyzuje komisarz Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Warszawa – Śródmieście. Sami ogłoszeniodawcy potrafią chwalić się setkami klientów, ile jest w tym jednak prawdy, a ile nachalnej autopromocji?
W Polsce tak jawny interes, jak wspomniany CareerExcuse, nie funkcjonuje. Wykorzystanie sfabrykowanego dokumentu do uwiarygodnienia kłamstwa w CV może nas zresztą drogo kosztować. – Osobie, która dopuszcza się fałszowania dokumentów lub posługuje się takim dokumentem, zgodnie z art. 270 par. 1 Kodeksu karnego, grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat – tłumaczy w rozmowie z INN:Poland Agnieszka Struk-Jaroć z Kancelarii Prawnej Chałas i Wspólnicy. Pani mecenas mówi, że dopóki nie dojdzie do zawarcia umowy, występujące w CV "podkolorowanie rzeczywistości nie wiąże się, co do zasady, ze skutkami prawnymi".
Ja jednak zaczynam zastanawiać się skąd można wziąć podrabiane świadectwo. Znajomości w szkole? Drukarni? Szybki research w internecie kieruje na strony, na których możemy sobie załatwić dyplomy na oryginalnych drukach. Ogłoszeniodawcy chwalą się nawet, że gilosze (zawiłe rysunki, które mają świadczyć o unikalności dokumentu) są dopasowane do rocznika. Nie ma więc ryzyka, że kupując świadectwo z 1997 roku, dostaniemy takie, na którym grafika jest o kilka lat starsza. Czuję się nieco oszukany. Odrobina wysiłku wystarczy, żeby uniknąć pośrednika w ubarwianiu CV.
– Zawsze weryfikujemy takie dokumenty u źródła – rozwiewa nadzieje Kamil Pastuszka z IBBC Group. Wywiadownie kontaktują się z ośrodkami, które je wydały, żeby potwierdziły ich autentyczność. A jak sprawa wygląda z telefonami? – Nigdy nie dzwonimy na telefon podany w CV jako kontakt w sprawie referencji. Zdążyło nam się już, że odebrał go kolega zainteresowanego, który w rozmowie z nami udawał jego szefa. Nie wyszło – uśmiecha się. Menedżer IBBC tłumaczy, że w takich sprawach sprawdzenie autentyczności odbywa się poprzez telefon do centrali. Dopiero po prośbie o przekierowanie można z całą pewnością ustalić, że rozmawiamy z właściwą osobą.
Pastuszka w rozmowie z INN:Poland przyznał, że mimo groźby ośmieszenia Polacy potrafią być bardzo kreatywni. Ekspert opowiadał historię mężczyzny, który ubiegając się o menedżerskie stanowisko, stworzył fałszywe konto na LinkedIn, a podczas rozmów kwalifikacyjnych czarował rekruterów opowieściami zasłyszanymi od znajomych. Aby zweryfikować takie historie potrzeba jednak dużo czasu. HR-owcy go nie mają, a rodzime firmy wciąż niechętnie korzystają z usług wywiadowni gospodarczych, które mają w swoich usługach weryfikowanie potencjalnych pracowników.
Kłamstwo, choć ryzykowne, nie musi wiązać się z wpadką. Istnieje jednak inny problem. –Załatwiłem sobie świadectwo ukończenia liceum – przyznaje na forum internauta. Dzięki niemu i mojej nieudokumentowanej wiedzy znalazłem pracę. Boję się jednak, że pewnego dnia pracodawca (a to dość duża korporacja) będzie chciała je sprawdzić – pisze. Poczucie zagrożenia to stały element takich praktyk. Jedyny sposób, by go uniknąć to...nie kłamać podczas procesu rekrutacyjnego.