Pani Agnieszka – turystka na wózku inwalidzkim – chciała wraz z mamą wrócić z wakacji z Krakowa do Gdańska. Bilet na pendolino kupiły z dużym wyprzedzeniem. Niestety, nie udało im się wsiąść do pociągu.
Zepsute były dwie platformy, pomagające niepełnosprawnym wsiąść do pociągu. Nikt z obsługi pociągu nie zamierzał też pomóc wnieść wózka inwalidzkiego do pociągu, bo... nie pozwalają na to wewnętrzne procedury PKP Intercity.
– Kierownik pociągu tłumaczył, że nie może już nic zrobić, a wniesienie mnie do pociągu byłoby ryzykowne, bo ktoś musiałby ponieść odpowiedzialność w razie jakiegoś wypadku. Dodał, że bilet najlepiej przesunąć na następny dzień. Chwilę później pociąg odjechał, a my zostałyśmy na peronie – mówiła pani Agnieszka portalowi trojmiasto.pl.
Kierownik pociągu, według relacji pani Agnieszki, już wcześniej wiedział, że pociąg ma niesprawne platformy, informował o tym centralę, prosząc, by ktoś się z panią Agnieszką i jej mamą skontaktował. Niestety, nie otrzymały one żadnej informacji.
Następnie udały się do Centrum Obsługi Klienta, okazało się jednak, że nie ma żadnych procedur regulujących takie sprawy. Zaproponowano im... kupno drugiego biletu na następny pociąg i złożenie reklamacji ws. podróży. A potem... podróż nocnym pociągiem Twoich Linii Kolejowych, która miała trwać nawet 10 godzin. Gdy odmówiły, zaproponowano im wykupienie noclegu na własny rachunek.
Potem jednak pracownicy PKP Intercity zreflektowali się i zaproponowano im pokój w hotelu położonym w bliskiej odległości od dworca. Rano pasażerki wyruszyły szczęśliwie w podróż do Gdańska.
Rzeczniczka PKP IC Beata Czemerajda zaprzeczyła informacjom jakoby nikt nie chciał pomóc wnieść wózka wraz z niepełnosprawną do pociągu. Według Czemerajdy, proponowano pasażerkom wniesienie wózka do pociągu.